Owszem, cała prawica. Środowisko "Do Rzeczy", bo niczym Wyborcza wykorzystuje teczki do skasowania osobistych przeciwników ideowych. Retoryka bitwy na argumenty merytoryczne na chwilę usiadła na ławce rezerwowych.
Z kolei osoby i media, które przypuściły wściekły atak na Cenckiewicza i Woyciechowskiego powielają wszelkie chwyty, ktore do tej pory z upodobaniem stosowała Wyborcza.
Mamy więc głupkowate rozważania, czy takie młodziaki jak Cenckiewicz, co to nie żyły w PRL mogą oceniać tamte realia. Od razu przypomina się Michnik ze swoimi "gnojkami z IPN-u". Ciekaw jestem kto w takim razie ma prawo wypowiadać się o bitwie pod Grunwaldem? Mamy prawo coś o tym pisać czy musimy czekać, aż jakiś nekromanta wskrzesi króla Jagiełłę?
Mamy też, typową dla Wyborczej, realizację ostatniej instrukcji jaką dostawali TW. Czyli, w razie ujawnienia zaprzeczać, a gdy zaprzeczać nie można to koniecznie umniejszać swoją rolę i wskazywać swoje inne zasługi i kwalifikacje.
Niektóre blogerskie asy nie omieszkały nawet wyciągnąć Cenckiewiczowi przeszłości dziadka, z którą to przeszłością przecież młody historyk rozliczył się sam, już na początku swojej kariery. Oczywiście o stryju oraz o bracie dziadka Grzegorza Brauna wszyscy milczą, no bo Pan Grzegorz jeszcze ostatecznie "prawdziwym patriotom" nie podpadł.
Nie jestem do końca pewien, które oblicze Wyborczej jest bardziej obrzydliwe, ale coś mi się jednak widzi, że chyba to drugie.
Inne tematy w dziale Polityka