Stary Prokocim Stary Prokocim
652
BLOG

Licealny pamiętnik okresu dojrzewania

Stary Prokocim Stary Prokocim Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Czas szkoły średniej (liceum, technikum) to taki okres w życiu, który niektórzy zaczynają jeszcze jako dzieci, inni jako młodzieńcy, by – teoretycznie – zakończyć go dojrzałością, a przynajmniej świadectwem dojrzałości. Ja w 1977 roku miałem 14 lat, mierzyłem metr pięćdziesiąt osiem i chyba byłem jeszcze dzieckiem, a raczej stworzeniem w wieku przejściowym między dzieckiem a młodzieńcem. 

Klasowy obiekt moich nieodwzajemnionych dziecięco-młodzieńczych pożądań nazywał się Renata Paciorek (z męża Potrzeba).

Jak to się zaczęło? 

Prozaicznie: miałem z nią więcej kontaktu, bo właśnie remontowaliśmy dom i czasowo przeprowadziliśmy się do ciotki, która mieszkała w tym samym bloku co Renata.

Co mi się w niej spodobało?

Jako już młodzieniec zauważyłem, że to jest dziewczyna pełnowymiarowa, bodaj najwyższa w naszej klasie (z życiowym realizmem zawsze byłem na bakier i tak już zostało).

Jako jeszcze dziecko zauważyłem, że ma ładny warkoczyk. I długi. Historia jakby żywcem wyjęta z przedwojennej opowieści o sztubackiej miłości. Oczywiście Renata miała mnie w nosie.

Rysem dziecięcym tej miłości będzie to, że psychicznie zbliżyła mnie do niej jej łatwość nawiązywania kontaktów z innymi i pewne zdolności administracyjne. Obie te cechy powodowały, że z Renaty chętnie robiono gospodynię klasy, skarbnika itd.

Pod koniec pierwszej klasy mi przeszło. Co się stało? Podrosłem! 

Czyli, że młodzieniec. A to oznacza koniec fascynacji warkoczykami, zaczynają się schody i fascynacja cyckami.

Co prawda Renata jest nadal 3 cm wyższa ode mnie i nieodmiennie ma mnie w nosie, ale mię już to już zwisa: jestem duży. Niemniej, na wszelki wypadek Renatę przepraszam za to, że okazałem się niestały w uczuciach.

Gdzieś tak od drugiej klasy uwagę moją zwróciły 2 najładniejsze cycki w całej klasie, czyli Tola Wolak. I to nie była miłość (Boże, jak ciężko jest się zakochać!). To była pornografia, za co Tolę przepraszam. Lampiłem się we wzgórek łonowy Toli, dlatego do tej pory nie wiem, jakie Tola ma nogi. Tam wzrok się zatrzymywał, wtedy byłem w niebie (albo w piekle, diabli wiedzą, no, ci to wiedzą na pewno!). Lampiłem się na cycki, bo było na co.

Czasami Tola odwracała się tyłem i pokazywała się zgrabna pupcia, a na prawym pó***ku napisane było: „Levi Strauss & Co” i była to naszywka oryginalna, bo Tola podróbek nie nosiła.

A jeśli chodzi o względy związane z psychiką Toli, a mogące mnie przyciągnąć, to muszę powiedzieć, że Tola miała duszę artystki. Najlepiej z całej klasy rysowała i malowała. Widać było, że jest czuła na piękno sztuk plastycznych. Kiedyś wróciła z kina bardzo podniecona. Dopiero po latach zrozumiałem czemu. To był film „Nosferatu wampir”. A każdy kadr filmu Herzoga to obraz. Dziś już nie robi się takich filmów, ale to był rok 1979. Jakże potwornym błędem z mojej strony było to, że ten film obejrzę dopiero w roku 1984 w krakowskim kinie „Kijów”, gdy Toli już przy mnie nie będzie (i nie będzie jej dla nikogo, bo wyjdzie za mąż). 

We wakacje wyjeżdżaliśmy z panią od chemii i z chętnymi z naszej klasy nad morze na dwutygodniowy obóz pod namiotem w miejscowości Kołoustki. 

Tam jeden z najbystrzejszych moich kolegów klasowych – Fabian Falski szybko zauważył, że lampię się Toli w cycki i przytomnie skomentował, że jestem Tolą zauroczony. Nie dziwota, że wyszedł na ludzi i jest dziś cenionym pośrednikiem handlowym jakiejś szanowanej korporacji medycznej i potrafi wcisnąć tabletkę kwasu acetylosalicylowego, 300 mg w cenie $100.

Obóz ten był jednak lekcją dojrzałości. Przyjechały bowiem do Kołoustek łobuziaki z naszego miasta, w tym Lolek Szpanowicz na simsonku i zaraz zaczął podrywać Tolę. Patrzę, a tu idzie Tola w skórzanej kurtce (bo nie było jeszcze globalnego ocieplenia i fundacji Viva!) z Lolkiem, wpółobjęci. Lolek ją obcałowuje, a oczy Toli płoną ze szczęścia, spełniło się jej dziewczęce marzenie: była dziewczyną gangstera.

Lolek był bowiem członkiem mitycznej grupy przestępczej, „Sombrerro”

image

„Somberro trVa!” wymalował ktoś na ulicach naszego miasta farbą na murze. Za jej szefa uchodził niejaki Norbert Grzdyl, dziś już nieżyjący, bo prawdziwi mężczyźni nie żyją długo. Norbert z kolei przywiózł jakiejś dziewczynie z sąsiedniego obozu wszystkie brudne ciuchy do wyprania; oczy tamtej dziewczyny jeszcze bardziej płonęły ze szczęścia niż oczy Toli, gdy wąchała te smrody. 

„Sombrerro” rządziło miastem i wieśniactwo musiało się po miejskich dyskotekach trzymać z daleka. Niemniej na chamskich festynach po wsiach członkowie gangu wracali czasami z wiejskiego festynu z poobijanymi ryjami, bo w walce na sztachety wieś ciągle była górą.

Wtedy zrozumiałem, że już nigdy nie pomuskam cycków Toli, nie dla psa kiełbasa. Muszę przyznać, że uświadomienie sobie stanu faktycznego przyniosło mi niemałą ulgę.

Najciekawsze jest to, że Tola mimo swej wyzywającej urody była w głębi duszy dziewczyną skromną i prowadziła się bez zarzutu. Lolek też nic nie zdziałał. A ona sama korzystając z przywilejów swej ponętności. sama sobie wybrała upatrzonego kandydata. Typowy przykład nadsamicy: stuprocentowe panowanie erotyczne nad mężczyzną.

Mimo to Tola jako artystka popełniała błędy wizerunkowe. To było pod sam koniec szkoły, tuż przed maturą. Był koniec kwietnia i zrobiło się nienormalnie ciepło, czuć było zbliżające się globalne ocieplenie. Zagnali nas na jakieś idiotyczne prace społeczne do Fabryki Foteli Miękkich, największej wówczas w naszym mieście.

Tola podniosła bluzkę do góry, ale – niby niechcący nieco za wysoko, tak by dół cycków było widać. Wrażenie było fatalne. Przecież cała, odwieczna sztuka szczucia chłopa cyckami polega na pokazywaniu coraz większego dekoltu i to działa. Gdy tymczasem zgniecione biustonoszem i nieco za wysoko podniesioną bluzką cycki Toli znalazły ujście dołem i jęły się przeciskać pod stanikiem, a całość wyglądała jak pęcherze po oparzeniu drugiego stopnia. Jak można tak zbezcześcić tak misterne dzieło natury! No, ale tak to jest z artystkami.

Ale okres szkoły to także inne pułapki: jak wybrać odpowiednią dla swej osobowości orientację seksualną w czasach, gdy nie było jeszcze lekcji wychowania seksualnego?

Czy to akurat dziewczyny muszą mnie pociągać, a nie chłopcy, kozy, czy wierzby płaczące?

Tutaj z pomocą przyszły dziewczyny z Pardubic, a konkretnie jedna. Wszystkie trzy wychowane tradycyjnie, skromne, religijne, moherowe, ale to był moher najwyższej światowej jakości.

Wracaliśmy z wycieczki do Warszawy jakimś trefnym, bo za małym autobusem. Spotkał mnie zaszczyt, że na kolanach usiadła mi Aśka Frodo (z męża Niewiemjak), dziewczyna ładna, skromna. Więc ją tam muskam po plecach tuż powyżej pupci, a ona mi tę rękę odsuwa. Zauważył to inny mój kolega – Czesiek Krowiński i szepcze do ucha: „czy byś z Aśką zgrzeszył”? Ja, że tak, ale to była półprawda: Aśka była ładna, ale szczupła, smukła i wysoka, a ja przecież wolę cycate. Niemniej jednak nabrałem pierwszych doświadczeń w kontaktach z kobietami: poczułem, że kobity są miłe w dotyku, nawet jeśli to nie są kobity w moim typie, zawszeć to baba. I tak zostałem heteroseksualistą. Za co Aśce dziękuję i przepraszam, że ją macałem.



Коммунизм победил!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości