Dominik Smyrgała Dominik Smyrgała
702
BLOG

Przedsiębiorcze mamy obywatelkami drugiej kategorii

Dominik Smyrgała Dominik Smyrgała Gospodarka Obserwuj notkę 14

Ostatnio rozgorzała gorąca dyskusja na temat nowych zasad obliczania wysokości zasiłku macierzyńskiego dla mam prowadzących działalność gospodarczą. Teoretycznie nowelizacja ma wyeliminować wykorzystywnaie luki w systemie, dzięki której w pewnych warunkach - po wpłacie jednej tylko wysokiej składki, przez cały czas trwania zasiłku można było pobierać jego najwyższą wartość. Jak to w Polsce często bywa, wylano (nomen omen) dziecko z kąpielą.

W sprawie najcięższego zarzutu, że w myśl nowych przepisów zasiłek będzie wynosił 17,77 zł Ministerstwo Pracy broni się twierdząc, że taka sytuacja będzie miała miejsce „zaledwie” w listopadzie i grudniu br. (ewentualnie w też październiku, jeśli Prezydent zdąży podpisać ustawę w czerwcu). Od nowego roku będzie to już co najmniej 1000 zł dla wszystkich (będzie o tym jeszcze mowa dalej). Ciekawe jednak, co na to rodzice dzieci urodzonych w bieżącym roku.

Na profilu Ministerstwa na Twitterze pojawiły się złote rady w stylu, że „wciąż można opłacać wyższe składki i dostać wyższe świadczenie, ustawa tylko eliminuje nadużycia”. Czyli że np. samozatrudniające się mamy o przychodach rzędu 3 tys. złotych, mają np. 2 tys. przeznaczać na składki. Swoją drogą, wcale nie podwyższyłyby przysługującego im zasiłku jakoś drastycznie. Co więcej, aby nabyć uprawnienia do świadczeń w pożądanej wysokości, wyższe składki należy odprowadzać co najmniej przez rok. Nie wiadomo, gdzie urzędnicy Ministerstwa Pracy chodzili do szkoły, ale może dobrze byłoby sprawdzić, ile trwa ciąża kobiety. Warto też wiedzieć, że życie (i biologia) pisze swoje scenariusze i błogosławiony stan nie zawsze jest planowany. Lub nie z aż tak dużym wyprzedzeniem.

Wszystko to jednak są skutki, a nie przyczyny, i tak naprawdę sprawy drugorzędne. Dużo istotniejsze jest zupełnie co innego: przedsiębiorcze mamy są traktowane jak obywatelki drugiej kategorii. Za tę samą wysokość składki otrzymują bowiem niższe świadczenia, niż mamy pracujące na etacie. A zatem panie podejmujące ryzyko „pójścia na swoje”, do czego zresztą zachęcają je liczne kampanie społeczne i emitowane w telewizjach śniadaniowych „inspirujące” historyjki o braniu losu w swoje ręce, w istocie są za to karane. Wprawdzie w dyskusji pojawiają się argumenty, że przecież panie prowadzące działalność gospodarczą mogą nadal wystawiać faktury i rachunki, ale to oznacza konieczność podejmowania ogromnego wysiłku w celu osiągnięcia tego, co innym kobietom należy się automatycznie. Pomijając już karkołomne kombinacje mające na celu pogodzenie pracy zarobkowej z karmieniem, przewijaniem, kąpaniem, szczepieniami, wizytami u lekarza, brakiem snu, kolką niemowlęcą itd. Firmy są często jednoosobowe, więc żeby zachować ciągłość pracy lub nie stracić klienta, młode mamy nawet do szpitala wybierają się z laptopem, jeśli to akurat jest ich narzędzie pracy. A potem pracują z niemowlęciem przy piersi. Nie dość, że nie korzystają w tym tak trudnym dla nich okresie z pomocy państwa, to jeszcze cały czas je finansują, choćby swoim PIT-em.

Osobną kwestią jest to, że w wielu przypadkach otwarcie działalności gospodarczej nie jest wyborem, a koniecznością. Pracodawcy, świadomi zobowiązań nałożonych na nich przez rząd wobec młodych mam, nie ułatwiają paniom zdobycia zatrudnienia na etat. Z drugiej strony, trudno im się dziwić. W efekcie wiele kobiet będących w najlepszym wieku do tego, by mieć dzieci, pracuje na samozatrudnieniu. Ze zwykłej ludzkiej odpowiedzialności, trudno im podjąć decyzję o macierzyństwie. a aktualne zmiany im tego nie ułatwiają. Z czasem doprowadzi to do sytuacji znanej z tak szeroko dyskutowanego ostatnio spotu „Nie zdążyłam zostać mamą”, choć z innych przyczyn. Ewentualnie mamy pozamykają swoje firmy, bo skoro jako bezrobotne mają dostać dokładnie tyle samo, to po co mają płacić składki na ZUS? Zwłaszcza, że mając dzieci i mając do dyspozycji ograniczoną ilość czasu trudno liczyć na oszałamiające przychody. Zatem często okazuje się, że zysków wystarcza im jedynie na opłacenie składek.

Skutki reformy będą opłakane, a wobec dramatycznej sytuacji demograficzno-emigracyjnej, wręcz tragiczne. Można się spodziewać, że powyższy mechanizm doprowadzi do sytuacji, w której będzie ubywać młodych kobiet zatrudnionych na etatach, przybywać na samozatrudnieniu (bo przecież w ten sposób i rząd, i przedsiębiorcy pozbywają się swoich zobowiązań), a więc znowu przybędzie bodźców zniechęcających do posiadania dzieci.

Wygląda zatem na to, że przedsiębiorcze mamy poniosą odpowiedzialność zbiorową za błędne planowanie polityki rodzinnej przez rząd i grupę kobiet wyłudzających świadczenia. Jest to upiorny relikt komunistycznej mentalności, ciągle pokutującej w polskiej administracji. Tak jak kiedyś w ramach walki z kontrrewolucją i sabotażem prześladowano kułaków, spekulantów, badylarzy i prywaciarzy, tak dziś prowadzące działalność gospodarczą panie są traktowane jako obywatelki drugiej kategorii. A dzieci to przecież nie fanaberia matek.

 

Tekst ukazał się na Forum Inicjatyw Bezpieczeństwo-Rozwój-Energia FIBRE.

Dawniej blog nosił tytuł "Realna analiza" i dotyczył głównie polityki międzynarodowej. Potem przejściowo pisałem o książkach, następnie znowu wróciłem do analiz politologicznych. Ponieważ jednak od pewnego czasu wykonuję je zawodowo, przez pewien czas poświęcony będzie tematom różnym. Osoby piszące pod pseudonimem i równocześnie atakujące dyskutantów oraz używające wulgaryzmów uznaje się niniejszym za pozbawione zdolności honorowej i banuje po pierwszym incydencie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka