Sławomir Grabias Sławomir Grabias
3098
BLOG

Czy, jak i dlaczego państwo powinno pomóc kredytobiorcom w CHF

Sławomir Grabias Sławomir Grabias Polityka Obserwuj notkę 156

15 stycznia Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) podjął decyzję o rezygnacji z obrony parytetu wymiany franka po 1,20 euro. Stało się tak mimo, że jeszcze kilka dni wcześniej zapewniał, że nie ma mowy o odejściu od minimalnego kursu wymiany. Słowa nie dotrzymał, z dnia na dzień ogłosił odejście od dotychczasowej polityki, którą prowadził od 2011 roku. Jednego dnia runęła wiarygodność banku centralnego Szwajcarii, a jego działania zaczęły przypominać działania nie banku, ale bardziej funduszu hedgingowego, a już co najmniej banku inwestycyjnego. Kto wiedział wcześniej o zamiarach SNB ten jest dzisiaj bogatym człowiekiem. Wystarczyło zakupić szwajcarską walutę 15 stycznia, aby w ciągu piętnastu minut zarobić 40%. Używając do tej operacji lewarów lub praw pochodnych można było zarobić dużo, dużo więcej. Ci co mieli zarobić, zarobili. Ci co mieli stracić, stracili.

Kredyty w CHF w Polsce i krajach Europy Środkowo-Wschodniej pojawiły się w połowie lat 2000. Szybko zdobywały atrakcyjność stabilnością kursu indeksowanej waluty, wysokością stóp procentowych oraz renomą samej Szwajcarii, słynącej z mocnego, silnego i stabilnego sektora bankowego. Zaczęła się zakrojona na szeroką skalę akcja marketingowa promująca kredyty w tej właśnie walucie. Banki stosowały wyraźne preferencje wobec kredytobiorców starających się o kredyt w CHF, poprzez niższe prowizje od kredytów i marże, po samą zdolność kredytową klientów, co oznaczało, że przy danych zarobkach klient mógł otrzymać większą kwotę kredytu niż przy kredycie złotowym, przy zachowaniu tej samej wysokości rat. Czy obie strony transakcji zdawały sobie sprawę z ryzyka kursowego, które wkrótce miało się zrealizować, a które przeszło najśmielsze oczekiwania? Zaryzykuję twierdzenie, że nie.

Lata 2005-2008 były okresem wysokiego wzrostu gospodarczego, niskiego bezrobocia, wysokich inwestycji. Jednym słowem sytuacja była bardzo dobra, a ta często usypia czujność. Kredytobiorcy, w większości młodzi, niedoświadczeni ludzie, uważali naiwnie, że tak już będzie zawsze. Było to wszak niedługo po wejściu Polski do UE, więc mieli prawo tak sądzić.

Frank szwajcarski był walutą stabilną, jak już wcześniej wspomniałem miał wysoką renomę i bardzo dobry PR, ponadto stopy procentowe SNB były na niskim 1-proc. poziomie, podczas gdy WIBOR było to 6-7%. Dawało to wymierną różnicę w racie kredytowej.

Zarówno Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, jak i Centrum Adama Smitha wypowiadały się pozytywnie o kredytach w CHF, uznając że są dla kredytobiorców bardzo korzystne, a ryzyko kursowe niewielkie. Ośrodki eksperckie dodatkowo uśpiły tym samym czujność kredytobiorców. http://wiadomosci.onet.pl/frank-szwajcarski-20-razy-tak/z1psm?fb_action_ids=10203733577916368&fb_action_types=og.shares

Czy można więc powiedzieć, że kredytobiorcy wiedzieli co robią? Jest wiele przesłanek świadczących o tym, że zostali wprowadzeni w błąd przez ośrodki polityczne i eksperckie oraz przez … banki.

Dlaczego przez banki? Oprócz preferencji, które stosowały przy udzielaniu kredytów , o których pisałem wyżej, banki udzielając kredytów na 100% wartości mieszkania w szwajcarskiej walucie dawały kredytobiorcom sygnał, że ryzyko kursowe jest niewielkie. Czy była to forma wprowadzenia w błąd?

Czy z punktu widzenia banku rozsądne było udzielanie kredytów w CHF przy kursie 2 zł, a nawet 1,86 zł na 100% wartości lokalu? Nie było. Przy tym kursie wiadomo było, że frank jest niedowartościowany, a im niżej znajduje się kurs szwajcarskiej waluty tym ryzyko odbicia rośnie. Tym bardziej, że niski kurs franka wynikał z zawirowań na amerykańskim rynku subprime mortgage i odejścia od amerykańskiego dolara. Wiadomo było, że kurs CHF, a także euro, które wówczas kosztowało 3 zł, nie utrzyma się długo. A mimo to banki podejmowały ryzyko. Dlaczego więc mają nie ponieść konsekwencji swoich działań?

Zarówno kredytobiorcy jak i banki nie doceniły ryzyka. Frankowcy popełnili błąd życia, ale również banki popełniły błąd biznesowy, dlaczego więc tylko jedna strona toksycznego kredytu ma ponieść za to odpowiedzialność? Często czytam opinie w internecie, że frankowcy wiedzieli co robią, że widziały gały co brały. Moim zdaniem niezupełnie. Nie każdy jest ekonomistą, nie każdy jest jasnowidzem, nie każdy potrafi wróżyć z fusów. Znam wielu bankowców, a nawet analityków, dealerów walutowych posiadających kredyty w CHF. Też nie rozeznali ryzyka. A banki? Przedstawiciele banków mówią dziś cynicznie – trzeba było nie brać kredytu we frankach. Ja im odpowiadam – trzeba było nie dawać. Od banku oczekuje się większego rozeznania ryzyka kursowego, oczekuje się, że przemyśli tysiąckrotnie jakiś finansowy produkt, zanim zaoferuje go swoim klientom. Jeśli bank zaoferował kredyt w CHF, to kredytobiorca miał prawo sądzić, że produkt jest bezpieczny, że został dogłębnie przeanalizowany pod względem różnego rodzaju ryzyk. Okazuje się, że nie był. Banki zaoferowały trefną usługę i moim zdaniem powinny ponieść tego konsekwencje.

Jestem przeciwny twierdzeniu, że problemy frankowiczów to wyłącznie ich problemy. Nie, to problem Polski. 40% wszystkich kredytów to kredyty we frankach szwajcarskich. Ich wartość wg stanu na listopad 2014 to ok. 130 mld złotych. Po 15 stycznia 2015 o 30% więcej.  Raty kredytowe 700 tys. rodzin wzrosły o 30%, o tyle samo spadła wartość zabezpieczeń kredytów hipotecznych. Wiele rodzin już ma problemy z terminową obsługą swojego kredytu w CHF, a po 15 stycznia będzie ich jeszcze więcej. Szacuje się, że będzie to około kilkadziesiąt tysięcy. Wzrośnie udział złych kredytów co przełożyć się może na sytuację banków i akcję kredytową.

Jak pomóc frankowiczom?

  1.  Najlepiej byłoby, gdyby SNB powrócił do minimalnego kursu wymiany CHF na euro, najlepiej na poziomie 1,4 lub 1,5. Wówczas kurs CHF powinien spaść do poziomu ok. 3 zł. Wówczas kredytobiorcy mogliby przewalutować kredyt na złote. Czy jest to możliwe? O powrocie do walki o słabego franka mówił 15 stycznia na konferencji prasowej prezes SNB. Ale to co on mówi, jak się okazało, jest nic nie warte. Taka decyzja mogłaby być podjęta pod wpływem nacisku UE lub Polski, ale tego się nie spodziewam. Tusk jest dzisiaj bardziej niemieckim niż polskim politykiem, mógłby w tej sprawie spróbować coś zrobić, ale zapewne tego nie zrobi. Rząd polski, w odróżnieniu od rządu Węgier, który wybawił rodaków od toksycznych kredytów, nie interesują problemy Polaków. Ich interesują ich własne korzyści i apanaże.
  2. Należy wprowadzić ustawę ograniczającą odpowiedzialność kredytobiorcy za zobowiązania wynikające z kredytu do wartości finansowanej nieruchomości. Kredytobiorca powinien mieć prawo do oddania mieszkania, na które zaciągnął kredyt w CHF, a którego nie jest w stanie dalej obsługiwać, bez obaw o dalsze finansowe konsekwencje.
  3. Należy wprowadzić ustawę, na mocy której bank będzie miał obowiązek, na żądanie klienta, przewalutować kredyt w CHF na EUR po kursie średnim NBP. Euro jest walutą bardziej stabilną, płynną, mniej podatną na tak wielkie spekulacyjne ruchy niż CHF. Wiele rodzin zarabia w euro, a wzrost wartości tej waluty wpływa korzystniej na gospodarkę i jej konkurencyjność, a tym samym w dłuższym terminie może się przełożyć na wzrost płac. Umocnienie CHF wpływa na gospodarkę niekorzystnie, bo pozbawia 700 tys. gospodarstw domowych części kapitału konsumpcyjnego, co z kolei stłumi popyt wewnętrzny i dynamikę wzrostu PKB. Może się zdarzyć, ze CHF się osłabi do pewnego znośnego poziomu np. 3.30 – 3,60. Wówczas powinna istnieć możliwość przewalutowania kredytu na euro, której to możliwości dzisiaj nie ma.
  4. Wprowadzenie, zgodnie z propozycją Prawa i Sprawiedliwości, obowiązku zmiany umowy na żądanie klienta, na spłatę po sztywnym kursie po 3,50 zł za CHF. Nadwyżka powyżej tego kursu byłaby kosztem banku, a - jeśli CHF się osłabi – różnica między bieżącym kursem a kursem spłaty na korzyść banku, będzie jego zyskiem.

Ryzyko kursowe było przewidziane podczas zawierania kontraktu kredytowego, ale nie aż takie. Można więc uznać, że sytuacja ta, w której kurs rośnie 100% jest sytuacją nadzwyczajną uzasadniającą zmianę umowy i przeniesienie części odpowiedzialności na bank, który kredyt sprzedał.

Zarówno bank jak i kredytobiorca nie przewidzieli tak wielkiej zmiany kursu. Pomyliły się obie strony kontraktu kredytowego. Powinni się więc solidarnie podzielić ryzykiem. 3,50 zł za CHF to uczciwa propozycja. Zarówno klientowi jak i bankowi przynosi straty. Ale cóż, trzeba ponosić konsekwencje swoich działań. Solidarnie.

 

ekonomista politycznie nieobojętny, zwolennik nurtu ekonomii awangardowej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka