Jeśli ktoś nie pamięta, to ten sam IPSOS pomylił się o 40% w szacowaniu wyniku PSL w wyborach samorządowych ( IPSOS podał 17%, wynik oficjalny był 23,68%). Jest to pomyłka takiego rzędu, który całkowicie dyskwalifikuje IPSOS jako profesjonalną sondażownię.
Błędu na poziomie 40% nie można wyłumaczyć niczym za wyjątkiem całkowicie niewłaściwego doboru obwodowych komisji do próby.
A właśnie dobór próby jest najważniejszą częscią badania. I dlatego wynajmuje się przy ważnych wyborach nie „budki z piwem”, ale profesjonalne, renomowane sondażownie, których marka i reputacja daje gwarancje, ze oni te próbę potrafią dobrać tak ze uzyskane wyniki z tej próby będą maksymalnie zbliżone do ostatecznych. I właśnie za te gwarancje, ze umieją to robić firmy takie jak IPSOS biorą ciężkie pieniądze
A IPSOS w wyborach samorządowych tak dobrał próbę, że pomylił się o 40%, czyli udowodnił ze nie umie tego robić, o czym zapewnia, że umie i za co każe sobie słono płacić. Błędem 40% IPSOS zniszczył swoją reputację profesjonalisty i udowodnił ze się nie zna na swojej robocie i ją koszmarnie fuszeruje.
Czyli za nasze, podatników pieniądze została znowu zatrudniona firma, która chyba popełniła największy błąd w historii exit polls. Za nasze pieniądze zatrudniliśmy sobie wydaje się koszmarnego „paproka” i amatora, co się potrafi pomylić o 40%. I który dodatkowo twierdzi że nic się nie stało i 40% pomyłki to normalka.
Skoro IPSOS potrafił się pomylić o 40%, to gdzie jest jego granica pomyłki 60%, 80%?. I o ile pomylą się tym razem i czy np. pomyłka 80% to tez zdanime IPSOS będzie "normalka" i "Polacy nic sie nie stało"?.
W każdym cywilizowanych kraju za 40% pomyłkę to taki IPSOS mógłby tylko chyba "kible czyścić" a nie kotrakty na obsługę wyborów prezydenckich dostawać.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
