No dobra, pogaworzyliśmy sobie o cudnym i wspaniałym kandydacie zjednoczonej prawicy, ale już chyba pora zejść na ziemię. Starczy tych ochów i achów przeplatanych spazmami rozkoszy i wielokrotnymi orgazmami. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Duda to kandydat nijaki, zupełnie nieprzystosowany i nieprzygotowany do pełnienia funkcji prezydenta RP.
Zacznijmy od konwencji. Całkowity niewypał. Śmierdziała na kilometr zgnilizną zachodniego świata, całkowicie wyobcowanego z tradycyjnych polskich wartości. Próżno było tam szukać swojskiego aromatu pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem, gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała.
Potem było już tylko gorzej. Wychwalany szus po rabczańskim stokach pokazał w pełnej krasie mizerię kandydata. Duda lawirował między chorągiewkami, skręcał to w lewo, to w prawo. Zgarbiony i wkulony w kombinezon nie mógł się zdecydować jaki kierunek obrać. Wyglądało to na celowe omijanie problemów, z którymi nie potrafił, bądź też nie miał odwagi się zmierzyć. Jego chaotyczny zjazd nie wytrzymuje porównania z dostojnym i majestatycznym ślizgiem obecnego prezydenta. Komorowski w analogicznej sytuacji nie bacząc na przeszkody, dumny i wyprostowany, zmierzał prosto do wyznaczonego celu.
Taką właśnie wizję prezydentury i sposób jej sprawowania oferuje nam Andrzej Duda. Trzeba uczciwie przyznać, że na kolana to ona nie powala. Nawet biorąc pod uwagę cechy osobowe kandydata, trudno dopatrzyć się tam jakichkolwiek pozytywów. Za młody, niedoświadczony, wykształcony nieadekwatnie do funkcji. Prawdopodobnie niedowidzi, bądź słabo czyta, gdyż nie zauważyłem, aby w swoich wystąpieniach posiłkował się ściągawkami pisanymi.
Nie znajdziemy u Dudy jakichkolwiek cech przywódczych, które chociażby dawały nadzieję, że będzie prawdziwym Ojcem Narodu, niezłomnym strażnikiem naszej suwerenności i bohaterskim obrońcą bratnich krajów przed zakusami wschodniego drapieżcy. Sam kandydat zapewnia co prawda, że będzie wzorował się na Lechu Kaczyńskim, ale nie łudźmy się. Duda nigdy nie osiągnie poziomu swojego wielkiego poprzednika i czołgów zmierzających do Kijowa nie zatrzyma.
Marność nad marnościami – tak możemy w skrócie podsumować kandydaturę doktora Andrzeja Sebastiana Dudy na stanowisko prezydenta RP. Taka jest prawda i trzeba ją przyjąć na klatę. Zaklinanie rzeczywistości nic tutaj nie pomoże. Przestańcie bujać w obłokach, bo im wyżej się wzniesiecie, tym upadek będzie boleśniejszy.
Ograniczony umysł pozwala mi jedynie na pisanie idiotycznych wywodów o marnej jakości publicystycznej. Na szczęście nikt nie musi ich czytać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka