Był sobie raz. Wymyślił zero.
W kraju niepewnym. Pod gwiazdą
dziś może ciemną. Pomiędzy datami,
na które któż przysięgnie. Bez imienia
nawet spornego... [Szymborska]
Wprowadzenie do liczb zera, dokonane przez Hindusów w VII wieku nowej ery umożliwiło uproszczenie rachunków, które od tego momentu okazały się nie tylko zrozumiałe, ale i dostępne dla ogółu. Rzecz była ordynarnie prosta: ilość jednostek w poszczególnych miejscach liczby określała jedna z dziewięciu cyfr, a kiedy ich nie było, zastępowano je uniwersalnym znakiem, zerem właśnie. Dodawało się, mnożyło, odejmowało i dzieliło bez posądzeń o upodobania rachmistrza do określonych liter, oznaczających liczby.
Niezależność członków Państwowej Komisji Wyborczej od polityków jest podstawowym warunkiem uznania wyborów za reprezentatywne. Sędziowie tworzą jedyne środowisko z natury wolne od politycznych wpływów. Oni zatem byli zdolni wyłonić ze swego grona zespół, którego orzeczenia nie mogły budzić wątpliwości co do bezstronności oceny głosów, oddanych przez wyborców w politycznym akcie głosowania.
PiS to zmienił i zafundował nam coś w rodzaju powrotu od zera do literowych oznaczeń liczb, na powrót oddając politykom stanowienie o składzie gremiów wolnych od… polityków. Zagmatwał tym zarówno nasze zagraniczne, jak i wewnętrzne stosunki równie silnie, jak by rezygnacja z zera skomplikowała algebrę. Aliści partia głosi, że to dobre posunięcie, bo gdzie indziej również politycy kształtują skład komisji wyborczych. Tyle tylko, że tam wybierają z grona sędziów, dzięki ich rekomendacji i im znanych ze swoich predyspozycji. Tego jednak nasi reformatorzy już nie mówią.
Doświadczamy kolejnego kroku wstecz rzekomo po to, aby się dokonał postęp znowu jedynie słuszny w mniemaniu naszych utajonych lewicowców. I nie będą się posługiwali cudzymi wzorcami, mimo że się na nie powołują. Wykształciuchy zaś niech sobie hołubią te swoje zera, o których też przecież mówią, iż nie wiedzą skąd się wzięły i że są... niczym.
