Historyk "uwodziciel" - złodziejem

Seriali telewizyjnych generalnie nie znoszę. Ale jest kilka wyjątków. Do nich należy "Ojciec Mateusz". Ponieważ czwartek dzisiaj, zasiadłem przed telewizorem. Tym Czytelnikom, którzy nie oglądali dzisiejszego odcinka, oględnie wskażę istotę przebiegu akcji, bo (zapewne niechcący) miała wydźwięk polityczny. I do tego nadzwyczaj aktualny.

Podmiotem dzisiejszego odcinka był złodziej - seryjny uwodziciel, grasujący na forach internetowych i w realu. Po grze wstępnej, która miała miejsce na forach internetowych umawiał się w realu. W trakcie spotkania z - powiedzmy -  "abiturientką" usypiał ją i pozbawiał kosztowności.

Jak wszystkim oglądającym serial wiadomo, ksiądz Mateusz, przy okazji rozwiązywania zagadek kryminalnych nie odżegnuje się od codziennej pomocy ludziom znajdującym się w trudnej sytuacji. Otóż jeden z mieszkańców Sandomierza pozostaje dłuższy czas bez pracy. Kiedy Ksiądz Mateusz pyta go, co stało się z ostatnią ofertą pracy usłyszał:

- "Oni chcieli elektryka, nie historyka!"

Podziwiam scenarzystów serialu; proroczo przewidzieli najnowsze trendy polityczne. A może to sam Premier dołożył swoją cegiełkę i zrealizował tzw. "political placement"? Proszę zwrócić uwagę, jakże aktualne przesłanie można było odczytać: lepiej być elektrykiem niż historykiem!

A więc młodzi przyjaciele, macie wybór. Nie musicie być spawaczami. Możecie być również elektrykami! I pamiętajcie, nie powinniście być ani politologami ani historykami.

Reasumując, owym seryjnym uwodzicielem-złodziejem okazał się być ów historyk.

I tu muszę zwrócić się bezpośrednio do uwiedzonych swego czasu przez - wszystkim znanego z realu - Donalda Historyka. Sprawdźcie, czy macie jeszcze jakiś majątek!