Oglądnąłem w pewnej reżymowej stacji telewizyjnej (copyright Paweł Kukiz) rozmowę dwóch polityków aspirujących do rządu dusz polskiej lewicy.
Naprzeciw siebie zasiedli Andrzej Rozenek i Dariusz Joński. Nazw ugrupowań, które reprezentowali nie będę przytaczał, bo i po co? To byty już właściwie nieistniejące.
Niesmak i żenada. To właściwie wszystko co mogę powiedzieć po obejrzeniu tego spektaklu. Obaj panowie sprawiali wrażenie ludzi totalnie oderwanych od rzeczywistości, co jednak nie przeszkadzało im snuć na wizji swoistego snu o potędze. Zamiast próbować poszukać przyczyn takiej, a nie innej kondycji lewicy w Polsce A.D. 2015, panowie przekrzykiwali się, nawzajem sobie przerywali, obrzucali błotem i zrzucali na siebie winę za guano, w jakim znajduje sie polska lewica. Szczytem absurdu był spór o to, kto kogo bedzie zapraszał, a kto będzie zapraszany - rzecz dotyczyła budowy jakiegoś nowego lewicowego bytu. Padła nawet jakaś nazwa, ale nie spamiętałem.
Podobała mi sie postawa redaktora prowadzącego program. W pewnym momencie, zamiast próbować wplywać na dyskurs, po prostu się wyłączył i pozwolił na swobodne okładanie się obu panów. Widać było po jego minie, że miał niezły ubaw. Ja zresztą też.
Jako człowiek o poglądach lewicowych powiem krótko - niech to szlag...
P.S. Właśnie w tej samej stacji gości Leszek Miller. Mam zamiar przełączyć na inny kanał...
Inne tematy w dziale Polityka