sine sine
828
BLOG

Masakra (gastronomiczna) w dniu św. Walentego

sine sine Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Masakra w dniu św. Walentego odbyła się w Chicago. A konkretnie, w jakimś garażu.

Masakra gastronomiczna w dniu św. Walentego odbywa się w mojej okolicy. A konkretnie w Śródmieściu Warszawy (Północnym Śródmieściu). Ale podejrzewam, że odbywa się nie tylko w tej dzielnicy. I nie tylko w Warszawie.  

Otóż, zwykle w piątki, późnym popołudniem spotykam się z kumplem na plotki. Przy okazji jemy obiad lub wczesną kolację. Tym razem wypadło nam w dzień Masakry (lub Zakochanych – jak kto woli).  

Zwykle spotykamy się w zaprzyjaźnionej, sympatycznej i dobrze notowanej restauracji na ul. Traugutta. Wczoraj byłem tam na obiedzie i poprosiłem o rezerwację „swojego” stolika na dzisiaj. W odpowiedzi usłyszałem, że 14 lutego nie ma menu a la carte, nie ma menu lunchowego i nie ma menu dziennego. Jest tylko menu specjalne, „walentynkowe” a 129 PLN od osoby. To nie było złe menu, ale odrobinę się wkurzyłem, że ktoś chce mi narzucać to, co ewentualnie mogłem zjeść. Odwołałem rezerwację. Zadzwoniłem do kolejnej ulubionej restauracji na ul. Mazowieckiej i zarezerwowałem stolik.  

Przyszedłem i otrzymałem kolejne „Specjalne Menu Walentynkowe”. Za 120 PLN od osoby. To menu, w aspekcie gastronomicznym, odpowiadało mi bardziej, więc wraz z przyjacielem zostaliśmy tam na późny obiad. Było OK, ale musiałem wyznać, że kocham Jacka, bo inaczej nie byłoby Walentynek. 

Zaprzyjaźniony kelner, Robert, opisał mi mechanizm, który z punktu widzenia restauratorów jest racjonalny, choć niezbyt komfortowy dla gości.  

Otóż facet czuje się zobowiązany do zaproszenia swojej partnerki na walentynkową kolację. Ona się od...dala, on się od...dala i idą do restauracji. Potem zaczyna się budżetowanie. Po otrzymaniu karty facet traci apetyt (gastronomiczny). W tej sytuacji partnerce nie wypada jeść tego, co lubiłaby i chciała zjeść. Po otrzymaniu karty win, facet przypomina sobie, że wieczorem musi odwieźć mamusię, albo tatusia, gdziekolwiek. Partnerce nie wypada pić samej. Walentynkowa kolacje kończy się więc na dwóch szarlotkach za 40 PLN.  

Faceci! Dajcie sobie spokój. Albo nauczcie się gotować (taniej wyjdzie), albo nauczcie się okazywać uczucia głodnej i niedopitej partnerce. 

Restauratorzy! Przestańcie sobie robić jaja z tych, z których żyjecie.  

Wszyscy! Zapraszajcie swoje żony, dziewczyny i kochanki do restauracji tylko wtedy, gdy was na to stać. Dzień św. Walentego jest tylko jednym z 365/6 dni w roku. 

A poza tym: kons-TY-tuc-Ja. I Eu-ROPA> 

sine
O mnie sine

Nic ciekawego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości