Komisja "Przyjazne Państwo" to najbardziej przeceniany zespół sejmowy obecnej kadencji.
Komisja „Przyjazne Państwo” miała być przełomową inicjatywą w polskim parlamencie. Posłowie pod wodzą najbogatszego z deputowanych mieli walczyć z kuriozalnymi przepisami utrudniającymi Polakom życie. Choć zespół starał się pokazać, że jest zapracowany i bardzo potrzebny, wyniki pracy posłów nie powalają na optymizm i podważają sens istnienia komisji.
Choć nie da się ukryć, że duża część przepisów w Polsce jest niezrozumiała i kuriozalna, to działalność komisji „Przyjazne Państwo” jest zdecydowanie przeceniana. Po pierwsze dlatego, że zajmuje się ona sprawami, dotyczącymi głównie przedsiębiorców. Ponad jedna czwarta projektów ustaw autorstwa komisji kierowanej dotychczas przez Janusza Palikota dotyczy ułatwień dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Oznacza to, że prace komisji są przede wszystkim ważne właśnie dla nich. Obywatelom, nie prowadzącym działalności gospodarczej, komisja nie poświęca aż tak dużo uwagi. Sprowadza to komisję do roli branżowej instytucji, która działa na rzecz przedsiębiorców – zaledwie jednej z grup społecznych. Działalność komisji Palikota jest więc zdecydowanie mniej istotna dla całości państwa i obywateli niż wynika to z wypowiedzi i opinii przedstawicieli partii rządzącej.
Potwierdza to fakt, iż komisja zajmuje się często sprawami mało poważnymi. Zespół skierował do Sejmu nowelizację, która nakazuje unieszkodliwianie zakaźnych odpadów medycznych i weterynaryjnych w spalarniach, przepisy o swobodnym korzystaniu z trawników miejskich w celach rekreacyjnych i wypoczynkowych, nowelę umożliwiającą przyznanie pracownikom zakładu leczniczego dla zwierząt zwrotu kosztów związanych z używaniem własnych pojazdów do celów służbowych. Komisja umożliwiła także zarejestrowanie pojazdów zabytkowych nabytych w punkcie zbierania pojazdów wycofanych z eksploatacji lub stacji demontażu pojazdów, zniosła obowiązek zgłaszania administracji architektoniczno-budowlanej przenośnych urządzeń rozrywkowych (np. karuzel), złagodziła wymogi dotyczące obrotu detalicznymi produktami leczniczymi dla zwierząt. Zespół kierowany do niedawna przez Palikota opracował także dezyderat w sprawie języka używanego w branży lotniczej, w sprawie druków wezwań używanych przez urzędy skarbowe i zmiany przepisów dotyczących obowiązku organizowania przez pracodawców pomieszczeń socjalnych. Między innymi takimi sprawami zajmuje się powołana przez Sejm komisja do walki z biurokracją.
Głupie przepisy nie powinny istnieć w polskim prawie. Jednak ich eliminowanie, wbrew temu co mówią politycy PO, nie jest najważniejszą sprawą w Polsce. Nie wiadomo także, czy potrzebna jest osobna komisja sejmowa, która zajmowałaby się naprawianiem przepisów. Mogłyby to robić zwykłe komisje. Jednak to byłoby dużo mniej medialne, niż stworzenie do tego specjalnego zespołu.
Większego sensu istnienia komisji „Przyjazne Państwo” zdaje się nie widzieć także Janusz Palikot. W ciągu ostatniego roku więcej czasu poświęcał on na szokowanie opinii publicznej, niż na pracę w komisji, istniał w mediach nie jako ekspert od walki ze złymi przepisami, tylko polityk obrażający swoich politycznych przeciwników. Poseł PO zachowywał się, jakby nie widział sensu swojej pracy, ale chciał bardzo istnieć w mediach. Być może dlatego społeczeństwo co chwila słuchało jego szokujących słów. Janusz Palikot stawał się bohaterem dni, czy nawet tygodnia, dzięki wypowiedzi o rzekomych problemach alkoholowych prezydenta Lecha Kaczyńskiego, o tym, że uważa „prezydenta za chama”, czy o prostytucji minister Grażyny Gęsickiej. Jego wypowiedzi często są na bardzo niskim poziomie i mają charakter obelg. Dał tego przykład, komentując sprawę korupcji w Polskim Związku Pilki Nożnej. - PZPN to burdel, w którym dziwki zarażają HIVem.(…) Nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć hasło, które krzyczą ludzie na stadionach: j...ć PZPN.(…) Świnia świni tyłek ślini – mówił o Związku i jego działaczach. Poseł PO publicznie zastanawiał się także, czy jeden z partyjnych liderów jest homoseksualistą, czy inny z parlamentarzystów jest zdrowy psychicznie, apelował o, by kilku posłów „zapaliło sobie skręta raz dziennie”, wysłał smsa dziennikarkom, namawiając je na wywiad „nago i po dwu butelkach wina”. Istniał w mediach nie jako przewodniczący „Przyjaznego Państwa”, ale jako szokujący wszystkich błazen. W związku z tym społeczeństwo patrzy na komisję „Przyjazne Państwo” przez pryzmat wypowiedzi Palikota nagłaśnianych przez media.
Zachowanie posła PO szkodzi komisji i prowadzi do zmarginalizowania jej i tak nie wielkiego dorobku. W wyniku medialnej działalności Palikota w zespole doszło do sporu, posłowie PiSu zaczęli domagać się jego odwołania z funkcji przewodniczącego, a potem opuścili komisję. Według zapowiedzi partia nie będzie miała swoich przedstawicieli w tym zespole. W reakcji na wypowiedź Palikota o minister Gęsickiej, także PO postanowiła ukarać swojego działacza. Klub parlamentarny zmusił go do zrezygnowania z kierowania pracami komisji. Palikot zapowiedział, że przestanie, na jakiś czas, udzielać się tak często w mediach. Jeśli spełni on swoje zapowiedzi komisja „Przyjazne Państwo” i jej przewodniczący zniknął z mediów. Zajmą wreszcie odpowiednią dla siebie pozycję w środkach masowego przekazu.
Stanisław Żaryn
Jestem dziennikarzem i publicystą. Pracowałem m.in. w redakcji portalu Fronda.pl i Polskim Radiu. Byłem jednym z prowadzących audycję Frondy.pl w Radiu Warszawa (106,2). Publikowałem m.in. we "Frondzie", "Opcji na Prawo", "Idziemy", "Rzeczach Wspólnych" i "Gazecie Polskiej". KONTAKT: zaryn.blogi[at]gmail.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka