Rzadko piszę 2 notki dziennie, bardzo rzadko. W tej popołudniowej wyraziłem (jako jeden z wielu) niezadowolenie z wyniku wyborów. Na szczęście zadzwonił kolega, spotkaliśmy się na "co nie co" i nieco jestem znieczulony. Kolega równie zawiedziony jak ja - tyle, że on usprawiedliwia polityków PIS "okolicznościami". Trudno, przeszłości nie da się zmienić. Można co najwyżej wyciągnąć wnioski na przyszłość. Zobaczymy, (może) do jakich wniosków dotarło Prawo i Sprawiedliwość.
Ale nadal jestem wkurzony - tym razem z innego powodu. Popatrzyłem sobie swoje wcześniejsze tweety: na dane opublikowane na stronach PKW. I jedna rzecz znowu podniosła mi ciśnienie. Proszę popatrzeć:
Przypomina się film Barei: "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem".
W 2015 roku ponad setka kandydatów w wyborach parlamentarnych zadeklarowała, że ich zawód to "parlamentarzysta". Popatrzyłem do dokumentu zatytułowanego "KLASYFIKACJA ZAWODÓW I SPECJALNOŚCI NA POTRZEBY RYNKU PRACY". I z ubolewaniem stwierdzam, że jest tam coś takiego:
Ja rozumiem, że każdy dowartościowuje się jak umie ale na litość ...
