Od kilku do kilkunastu bojowników Prawego Sektora, uzbrojonych w broń masynową i granatniki, zostało okrążonych przez ukraińską armię na zboczach góry Jawornik w pobliżu wsi Wielkie Berezne i Ruskij Moczar. To członkowie grupy, ktora kilka dni wczesniej uczestniczyła w mafijnych porachunkach w Mukaczewie. Po koncentracji u podnóża góry oddziałów wyposażonych w transportery opancerzone i wysadzeniu desantu, masyw Jawornika jest ostrzeliwany ogniem rakietowym przez ukraińskie śmigłowce szturmowe.
Przywódca Prawego Sektora, Dmytro Jarosz, złożył propozycję ugody z rządem: za amnestię dla okrążonych bojowników zaproponował wcielenie Prawego Sektora w skład ukraińskich sił zbrojnych. Tymczasem rzecznik PS, Artiom Skoropadśkyj, oświadczył, że w przypadku nowej rewolucji na Ukrainie prezydenta Poroszenkę czeka „egzekucja w ciemnej piwnicy”.
Tymczasem nad granicą polsko-ukraińską od kilkunastu dni krążą śmigłowce bojowe Mi-24. "Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych na stałe współpracuje ze Strażą Graniczną w zakresie swoich kompetencji. Dowództwo w imieniu MON wykonuje zadania ochrony granicy państwowej w przestrzeni powietrznej RP" - powiedział, komentujac całą sytuację, płk Jacek Sońta, rzecznik prasowy MON. Jednak zaniepokojeni mieszkańcy tych terenów są przekonani, że cała operacja ma związek ze wzmiankowanymi na początku notki działaniami zbrojnymi wobec członkow Prawego Sektora.
Góra Jawornik znajduje się na terenie tego samego kompleksu leśnego, który po polskiej stronie granicy wchodzi w skład Bieszczadzkiego Parku Narodowego. W linii prostej to ok. 25 kilometrów od polsko-ukraińskiej granicy.
Inne tematy w dziale Polityka