Staszek Wicher Staszek Wicher
1423
BLOG

ZA STARY NA KARĘ? Kiszczak i inni staruszkowie

Staszek Wicher Staszek Wicher Polityka Obserwuj notkę 19

Choć ostatnio trochę  czepiałem się Piotra Zychowicza za jego bardzo emocjonalne i wybiórcze podejście do tematów historycznych, to zdecydowanie podzielam jego oburzenie odsuwaniem w czasie pierwszej rozprawy procesu o współudział w śmierci górników z kopalni "Wujek" w 1981 r., spowodowane problemami zdrowotnymi 87-letniego gen. Czesława Kiszczaka ("Historyczny Telegraf" w dzisiejszym numerze "Uważam Rze"). Zadziwiają mnie również głosy wielu apologetów m.in. gen. Wojciecha Jaruzelskiego, wyrażające opinię, jakoby starszych ludzi trzeba zostawić w spokoju. Na sprawiedliwość bowiem nigdy nie jest za późno.

Poniżej kilka przykładów "staruszków", których jednak udało się - choćby tylko symbolicznie - skazać, pomimo podeszłego wieku. Chcę także podkreślić, że nie o jakąś zawiść i nienawiść tu idzie, ale o fundamentalny przywilej ludzi wolnego i demokratycznego kraju, którzy chcą wierzyć, że żadne przestępstwo popełnione wobec  nich albo ich ojców, nie ujdzie uwadze wymiaru sprawiedliwości. Oto jak nieraz czyniono jej zadość...

 

Z dalekich krajów...

Zgłębiając temat "skazanych staruszków" od razu przychodzi na myśl sprawa dość świeża - skazanie byłego prezydenta Egiptu 83-letniego Hosniego Mubaraka. Dyktator, którzy rządził Egiptem w latach 1981-2011 w dniu 2 czerwca 2012 r. skazany został decyzją kairskiego sądu na karę dożywocia za współudział w zabójstwie ok. 850 demonstrantów. Mubarak na sali sądowej był przykuty do szpitalnego łóżka, a na ostatnią rozprawę przywieziono go śmigłowcem. Zbyt łagodny, zdaniem wielu Egipcjan, wyrok spowodował kolejne fale protestów w kraju.

Przykład powyższy oczywiście nie jest miarodajny w odniesieniu do procesu Kiszczaka - ktoś powie: inna kultura, nagły wybuch trzydzieści lat tłumionej nienawiści, fala uniesienia, etc. W pewnym sensie tak, oczywiście, ale z drugiej strony Mubaraka nie zaszczuto w ulicznych samosądzie, jak sąsiedniego dyktatora Muammara al-Kaddafiego. Wyrok na byłym prezydencie Egiptu w oczach wielu opiniotwórczych środowisk świata zachodniego uchodził za dowód demokratyzacji społeczeństwa i struktur władzy.

Szukając przykładu starszego pana skazanego w kraju o bardziej demokratycznym obliczu docieramy do Argentyny. 15 kwietnia 2011 r. skazany został na dożywocie przez sąd w Buenos Aires 83-letni Reynaldo Benito Bignone. Ostatni dyktator wojskowy Argentyny (1982-1983) obciążony został winą m.in. popełnienia dziesięciu morderstw politycznych. Wcześniej, w kwietniu 2010 r. uznano go winnym torturowania i zabójstw politycznych w okresie 1976-1983. Ponadto byłego prezydenta skazano na karę 25 lat więzienia za śmierć ponad pięćdziesięciu osób w koszarach Campo de Mayo. Choć Bignone był uważany za jednego z mniej krwawych dyktatorów, to w Argentynie nikt głośno nie oponował przy skazywaniu go na najwyższy wymiar kary. Byłego generała czeka jeszcze proces o współudział w porwaniu 35 dzieci, których matki uznane zostały za "zaginione".

Podobnego losu wcześniej doczekał się jeden z poprzedników Bignone, Jorge Rafael Videla, który w wieku 85 lat skazany został na dożywocie. Wyrok zapadł w argentyńskiej Córdobie, 22 grudnia 2010 r. Choć Videla zdecydowanie zwalczał terrorystyczne bojówki komunistyczne, to stosował wojskowe metody rozwiązywania problemów nie tylko wobec osób, którym udowodniono marksistowski terroryzm. W kraju, w którym powołał rządy junty wojskowej nazywane Proceso de Reorganización Nacional, po prawie trzydziestu latach sąd uznał go winnym śmierci 31 przeciwników politycznych.

 

Argentyński sąd skazał Jorge Videlę na dożywocie

 

Kary nie uniknęli niektórzy przywódcy zbrodniczego reżimu Czerwonych Khmerów. Tu sytuacja jest nieco odmienna, bo procesy trwają przed utworzonym w 2003, ale działającym od 2006 r. międzynarodowym Trybunałem ds. Zbrodni Czerwonych Khmerów, finansowanym przez ONZ - większe miała zatem znaczenie międzynarodowa opinia publiczna, zdruzgotana wychodzącymi na jaw metodami działania i krwawymi zbrodniami reżimu. Nikomu na myśl nie przeszło, by oskarżonych "staruszków" bronić ich podeszłym wiekiem. Pierwszym skazanym był 68-letni Kaing Guek Eav, znany jako towarzysz "Duch", który w okresie rządów Pol Pota kierował więzieniem-katownią Tuol Sleng. Torturami wymuszano tam zeznania, a potem zsyłano podejrzanych na tzw. pola śmierci. Przez mury katowni, znanej jako obiekt S-21, przeszło ponad 16 tysięcy osób, z których większość zginęła. Trybunał uznał Ducha winnym morderstw, tortur, gwałtów oraz zbrodni przeciwko ludności i wymierzył karę 35 lat więzienia. W lutym tego roku 70-letniemu Duchowi karę zmieniono na dożywocie - nikt nie zważał na wiek, a satysfakcja z wyroku odbiła się głośnym echem na całym świecie.

 

Towarzysz "Duch" na sali sądowej

 

W Phnom Penh sądzony jest nieco starszy, bo 86-letni Nuon Chea, głowny ideolog komunistycznego reżimu, prawa ręka Pol Pota, znany jako Brat Numer Dwa. W 2007 r. ukrywającego się w dżungli w Pailin zbrodniarza-staruszka bez zbędnych ceregieli wyciągnęli agenci zachodnich służb specjalnych i helikopterem przewieźli do aresztu w stolicy Kambodży, gdzie oskarżony został o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Mimo podeszłego wieku Chea nie wyraził skruchy - mało tego, maju 2011 na sali sądowej przekonywał, że Czerwoni Khmerzy nie byli złymi ludźmi, nie byli kryminalistami. To Wietnamczycy zabijali Kambodżan. Sądzeni przed trybunałem są również były prezydent Demokratycznej Kampuczy 81-letni Khieu Samphan, oraz  87-letni Ieng Sary, minister spraw zagranicznych Kampuczy w latach 1975-1979. Obaj oskarżani o zbrodnie przeciwko ludzkości.

 

Proces niemłodego Brata Numer Dwa, 2011

 

Bliżej: naziści, których szukał świat

Zdecydowanie mniej egzotyczne dla mieszkańców Europy, lecz bardziej dla nich gorzkie, są procesy nazistowskich zbrodniarzy, często możliwe tylko dzięki bezceremonialnym metodom izraelskich służb specjalnych.

Najgłośniejszym procesem, zakończonym wyrokiem kary śmierci, był sąd na Adolfem Eichmannem, koordynatorem i wykonawcą planu Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej. W chwili wykonania wyroku miał on jednak niespełna 55 lat, więc nie może być uznany za "skazanego staruszka". Takich jednak było wielu.

88-letniemu Białorusinowi Michaiłowi Gorszkowowi wciąż nie przedstawiono aktu oskarżenia, lecz od kilku lat trwa śledztwo w sprawie przestępstw, których miał się dopuścić. Gorszkow w roku 1943, według wiadomości Centrum Wiesenthala, brał udział w zabójstwie trzech tysięcy Żydów w słuckim getcie. Od 1953 r. był obywatelem USA, w 2002 deportowano go do Estonii, gdzie czeka na proces.

17 marca tego roku zmarł inny zbrodniarz wojenny, Ukrainiec Iwan Demianiuk (John Demjanjuk). Ponura historia Demianiuka zaczyna się jeszcze w Armii Czerwonej, w której służył w początkach II wojny światowej. Wzięty do jako jeniec wojenny w niemieckiej niewoli zgłosił się na ochotnika do służby w obozach koncentracyjnych. Był strażnikiem w Trawnikach, Sobiborze, Treblince i Flossenbürgu. Obsługiwał komory gazowe, a przez znęcanie się na więźniach ze szczególnym okrucieństwem szybko zyskał miano "Iwana Groźnego". Po wojnie przebywał w USA. W maju 2009 roku przewieziony do Niemiec stanął przed sądem, by w dwa lata później usłyszeć wyrok skazujący na pięć lat pozbawienia wolności za współudział w zabójstwie 27 900 osób. Miał 90 lat. Do więzienia nie poszedł, ze względu na podeszły wiek. Ale nie to jest najważniejsze - istotnym jest doprowadzenie go przed oblicze sądu, przeprowadzenie rzetelnego śledztwa i przedstawienie wyroku. Sprawiedliwości stało się zadość.

 

Demianiuka dosięgła sprawiedliwość

 

Proces w Polsce czeka 91-letniego Iwana Kalimona, w latach 1942-1944 funkcjonariusza ukraińskiej policji, służącej nazistom we Lwowie. Po II wojnie światowej zbiegł do USA. Tam zataił fakt służby policyjnej, dzięki czemu szybko uzyskał obywatelstwo amerykańskie. W 2007 r. został go pozbawiony, a w zeszłym roku amerykański Departament ds. Apelacji Imigracyjnych odrzucił prośbę Kalimona o ponowne przyznanie obywatelstwa. Nie pomogły argumenty adwokata zbrodniarza, który twierdził, że jego klient jest w bardzo złym stanie zdrowotnym. Kalimon mówi o sobie, że nie zna "bardziej uczciwego człowieka", niż on sam. Eli Rosenbaum z Departamentu Sprawiedliwości USA wyraziła pogląd, że mógł brać udział w nawet 100 000 morderstw, popełnionych we Lwowie na mężczyznach, kobietach i dzieciach. Do tego dochodzi jego "kariera" w obozie w Bełżcu. Do zbrodni tam dokonywanych nie ma zamiaru się przyznawać, tłumacząc, że jako najmłodszy w grupie strażników wykonywał same proste zadania, np. był kierowcą.

11 sierpnia 2009 r. skazany na dożywocie został w wieku 90 lat Josef Scheungraber, były porucznik oddziałów górskich Wehrmachtu. Sąd krajowy w Monachium uznał go winnym udziału w zamordowaniu czternastu włoskich cywilów w Falzano di Cortona. Po wojnie, przez nikogo nie nękany założył sklep meblowy i stolarnie. Brał czynny udział w życiu codziennym gminy Ottobrunn koło Monachium.

W marcu 2010 r. 89-letni Heinrich Boere, holenderski nazista, od 1943 r. członek komanda Waffen-SS "Silbertanne", skazany został przez sąd w Akwizgranie na karę dożywotniego więzienia za zamordowanie trzech holenderskich partyzantów. W grudniu zeszłego roku przewieziono go karetką z domu starców do więzienia. Warto dodać, że w roku 1949 Boere został w Hadze skazany na śmierć, jednak karę zamieniono na dożywocie - zdołał uciec do Niemiec, w których znajdował się pod szczególną opieką do 2009 r.

Żeby tego było mało, nie tylko zbrodniarze związani z hitlerowskimi Niemcami są skazywani w podeszłym wieku. 6 października 2010 r. sąd w Monachium skazał 81-letnią Ursulę Haverbeck-Wetzel na pół roku pozbawienia wolności oraz karę 1000 EUR za "propagowanie w szkołach swoich autorskich tekstów, negujących Holokaust". Wraz z nią na karę pieniężna w wysokości 600 EUR skazany został 91-letni  mężczyzna, który miał wyrazić zgodę na zamieszczenie jego nazwiska w tekstach Haverbeck-Wetzel. Trzeba tu pamiętać, że w Niemczech za negowanie Holokaustu grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat.

 

Jeszcze bliżej: ubecy na patelni

27 października 2008 r. sąd w Rzeszowie skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na dwa lata 86-letniego Eugeniusza Misickiego, byłego szefa Urzędu Bezpieczeństwa w Tarnobrzegu. Po odwołaniach, ostatecznie w czerwcu 2009 r. Sąd Najwyższy zarządził karę pozbawienia wolności na 3,5 roku za zezwalanie na torturowanie więźniów i wydawanie poleceń bezprawnych zatrzymań w latach 50. Podług przygotowanego przez IPN oskarżenia, kwalifikującego zarzuty jako zbrodnie komunistyczne, oskarżony miał w latach 1950-1953 przewodzić tarnobrzeskiemu UB, gdzie jego podwładni torturowali więźniów (wbijali szpilki pod paznokcie, wybijali zęb, bili, nagich więźniów trzymali w celach bez pryczy i polewali wodą).

W maju 2011 r. podobnymi zarzutami obciążony został szef myślenickiego PUB 89-letni Stanisław B., pełniący funkcję zaraz po wojnie. Ubek skazany został na karę dwóch lat pozbawienia wolności.

I z dziejów naj-najnowszych: 27 czerwca 2012 r. skazany na karę trzech lat pozbawienia wolności za znęcanie się nad więźniami politycznymi w okresie stalinowskim został 86-letni Jerzy K., były oficer UB. Akt oskarżenia i tutaj przygotował pion śledczy IPN, uznając że K. w 1948 r. okrutnie znęcał się nad dwoma byłymi żołnierzami AK w celu zmuszenia ich do przyznania się do szpiegostwa. K. utrzymuje, że był znany z "kulturalnego zachowania wobec więźniów" i zapowiada kasację do Sądu Najwyższego.

 

Nigdy nie jest za późno

Tego samego dnia, gdy Jerzy K. uznany został za winnego zarzucanych mu czynów, PAP doniósł, że były szef MSW, gen. Czesław Kiszczak jest bezterminowo niezdolny do dalszego udziału w procesie za przyczynienie się do śmierci górników z kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r. Rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie podał, że teraz SO zawiesi proces generała.

Oczywiście nie są to jedyne zarzuty, jakie prokuratura stawia Kiszczakowi, ale zachodzi obawa, że procesy będą odwlekane w nieskończoność, pod pozorem "problemów zdrowotnych".

 

Czy sprawiedliwość dosięgnie gen. Kiszczaka?

 

Powyższe kilkanaście przykładów to dowody na to, że na karę za popełnione czyny nigdy nie jest zbyt późno, a "problemy zdrowotne" nie muszą stać na przeszkodzie wymiarowi sprawiedliwości. Niejednokrotnie bowiem przewożono na sale sądowe "staruszków", którzy stali już jedną nogą w trumnie - po to tylko, by elementarne poczucie sprawiedliwości mocniej spajało ufność społeczeństwa wobec państwa i dawało możliwość rozliczenia zbrodni dokonanych przeciwko własnemu narodowi.

 

SW

Z innej beczki: Nowa strategia energetyczna Litwy a tożsamość Litwinów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka