"Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz na co trafisz" – mawiał Forrest Gump. Polityczna różnorodność PO sprawia, że podobnie jest z głosowaniem na tę formację.
Platforma Obywatelska to bardzo szerokie ugrupowanie polityczne. Łączy w swych szeregach tak odmiennych politycznie ludzi jak Jan Rokita i Grzegorz Schetyna. Działacze Platformy szczycą się jej różnorodnością. Jednak właśnie różnorodność może być niekorzystna i zaprzepaścić szanse PO na wygraną w najbliższych wyborach.
Potrzebna jedność
Obywatele głosujący w wyborach dają wyraz swojego poparcia dla partii politycznych. Pokazują, którzy politycy wzbudzają ich sympatię i których darzą zaufaniem. Opowiadają się także za wizją Polski, którą kreślą politycy poszczególnych ugrupowań. Wymusza to na partiach zarysowanie spójnej i jasnej wizji kraju, którą chcą realizować po wygranych wyborach. Przedstawiony plan reform w państwie ma trafić do wyborców i sprawić, że będą się z nim utożsamiali. Plan taki przed ostatnimi wyborami zaprezentowało Prawo i Sprawiedliwość, kreśląc wizję budowy IV Rzeczpospolitej. To chwytliwe politycznie hasło pozwoliło partii braci Kaczyńskich na wygranie wyborów i objęcie władzy w Polsce. Zbudowanie swoich planów na walce z patologiami III RP stało się popularne w 2005 roku i do dziś cieszy się uznaniem w polskim społeczeństwie. Obranie politycznej linii zmian przez partię wymusza na poszczególnych działaczach przyjęcie planów zmian za swoje i głoszenie ich w każdej możliwej wypowiedzi i podczas każdego wystąpienia. Najgorszy wpływ na wyniki partii w sondażach mają kłótnie między jej członkami. Wywlekanie na zewnątrz problemów i sporów często prowadzi do ostrych spadków zaufania społecznego dla danych ugrupowań. Z kolei partie, które umieją zachować wizerunek monolitycznych, są odbierane przez opinię publiczną jako silne i wiedzące do czego zmierzają. Podobnie jest z wygłaszaniem politycznych planów przez członków partii. Jeśli wyborcy słyszą z jednej formacji różne komunikaty na ten sam temat, mają wrażenie, że partia nie wie, o co jej chodzi, jest nieprecyzyjna i niekonkretna.
Różnorodność myli
Różnorodność Platformy Obywatelskiej sprawia, że taki właśnie obraz partii może powstawać w społeczeństwie. Niemożliwe jest wypracowanie jednego planu zmian politycznych przez tak odmiennych polityków jak Jan Rokita i Grzegorz Schetyna. Powstanie spójnej wizji reform w kraju, pod którą mogliby się oni podpisać jest niemożliwe, gdyż zbyt się różnią. To sprawia, że PO nie ma i nie może mieć jednej wizji Polski, która mogłaby połączyć w walce o wygrane wybory wszystkich działaczy partii. Społeczeństwo nie może poznać zmian, jakie PO proponuje, gdyż każdy polityk tej formacji ma inną wizję. Gdy Jan Rokita mówi w wywiadzie dla „Wprost”, że Platforma po zwycięstwie nie zlikwiduje Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a co więcej rozszerzy jego kompetencje, Sławomir Nowak deklaruje w „Sygnałach dnia”, że ostateczną decyzję w tej sprawie Platforma podejmie po wygranych wyborach, zaś Stefan Niesiołowski pisze, że CBA należy zlikwidować jak najszybciej, gdyż pełni rolę policji politycznej. Jan Rokita zarzeka się, że PO nie wejdzie nigdy w koalicję z komunistami, zaś Jarosław Gowin mówi w rozmowie z Jackiem Karnowskim, że współpracy takiej nie można wykluczyć. Rokita, omawiając sprawę budowy autostrady przez dolinę Rospudy, zaznacza, że powinno się negocjować w tej sprawie z organizacjami ekologicznymi, a Stefan Niesiołowski pisze w „Dzienniku”, że akcje ekologów ws. budowy dróg w Polsce to zupełne wariactwo. Zbigniew Chlebowski chwali odwoływanie PiS-owskich przewodniczących komisji sejmowych, mówiąc, że pozwoli to uspokoić sytuację w Sejmie, a Jan Rokita mówił, iż wywoła to niepotrzebne polityczne konwulsje. „Osobiście nie jestem entuzjastą tego pomysłu” – kwitował Rokita. Poseł Paweł Graś, po wysłuchaniu zeznań Janusza Kaczmarka, porównał rzekome metody działania władz w Polsce do tych w państwach totalitarnych, zaś Jan Rokita uważa, że mówienie, że Polska to państwo totalitarne to głupstwa. Rokita przyznaje, że wnioski o wotum nieufności dla wszystkich ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego były polityczną zagrywką obliczoną na zmuszenie PiSu do skrócenia kadencji parlamentu i nie wyklucza ich wycofania po samorozwiązaniu Sejmu, zaś Chlebowski deklaruje, że wnioski te są merytoryczne a nie polityczne i wycofane nie zostaną. Działacze Platformy wysyłają do opinii publicznej bardzo dużo sprzecznych ze sobą komunikatów.
Nie wprawiony obserwator sceny politycznej może czuć się zagubiony, gdy konfrontuje tak różne wypowiedzi polityków jednej partii. Wyborcy mogą nie wiedzieć, czyje wizje polityczne będą w PO realizowane. Dla osób bacznie oglądających polską scenę polityczną jest jednak jasne, że w PO liczy się głos najbliższego otoczenia Donalda Tuska. Tusk, Schetyna, Chlebowski, Drzewiecki, Nowak to politycy, których trzeba uważnie słuchać, jeśli się chce znać plany Platformy Obywatelskiej. Głosy wypływające z kręgów zbliżonych do Jana Rokity na ogół są nieistotne w partii i raczej nie są brane pod uwagę przy wdrażaniu politycznych planów. Istnienie w partii takich polityków, jak Marek Biernacki, Jan Rokita czy Sławomir Nitras ma przyciągnąć głosy konserwatywnych osób. Stanowiska tych działaczy nie są jednak uważane za zbyt istotne w tej partii.
Problemy związane z różnorodnością PO są pogłębiane przez niekonsekwencję jej działań. Wynika ona m.in. również z różnorodności ugrupowania. Wyborcy często biorą bowiem deklaracje pojedynczych polityków Platformy na poważnie, a potem okazuje się, że były one tylko wyrazem różnorodności partii i odbiegają od jej głównego nurtu. Platforma pokazała niekonsekwencje podczas środowych głosowań. Od dawna nazywa ona Prawo i Sprawiedliwość partią populistyczną. Sama jednak poparła populistyczny pomysł Prawicy Rzeczpospolitej. Posłowie tej partii złożyli wniosek o przyjęcie wyższej o 100 procent ulgi podatkowej na każde dziecko. Zamiast planowanej przez rząd 572-złotowej ulgi, posłowie umożliwili odpisanie od podatku 1145 złotych na każde dziecko. Według szacunków, zmiana może kosztować budżet państwa ponad 3 miliardy złotych. Donald Tusk przed głosowaniem mówił, że ustawa prorodzinna to kiełbasa wyborcza i element kampanii PiS. Jednak w głosowaniu jego ugrupowanie, razem z PSL i SLD, nie tylko poparło to, co proponował rząd, ale jeszcze dołożyło rodzinom drugie tyle. Posłowie Platformy wykazali się także niekonsekwencją, popierając wnioski Romana Giertycha o kolejne przerwy w obradach Sejmu. Z jednej strony bowiem deklarują chęć jak najszybszego doprowadzenia do wyborów i spokojnego zakończenia kadencji, z drugiej zaś wykorzystują każdą szansę, aby prace Sejmu zakłócać i przedłużać. Działacze PO także w sposób obłudny przypominają ostatnio PiS-owi, że ostrzegali go przed zawieraniem koalicji z LPR i Samoobroną. Nie pamiętają już jednak, że do powstania tej koalicji bardzo się przyczynili. Najpierw nie chcieli wejść w koalicję z PiSem, a następnie nie poparli wniosku o samorozwiązanie Izby, zmuszając partię rządzącą do budowania koalicji z LPR i Samoobroną. Niespójność w stanowiskach działaczy największej partii opozycyjnej ujawniła się także podczas ostatniej afery rozpętanej przez Janusza Kaczmarka. Posłowie PO zdawali się ufać każdemu słowu byłego szefa MSWiA. Gdy prokuratura przedstawiła dowody świadczące, że Kaczmarek kłamał w sprawie spotkania z Ryszardem Krauze, działacze partii Tuska zaczęli mówić, że zawsze uważali go za niewiarygodnego. Różnica zdań wynikająca z różnorodności politycznej działaczy Platformy oraz niekonsekwencja ugrupowania sprawia wrażenie, że partia ta jest niejednolita i nie posiada spójnego planu wyborczego.
Zdecydują niezdecydowani
Z ostatnich sondaży wyborczych wynika, że kilkanaście procent badanych nie wie jeszcze na kogo odda swój głos. Od tej grupy może więc zależeć ostateczny wynik wyborów. Partii o dużej różnorodności, bez zarysowanego wyrazistego programu może być bardzo trudno przekonać tę grupę do głosowania na siebie. Analiza sytuacji politycznej w kraju i zmian poparcia społecznego poszczególnych ugrupowań pokazuje, że niezdecydowani to głównie byli wyborcy LPR i Samoobrony. W poprzednich wyborach Liga uzyskała prawie 8 procent głosów, zaś Samoobrona ponad 11. Zdobycie poparcia Polaków głosujących w 2005 roku na te partie może przeważyć szalę zwycięstwa w nadchodzących wyborach. PiSowi może być łatwiej niż PO przekonać ich do siebie. Partia ta jest w stanie wypracować bowiem jasny plan wyborczy, który trafi do przekonania osób o konserwatywnych poglądach.
„Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz na co trafisz” – mawiał Forrest Gump, bohater filmu Roberta Zemeckisa. Podobnie jest z Platformą Obywatelską. Z powodu różnorodności PO wyborcy mogą mieć wątpliwości jakie stanowisko partia ta zajmie. To może zaprzepaścić szanse PO na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Niezdecydowani mogą nie zagłosować na ugrupowanie Tuska, gdyż nie będą pewni, czego można się spodziewać po partii, której liderzy mówią tak różnymi głosami i która jest tak niekonsekwentna. Patrząc na sytuację LPR i Samoobrony można przyjąć, że największe szanse na polityczne zagospodarowanie kilkunastu procent wyborców ma Prawo i Sprawiedliwość. Zatem to ono, po raz drugi, może stać się zwycięzcą nadchodzących wyborów parlamentarnych.
Stanisław Żaryn
źródło: http://www.polskieradio.pl/krajiswiat/polityka/artykul14907.html
Jestem dziennikarzem i publicystą. Pracowałem m.in. w redakcji portalu Fronda.pl i Polskim Radiu. Byłem jednym z prowadzących audycję Frondy.pl w Radiu Warszawa (106,2). Publikowałem m.in. we "Frondzie", "Opcji na Prawo", "Idziemy", "Rzeczach Wspólnych" i "Gazecie Polskiej". KONTAKT: zaryn.blogi[at]gmail.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka