Spartakus Spartakus
376
BLOG

Wiedza tajemna

Spartakus Spartakus Polityka Obserwuj notkę 5

W komunie szkoły zawodowe mieściły się przy każdym zakładzie produkcyjnym.
Na każdej ulicy i w każdym miasteczku była przynajmniej jedna szkoła budowlana, rolnicza, krawiecka lub mechaniczna.
Z ponad stu tysięcy "zawodówek" zostało zaledwie kilka tysięcy.
Wraz z likwidacją zakładów produkcyjnych zniknęły też szkoły przyzakładowe.

Prestiż zawodowy pracownika wykwalifikowanego jest bardzo niski. Pojecie mistrza zawodu, majstra, nauczyciela wyparowało, a duma z profesji, z własnych umiejętności została zastąpiona przez frustarcje.
Nikt nie chwali się ojcem stolarzem. Zresztą zakładów już nie ma, więc i stary stolarz jest już przeważnie bezrobotny.


Marne są nasze szanse na skorzystanie z usług murarza wykształconego w "budowlance".

Cała sztuka architektury oparta na genialnej wyobraźni i talentach artystów budujących dzieła, które przez wieki możemy podziwiać została zdeprecjonowana do rangi robót budowlanych nie wymagających żadnych kwalifikacji.

A przecież była to sztuka certyfikowana, trudno dostępna, wiedza tajemna, stąd pochodzi nazwa "wolnomularstwo" czyli masoneria, która, jako stowarzyszenie wtajemniczonych, strzegło tajemnic warsztatu.

Dzisiaj, w dobie komputerów kieszonkowych nie sposób znaleźć wykształconego stolarza, który umiałby zrobić drewniane schody.

To wbrew pozorom duża sztuka, wymagająca zdolności koncepcyjnego myślenia i szczegółowych obliczeń.

Nie zdarzyło mi się spotkać hydraulika, który mógłby się pochwalić formalnym wykształceniem w swoim zawodzie.

Teraz każdy absolwent szkoły średniej (ogólnokształcącej, oczywiście) marzy, żeby zrobic maturę i dostać się na jakieś "fajne" (łatwe) studia.


Z daleka najlepiej wygląda politologia, nie trzeba wkuwac słówek, czytać książek, ani zmagac się z matematyką. A na polityce przecież każdy się zna.

Stąd niesłabnące zainteresowanie wydziałami politycznymi, uczelnie komercyjne przyjmą każdego chętnego, który za studia zapłaci, bo nie są potrzebne laboratoria, sprzęt badawczy, wystarczy postawić wykładowcę i pozwolić mu przemawiać.

Nakłady na naukę w uczelniach państwowych dawno zostały przez naszą Panią Minister Barbarę K. dokładnie policzone, udowodnione zostało, że kształcenie politologów, socjologów i psychologów jest najtańsze, co w dobie liberalizmu uznano za czynnik priorytetowy.

A w innych krajach - pozwolę sobie posłużyć się ulubionym argumentem naszego Pana Premiera  - tak więc w innych krajach szkolnictwo zawodowe jest podstawą edukacji, dostępne są różnego rodzaju kursy, treningi, szkolenia na każdym możliwym poziomie.

Ceny są zdecydowanie niższe niż w Polsce.
Dla przykładu: szkolenie dla managerów w Phoenix University trwające 7 tygodni (56 godzin) kosztowało mnie 700 dolarów. Takie samo szkolenie - dające ten sam certfikat organizowane przez polską firmę szkoleniową trwa 3 dni (24 godziny) i kosztuje ponad 6 tysięcy złotych.
Ciekawe, że IBM w Polsce liczy sobie za to samo 2,5 tysiąca dolarów, po prostu potrafią zarabiać. Naszym kosztem, oczywiście.


W Niemczech znakomicie funkcjonują szkoły tworzone na własny użytek przez takie firmy jak Mercedez Benz czy Henkel. Odliczenia podatkowe na działalność takich szkół działają motywująco na kadrę zarządzającą firmą.

Strategia zarządzania panstwem nie przewiduje w Polsce żadnych regulacji dotyczących cen kursów, obowiązuje pełna dowolność, liberalizm, wolny rynek, dżungla.

W latach 90-tych 85 % szkół zawodowych zamknięto decyzją osób odpowiedzialnych za strategię rozwoju państwa jako organizacji.
Nie wierzę, że to była decyzja przypadkowa.
W rezultacie straciło pracę wiele tysięcy nauczycieli a młodzież skazana została na męczarnie w ogólniakach.
Męczarnie, bo mało kto ma  potencjał intelektualny i odporność wystarczającą żeby przebrnąć przez holokaust jaki naszym dzieciom sprawia ciągle reformowana, niespójna programowo, chaotyczna przez rozjechane programy autorskie, sponiewierana brakiem jakichkolwiek zasad - polska szkoła.

Uczeń systematycznie maltretowany psychicznie przez całe swoje kilkunastoletnie życie wychodzi ze szkoły z poczuciem, na które pracowała armia nauczycieli, że jest kompletnym debilem.
Wie, że o pracę po maturze będzie bardzo trudno, a jeśli się uda to ostatecznie dostanie miesięcznie dwie dniówki wynagrodzenia Greka.
Z wyrywkowymi strzępami wiedzy w głowie, w całkowitym poczuciu własnej nieprzydatności na rynku pracy i z potrzebami przetrwania uwarunkowanymi genetycznie (czasem trzeba coś zjeść) - udaje się do najbliższej uczelni wyższej, gdzie ma zamiar uzyskać niezbędne do życia dyplomy.

Płacąc za studia kwoty amerykańskie ( semestr w USA kosztuje od 600 dolarów, czyli taniej niż na jakiejkolwiek polskiej uczelni) oddaje sie w ręce kadry profesorskiej.

Oto ta kadra, kilka przykładów wykładowców politologii:

Prof. dr hab. Leszek Kasprzyk, profesor zwyczajny Uniwersytet Warszawski; Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych; Instytut Stosunków Międzynarodowych Absolwent Wydziału Konsularnego Akademii Handlowej w Krakowie oraz Szkoły Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego (1949). Doktor nauk ekonomicznych (1958). Doktor habilitowany (1962). Profesor nadzwyczajny od 1972 r.; profesor zwyczajny od 1978 r. W Instytucie Stosunków Międzynarodowych od 1980 r.

Prof. dr hab. Stanisław Parzymies, profesor UW - absolwent Wydziału Dyplomatyczno-Konsularnego Szkoły Głównej Służby Zagranicznej w Warszawie (1961).

Prof. dr hab. Bolesław Balcerowicz, profesor UW, Absolwent  Akademii Sztabu Generalnego w Moskwie (1980).

Prof. dr hab. Marian Orzechowski, profesor UW - W 1955 ukończył studia na Uniwersytecie w Leningradzie. Sekretarz KC PZPR, Członek Biura Politycznego, poseł na Sejm kontraktowy, ostatni w historii przewodniczący Klubu Poselskiego PZPR. Założyciel PRON.

Prof. dr hab. Janusz Reykowski, profesor UW. Uczestnik Okrągłego Stołu po stronie rządowej.

Prof. dr hab. Zbigniew Gertych - profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Prezydium PAN, mason, członek Tymczasowego Parlamentu Świata, przez dwie kadencje piastował funkcję Wielkiego Mistrza Wielkiego Wschodu Polski.

Prof. dr hab. Mirosław Sułek , profesor UW - Absolwent Wydziału Nauk Ekonomicznych Wojskowej Akademii Politycznej 1982.

Prof. dr hab. Tadeusz Iwiński - w 1981 Wyższa Szkoła Nauk Społecznych przy KC PZPR przyznała mu stopień doktora habilitowanego w zakresie nauk politycznych.

prof. dr hab. Dariusz Rosati członek rady nadzorczej FOZZ, sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR na SGPiS, współracował z SB.

dr Józef Oleksy - dziekan i wykładowca na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Akademii Finansów, i na SGH.

I tak dalej, i tak dalej.

Dysertacje tych naukowców są dostępne od publikacji po roku 1990. Tytuły wcześniejszych prac nie są publikowane w internecie a przecież dzisiejsi profesorowie w większości doktoryzowali sie w latach 70-tych, a więc jakieś prace naukowe prowadzili, ale widocznie nie ma się czym chwalić.

A teraz nauczają nasze dzieci.


Wykładają im swoję teorię na politykę,  każą im wkuwać poglądy komunistycznych aparatczyków i odpytują z nich na egzaminach.

To nie jest wina młodych ludzi, że wybierają takie kierunki studiów jakie są dostępne.

Nie istnieją przecież kursy Obsługi Klienta (Customer Service jak na uczelniach w USA).

Prof. Wojciech Cellary odważnie wygłosił swoją opinię na temat małej wartości rynkowej niektórych kierunków studiów.
Gazeta Wyborcza stanęła w obronie wydziałów nauk społecznych:
"Prof. Cellary deprecjonuje nauki humanistyczne i społeczne. Powiem wprost: napuszcza. "Socjolog to brzmi dumnie - kiedyś socjologów można było policzyć na palcach jednej ręki. Ale 100 tysięcy socjologów? Ile każdy Polak musiałby zamawiać badań socjologicznych i płacić za nie, aby 100 tys. socjologów miało godziwe pensja?" Pyta profesor." (Ireneusz Jeziorski 19.05.2012)

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,11759208,Czlowiek_jednowymiarowy_wedlug_prof__Cellarego__list_.html#ixzz2UugWj4HJ

Ale państwo nie ma żadnej strategii kształcenia młodzieży.

W takim razie czym zajmuje się Ministerstwo Edukacji Narodowej?

Prawica postuluje ochronę dzieci przed polską szkołą do 7 roku życia.
Moi żydowscy przyjaciele prowadzają swoje dzieci od 3 roku życia na zajęcia z malowania, na naukę tańca, śpiewu i gier zespołowych. Później w elitarnych szkołach młodzież pobiera naukę prawdziwej ekonomii i wszystkiego co jest potrzebne do prowadzeniu biznesu.

W Polsce szkoła niczego dobrego nie potrafi nauczyć ale potrafi zniszczyć indywidualizm.

Co na to Profesor Gliński ze swoim programem:
"9. Zwiększenie udziału organizacji pozarządowych w realizacji usług społecznych w prowadzeniu szkół i innych placówek oświatowych, jednostek ochrony zdrowia, kultury i sztuki, placówek opiekuńczych i innych. Tak by obywatele mieli bezpośredni wpływ na swoje instytucje, szkołę, przedszkole czy dom kultury.
 10. Utworzenie Funduszu Inicjatyw Edukacyjnych wspierającego tworzenie i rozwój małych szkół kreujących innowacyjne formy kształcenia."
http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/program-naprawy-polski-prof-glinskiego,6917330788


To znaczy, jak rozumiem, że my będziemy płacić podatki na edukację a realizacją prowadzenia szkół zajmą się bliżej niesprecyzowane organizacje pozarządowe.

Coś mi tu nie gra.
 

Spartakus
O mnie Spartakus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka