Śmieszna historia zazdrości chamstwem poparta. A wszystko przez zawiść o sprzęt który w dzisiejszych czasach jest tak powszechny że zaczynają rządy z nim walczyć. O CO BIEGA? O auto, tak o kawał blachy na czterech kołach. A sprawa ma się tak :
na małej peryferyjnej ulicy z jednej strony jest chodnik gminny i tam mieszka pewien człowiek który niedawno kupił Skodę, Oktawię. Jednak od jakiegoś czasu dziwnie patrzył na sąsiada z przeciwka który na starość kupił Toyotę w hybrydzie. I nic by się nie działo gdyby ten starszy pan nie zostawił samochodu na chodniku przed swym domem. Bo po jakimś czasie podjechał wóz POlicji z zarzutem że auto blokuje cały chodnik nie zostawiając należnego przejścia. Konsternacja, o jaki chodnik chodzi? Pan POlicjant poczuł się urażony pytaniem i już chciał pisać coś w kajecie ale jeszcze raz zaznaczył że chodzi o chodnik pod domem starszego pana. Śmiech starszych ludzi zdziwił co nie co " stróżów" parkingu. Po wyjaśnieniu że to nie chodnik, że to czterech sąsiadów po tej stronie ulicy urządzili sobie sami na własnym terenie coś chodniko podobne - nie zewidencjonowane w mapach - dla samochodów gości panowie zażenowani przeprosili dwukrotnie i ku wielkiemu zdziwieniu przeszli na drugą stronę ulicy do sąsiada.
Po jakimś czasie żona sąsiada przyszła starszych ludzi przepraszać w imieniu swoim i męża. Widocznie mąż nie miał odwagi cywilnej spojrzeć prawdzie w oczy. No cóż, ludzie są różni, są lewacy, prawacy i konfederacy ale zazdrośnicy najwięcej tracą w oczach ludzi i na zdrowiu.
