sine sine
574
BLOG

Janusz Kondratiuk, wspomnienie osobiste

sine sine Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Aspirująca krytyczka filmowa @maia14 popełniła nie tak dawno tekst o – jak się okazało – ostatnim filmie Janusza Kondratiuka: https://www.salon24.pl/u/maia14/903758,jak-pies-z-kotem-z-naciskiem-na-gorzki

W komentarzu zarzuciłem aspirującej krytyczce zbytnią i niepotrzebną fraternizację z bohaterami tej recenzji.  

Aspirująca krytyczka nagrodziła mnie banem.  

Teraz czytam salonowy nekrolog reżysera i scenarzysty w/w filmu. Dołożyłem się do niego komentarzem, ponieważ bardzo Janusza lubiłem i wiadomość o Jego śmierci przyjąłem z wielkim smutkiem. Choć facet nie był młody i zdrowy, a nie widzieliśmy się od bardzo dawna.  

Czekam na jakiś komentarz aspirującej krytyczki pod tym nekrologiem. Piszę te słowa o godz.15.00. Poczekam do wieczora.  

Obydwa Kondratiuki były fenomenem polskiego kina. Dlaczego? Bo ich filmy – jakże różne stylistycznie – były ciepłe. Były ludzkie. Od Vegi i Smażowskiego się tego nie doczekamy.  

Ich filmy – szczególnie Andrzeja – były swoistymi samizdatami. Realizowanymi na krawędzi, albo i nawet poza krawędzią, oficjalnego kina PRL i „czeciejerpe”. 

I za to Wam, Kondratiuki, dziękuję z całego serca!  

Janusza poznałem u schyłku lat `70 ub. wieku. Dwie rzeczy zapisały mi się w pamięci szczególnie.  

Był wtedy związany z Małgosią Szurmiej. Niestety, ta Dziewczyna też już nie żyje. Mieszkali w jakiejś "rodzinnej willi Małgosi w Podkowie Leśnej. Kiedyś wybraliśmy się do ośrodka jeżdzieckiego TVP, który funkcjonował w tej miejscowości. Janusz uczył mnie, a raczej przypominał mi, sztukę anglezowania. „Stary” - mówił - „tego się nie zapomina! To tak, jakbyś pierdolił”.  

W sylwestra 1978/9 Małgosia i Janusz umyślili sobie wydać w Podkowie wielki bal. Nie wiem, kto i jak dokonał stosownie wielkich zakupów. Ale nastała zima stulecia i goście nie dojechali. A gospodarze zostali z kupą trunków i mięsa i wędlin. A trunki były wtedy łatwiejsze do osiągnięcia.  

No i gospodarze musieli konsumować ;-)))! Toteż konsumowali, a Janusz ułożył nawet stosowny wierszyk. Zaczynał się tak:

- Zawiało drogi, zawiało tory...” 

A kończył: 

„Ach mięso, mięso, mięso/ A nam się wszystkie ręce trzęsą!” 

Wszystko jakoś się zaczyna i jakoś kończy. Ale dziękuję Wam, Małgosiu i Januszu. Tobie też, Andrzeju, którego nie poznałem. I Tobie, Igo. 

sine
O mnie sine

Nic ciekawego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura