Sosenka Sosenka
81
BLOG

Deszczowy las

Sosenka Sosenka Rozmaitości Obserwuj notkę 45

Jechałam późnym popołudniem przez duży park. Uciekałam właściwie przed ołowianymi chmurami, które lubię, bo towarzyszą pogodzie, podczas której w dali dobrze widać góry, ale teraz akurat nie chciałam się z nimi spotkać (zniosę na sobie każdy mokry przyodziewek z wyjątkiem mokrych dżinsów).

Zjechałam z białej, żwirowej drogi, zanurzonej w pogodnej zieleni, przez mostek, i w dół, w ponury półmrok. Jeszcze nie zaczęło padać, a  ja tam już poczułam zapach deszczowego lasu. Najpierw - nutę drewna. Skad wziął się tam zapach drewna palonego w kominku chatek studenckich, nie wiem. Nie widać było dymu z  żadnego ogniska. Ale to był ten sam zapach, jaki znam z marszów w deszczu

Wychodzimy z kwatery o takiej porze, gdy nikt z porządnych wczasowiczów nie wytknie nosa za próg (raczej pije kolejną kawę, ogląda filmy). Gdy już przebrniemy mokre ściernisko, wchodzimy do szumiącego lasu. Szumi woda, ściekająca po liściach buków. Tak dobrze zatrzymują one wodę, że można bardzo długo iść bez ortalionu na sobie, a tylko czuć pojedyncze krople, a może własny pot. Ta muzyka pomaga się odprężyć i odpocząć nawet po morderczym podejściu. Jest łagodna... i wiadomo, że nie oznacza "rynny".  Deszcz pada "tam" - tutaj dociera tylko dźwięk...

I sam las staje się wtedy naszym jedynym opiekunem, od którego zależy suche ubranie, odpoczynek i dotarcie do celu. Wczoraj mógł być jasnozielony, prześwietlony słońcem. A teraz, prawdę mówiąc, czuję lekki dreszcz, kiedy wchodzę w ciemny tunel drzew. Bo zaraz się okazuje, że echo naszych kroków jest jedynym echem kroków na całej tej połaci. Do takiego lasu wchodzę tak, jak wchodzę do miejsca świętego, albo w środek ruin.  Ostrożnie przysiadamy na bali drewnianej i cicho rozmawiamy, dzieląc się herbatą. Jesteśmy tu sami i las jest tylko dla nas. A może my dla niego? Nie chce się jakoś mówić głośno, jak gdybyśmy nie chcieli zbudzić jakiegoś licha. Albo - jak gdyby to las wtedy mówił, i trzeba iśc, milcząc, i pozwolić mu się prowadzić.

Więc las deszczowy szumi, czyli śpiewa, i mówi. Ale pachnie też.

W czasie upału czuć usypiajacy zapach igieł i żywicy. A w taki chłodny, wilgotny dzień czuć grzyby, których nikt nie widział, wilgotną ziemię, może torf. Ulubiona nuta w tym miejscu i czasie zależy oczywiście, jak długo idziemy i jak ciężkie mamy na sobie plecaki, ale przy zmęczeniu najbardziej pociąga zapach palonego drewna. Właśnie to coś, com dziś wciągnęła w nozdrza we wrocławskim parku. Dociera to do nas po długim czasie, i już wiadomo, że w tej ciszy, głuszy, gdzie jednymi śladami ludzkiej działalności są śmieci, znajdziemy wiatrak kilku białych tabliczek PTTK, a na sąsiednim drzewie małą drewnianą, ręcznie robioną tabliczkę z napisem: "Chatka Wędrownika 200 m". Tamte idą ubitymi drogami. Ta prowadzi jakąś dróżką. Bez znaków, ale po dymie drewiennym...

Ten dym. Kto go zna, ten wie, jak długo można dobrowolnie tkwić przy kominie w mokrych butach, przepoconym polarze i na głodzie, zamiast od razu  zakwaterować się w pokoju. I jak zwyczajnie przechodzi się od żaru ogniska w wilgotny ziąb za drzwiami, żeby obejrzeć gwiazdy. Między innymi dlatego dobrze jest pokonywać deszczowy las. Dla zapachu drewna, niewyszukanych smakołyków podawanych przy tym ogniu.

Ale na razie idziemy. Szum deszczu jest coraz mocniejszy, bo las się przerzedza, i wtedy noga sama trafia w czarną kałużę, koleinę. Ostry ból oczu, przyzwyczajonych do czarno-brązowej ciemności. Światło. Polana. Dach, z którego sączy się biała smuga, jaką poczuliśmy jeszcze między drzewami. Mam teraz pędzić prosto do drzwi, przez strugi wody. Ale nie. Odwracam się wtedy za siebie i widzę otwartą wciąż bramę lasu... i chociaż cały dzień wędrowałam do domu przez tę ciemną przestrzeń, teraz wydaje mi się bardzo dobra i przyjazna. Wcale niestraszna. Bo przecież deszczowy las,  choć czasem całymi godzinami, ale zawsze prowadzi do dachu nad głową. Czy to szałas, czy chatka, czy rozwalający się przystanek PKS.  Więc wtedy, gdy po prawej ręce mam dom, ze światełkiem w środku, a po lewej coraz bardziej ciemny las, mam nagle ochotę do niego wrócić. Tak, jak się wraca do starego przyjaciela od herbat, rozmów i wspólnego milczenia. Tak. Myślę, że to dlatego, że ten las do mnie mówi...

 

Zresztą. Popatrzyłam. Moja deszczowa kolekcja:

 

Deszcz na szlaku
 
Deszczowe Tatry
 
Deszczowe schronisko
 
 
i trochę też

http://sosenka.salon24.pl/41195,zaklinacz-deszczu

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (45)

Inne tematy w dziale Rozmaitości