Jakby niezauważona, cicho upływa 35. rocznica śmierci Stanisława Pyjasa, brutalnie pobitego studenta V roku filologii polskiej na UJ w Krakowie. Krople deszczu uderzające o płytę nagrobną są smutnym epilogiem tragicznych wydarzeń.
Gilowice, pochmurny dzień 7 maja 2012 r. Na tutejszym cmentarzu, gdzie leży pochowany Pyjas, pustki. Każdego roku tablicę nagrobną przykrywają wieńce, dzbany i znicze. Dziś pali się kilka lampek, leży mały wieniec, ktoś wsadził parę kwiatków do słoika po majonezie. O śmierci wydaje się pamiętać chyba tylko reporterka Telewizji Polskiej, przemykająca korytarzami Urzędu Gminy Gilowice. "Maj. To chyba o Pyjasa chodzi" - stwierdza w końcu jedna urzędniczka, widząc mikrofon i kamerę.
"Żyję, nie widząc gwiazd
Mówię, nie rozumiejąc słów
Czekam, nie licząc dni
Aż ktoś przebije ten mur."
Słowa Wojaczka umieszczone na płycie nagrobnej mówią dziś więcej o Pyjasie, niż prasowe wzmianki czy fragmenty podręczników do historii najnowszej. Jednak nie miejsce tu, aby przypominać dokładnie tragiczne okoliczności śmierci studenta. Choć przypominać nigdy dość.
Śmierć Pyjasa stała się współczesnym toposem. Obecna (albo nieobecna) w literaturze ("Dolina Nicości"), czy filmie ("Gry uliczne") jest symbolem mocno upolitycznionym. Ta historia dzieli różne środowiska. Także lokalne.
Wystarczy przytoczyć regionalną aferę sprzed kilku lat, gdy musiano zdecydować się na wybór patrona Gimnazjum w Gilowicach. Część społeczności lokalnej sądziła, że szkole winien patronować najbardziej znany rodak, symbol opozycji studenckiej w latach PRL-u i obiecujący poeta, Stanisław Pyjas. Oponenci jednak optowali za św. Królową Jadwigą, jako wyborem mniej kontrowersyjnym. Ostateczny argument, który zdecydował o wyborze świętej, brzmiał mniej więcej: "a co, jeżeli okaże się, że faktycznie spadł pijany ze schodów"?
Stanisława Pyjas, matka zabitego, opowiadała jakiś czas temu równie ciekawą anegdotę. Otóż, w połowie lat 90' lokalna "Gazeta Żywiecka" publikowała dawne zdjęcia z historii regionu i prosiła o rozpoznanie osób uchwyconych w kadrze - na tych, którzy się rozpoznali, czekała niewielka nagroda pieniężna. Przypadek chciał, że wydrukowano zdjęcie przedstawienia na żywieckim rynku, na którym widniał licealista Stanisław Pyjas, odgrywający jedną z ról w spektaklu. Pani Pyjas zidentyfikowała oczywiście syna i udała się do redakcji "Gazety Żywieckiej". Tam zapadła konsternacja, matkę zamordowanego studenta odesłano, a w następnym numerze oczywiście nie zająknięto się o tym, kogo przedstawiało zdjęcie.
Stanisław Pyjas został brutalnie pobity w nocy z 6/7 maja 1977 r. Jego ciało odnaleziono w kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie. Przypomina o tym wmurowana na miejscu zbrodni tablica, pod którą co roku składają kwiaty studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego i reprezentacje różnych środowisk. Pamięć o Pyjasie trwa jako dowód zbrodniczości systemu komunistycznego. I jako taka trwać musi.
Inne tematy w dziale Kultura