Wymarzony „Budapeszt w Warszawie” objawił się w osobie samego Victora Orbana. Człowiek który przywrócił na Węgrzech demokrację i elementarny porządek, chciał podzieli się swoimi przemyśleniami z naszą opozycją i udzielić jej cennych wskazówek w słusznym boju o wolną i niepodległą Polskę. Niestety, obiekt westchnień milionów Polaków nie dostąpił zaszczytu spotkania z Jarosławem Kaczyńskim.
Zaproszenie wystosowane ponoć z kręgów zbliżonych do obecnego premiera Węgier, zostało stanowczo odrzucone przez przyszłego premiera Polski. Kręgi zbliżone do PiS w osobie szefa klubu wytłumaczyły załamanemu narodowi, iż przyczyną odmowy jest zdrada, jakiej dopuścił się niedawny oblubieniec polskiej prawicy. Orban poprzez swoje konszachty z Putinem, zburzył solidarność państw Unii Europejskiej, którą Kaczyński z tak wielkim poświęceniem budował przez wiele lat.
Błaszczak odkrył również, iż w niszczeniu jedności europejskiej Orban nie działa sam. Dzielnie w tym niecnym procederze wspomagają go kanclerz Niemiec i prezydent Francji.
Decyzja prezesa spotkała się ze zrozumieniem narodu i została wręcz entuzjastycznie przyjęta przez media wolne i niezależne. Nie ma się czemu dziwić, wszak ze zdrajcami i wszelkiego rodzaju wichrzycielami się nie rozmawia. Rządząca sitwa tych podstawowych zasad prowadzenia skutecznej polityki zagranicznej nie rozumie. Premier Kopacz, zamiast nadać status persona non grata elementom pokroju Orbana, urządza sobie z nimi pogadanki.
Bezkompromisowa postawa prezesa, aczkolwiek słuszna, niesie jednak za sobą pewne zagrożenia. PiS wytrąca sobie z rąk jeden z kluczowych argumentów w walce wyborczej. Odmawiając premier Kopacz prawa do spotkania z Orbanem, ciężko będzie uzasadnić swoje ubolewania z powodu naszej nieobecności przy stole negocjacyjnym w sprawie Ukrainy. Jeśli uznajemy Merkel, Hollande`a i Putina jako niegodnych zaszczytu dyskusji z przedstawicielem Polski, to niby z kim mamy tam prowadzić rokowania? Z samym Poroszenką?
Ograniczony umysł pozwala mi jedynie na pisanie idiotycznych wywodów o marnej jakości publicystycznej. Na szczęście nikt nie musi ich czytać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka