Wśród gratulujących prezydentowi-elektowi wyboru na to niezmiernie ważne stanowisko znalazł sie także Donald Tusk - przewodniczący (a jakże) Rady Europy. Wykorzystał (jak zawsze w swoim stylu) okazję do budowania swojej pozycji.
Przewodniczący Rady Europy organizuje tejże Rady posiedzenia i to wszystko; znaczy mniej niż lider każdego państwa z UE. Jemu jednak wydaje sie, że coś znaczy i w tym duchu się wypowiada. Śmieszna figura. Przedwczoraj popełnił dowcip (rzekomo autorstwa Pani Tusk), iż jeden Donald w polityce wystarcz.
Dla uzmysłowienia ukrytego w dowcipie nietaktu Tuska przytoczę historyczną anegdotę: Otóż młody jeszcze Wolter, po jakimś spotkaniu z arystokratami, w którym uczestniczył na zasadzie obiecującego poety-trefnisia napisał w gazecie: "Każdy z nas był tam księciem, lub poetą". Owi książęta za taką zuchwałość kazali go kijami obić...
Teraz namawia (poucza) prezydenta elekta wybranego na najważniejsze stanowisko w świecie, że musi on być "przewidywalny". Na tej przewidywalności zasadzała się cała międzynarodowa Tuskowa kariera, z jednym wszakże zastrzeżeniem - słowo "przewidywalność" w jego wydaniu, to "posłuszeństwo". Zresztą tak się to utarło, iż polityk przewidywalny, to polityk posłuszny. W swoim zadufaniu ten mały podwórkowy piłkarz się zagalopował - niby wobec kogo miałby być prezydent US posłuszny. Zaufał mu naród i będzie odpowiadał przed Bogiem i historią, a nie przed urzędniczyną siedzącym w Brukseli i posłusznie wypełniającym polecenia Berlina i Paryża...
Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka