Już za chwileczkę już za momencik będziemy świadkami kolejnej kompromitacji Prawa i Sprawiedliwości, które po raz enty zapowiedziało złożenie wniosku o wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska. Powiem szczerze, że już się w tym pogubiłem. Mam jednak nadzieję, że nie będziemy już zmuszeni do mielenia informacji na temat wyznaczania kolejnych terminów, a Prawo i Sprawiedliwość w końcu zdecyduje się na zdetonowanie niewypału w osobie prof. Piotra Glińskiego.
Nasi polityczni figlarze z Prawa i Sprawiedliwości mówią, że kandydat na technicznego premiera kompletuje gabinet a sam profesor pomstuje na media mainstreamowe, które - według jego słów - nałożyły na niego blokadę medialną. Dziwię się takiem stawianiu sprawy ponieważ profesor jest nic nie znaczącym królikiem wyczarowanym z kapelusza, także twierdzenie o jakiejś blokadzie jest bardzo humorystyczne. Zabawne to jest z tego względu, że prof. Piotr Gliński nie jest żadnym kandydatem na premiera w rozumieniu art. 158 Konstytucji. Stanie nim się dopiero, gdy zostanie zgłoszony wniosek o wotum nieufności wskazujący imiennie kandydata na Prezesa Rady Ministrów. Ten skrzywdzony przez Jarosława Kaczyńskiego socjolog powinien raczej miarkować słowa o mediach, a nie bezpardonowo iść z nimi na wojnę, bo takie wstawki są w stylu prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Czemu wracam do tego tematu? Dlatego, że wczoraj mogliśmy zobaczyć prawdziwą twarz - nie po raz pierwszy zresztą - prawej strony sali plenarnej, która w bardzo niewybrednych słowach skierowanymi do Roberta Biedronia dała pokaz swojego chamstwa i w sumie nie ma się co temu dziwić, ponieważ do tego chyba już wszyscy zdążyli się przyzwyczaić. Z dużą pewnością można stwierdzić, że w podobnym tonie będzie się odbywała debata po zgłoszonym przez Prawo i Sprawiedliwość wniosku.
Z rozbawieniem słucham i czytam komentarze czy nawet spekulacje po wczorajszych głosowaniach o rozłamie w Platformie Obywatelskiej, o zdymisjonowaniu Jarosława Gowina a Jacek Kurski poszedł już tak daleko, że zaproponował posłankom i posłom z partii rządzącej przejście do klubu Solidarnej Polski. No przecież to jest jakiś kabaret. Chciałbym przypomieć tylko, że "pi razy drzwi" jakiś rok temu mieliśmy do czynienia z podobnymi rozważaniami, gdzie nawet pojawiały się w mediach informacje o partii jaką miałby założyć Minister Sprawiedliwości. I co? I nic. Temat umarł śmiercią naturalną i tak samo będzie w tym przypadku. Przypominam również, że premier Donald Tusk zapowiedział rekonstrukcję rządu w połowie kadencji i to jest moim zdaniem jedyny termin w którym Jarosław Gowin może się pożegnać z teką ministerialną. Tutaj dochodzimy do clue sprawy czyli debaty i głosowania nad wotum nieufności. W trakcie tej debaty Jarosław Gowin lub posłanka czy poseł z nim kojarzony, będzie miał okazję do wygłoszenia peanu pochwalnego na cześć Donalda Tuska jak i całego rządu. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości, że tak się stanie. Jaki będzie tego efekt? Efekt będzie taki, że Jarosław Gowin zostanie potężnie skrytykowany przez wnioskodawców - być może nawet w nieparlamentarnych słowach - i wszystko wróci do normy, a cały klub parlamentary znowu zapała do siebie miłością jak w oblężonej przez opozycję twierdzy. W ten sposób Minister Sprawiedliwości odkupi swoje winy z dnia wczorajszego. Realne? Myślę, że tak.
Warto też zwrócić uwagę na to, że nie jest sztuką zwalnianie człowieka z pracy któremu zaproponowało się robotę mając świadomość tego, że ma inne zdanie na temat niektórych "działów" w firmie. Trzeba się liczyć z tym, że w pewnym momencie wypali coś co szefowi nie przypadnie do gustu, ale nie jest to powód do tego żeby mu dać wypowiedzenie. Myślę, że rozmowa w cztery oczy na początek wystarczy. Jestem pewnien, że do czegoś takiego dojdzie a skutki takiej pogawędki, być może będziemy mogli już zobaczyć w przyszłym tygodniu. Dla jasności odbioru mojej notki napiszę, że nie bronię tutaj Ministra Sprawiedliwości tylko rozbawiły mnie głosy jakie pojawiły się w dniu wczorajszym.
Follow me on Twitter
Inne tematy w dziale Polityka