Wczoraj odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie Ukrainy, w którym nie wziął udziału Jarosław Kaczyński. Prezesa Prawa i Sprawiedliwości miał reprezentować Ryszard Czarnecki. Jednak eurodeputowany nie został wpuszczony na "nasiadówkę" - moim zdaniem całkiem słusznie. Po tym jak w mediach pojawiła się informacja, że prezes nie przyjdzie do RBN na Twitterze wśród dziennikarzy zaczęła krążyć opinia - według mnie bez głębszej refleksji powielana - że to co Jarosław Kaczyński ugrał w oczach opinii publicznej wyjazdem na Ukrainę wczoraj zaprzepaścił. Jeżeli jednak spojrzy się na politykę okiem długoterminowej rozgrywki, to wczorajszy dzień nie wpisuje się w porażkę prezesa.
Nie wnikam dokładnie, bo w sumie nie wiem jaki był prawdziwy cel wyprawy na Ukrainę. Na pewno był podszyty trochę wewnętrznymi sprawami Polski, a to jest dość znaczący element w tej układance. Formułując tak skonstruowaną opinię, że prezes wczoraj stracił punkty należy pamiętać o tym jaką perspektywę mamy na najbliższe prawie dwa lata, a tą perspektywą są wybory; chociażby kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, w której z pewnością będą poruszane kwestie związane z Ukrainą. Jaka partia przez ostatnie trzy dni zgromadziła najlepszy materiał do spotów wyborczych, czy argumenty do debaty w sprawie Ukrainy? Tą partią niestety jest Prawo i Sprawiedliwość. To na tych filmikach wyborczych będziemy mogli zobaczyć fragmenty przemówienia Jarosława Kaczyńskiego, czy jego zdjęcie z Witalijem Kliczko. To w debatach będzie przytaczany tweet Radosława Sikorskiego. Nikt nie będzie pamiętał czy Jarosław Kaczyński przyszedł na posiedzenie RBN czy nie przyszedł, bo to tak naprawdę jest drugoplanowa sprawa, a po za tym społeczeństwo już się przyzwyczaiło do tego, że prezes nie odwiedza RBN-u. Nikt nie będzie pamiętał wspólnego wystąpienia prezydenta Bronisława Komorowskiego z premierem Donaldem Tuskiem. Nikt nie będzie pamiętał wczorajszej wizyty szefa rządu w TVP Info. Obóz rządzący mając taką perspektywę, jest nadal w moim odczuciu na dużym minusie, a PR-owcy największej partii opozycyjnej mogą zacierać ręce. Zbierając te wszystkie detale w jedną całość, to z punktu widzenia "maratończyka wyborczego" prezes jak i i jego partia nic nie straciła.
Nie byłbym sobą jakbym nie wrzucił kamyczka do ogródka prawicowym komentatorom, którzy wczorajszy ruch Prawa i Sprawiedliwości z wysłaniem Ryszarda Czarneckiego określili jako bardzo dobry, a prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu zarzucali to, że nie stanął ponad podziałami i nie przyjął znanego blogera. Jestem w stanie się założyć o skrzynkę wódki, że za trzy dni - jak sprawa by trochę przycichła - prawicowe media przeprowadziłyby nagonkę na prezydenta za to, że złamał zasady i reguły przyjęte przez RBN. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie sądzi, że w mediach Tomasza Sakiewicza czy braci Karnowskich, moglibyśmy przeczytać peany pochwalne pod adresem urzędującej głowy państwa. Przecież tam zawsze znajdzie się kij, którym można przywalić. W związku z tym uważam, że Bronisław Komorowski postąpił bardzo dobrze trzymając się przyjętych zasad, ponieważ nie ma nic gorszego dla prezydenta niż złamanie przyjętych procedur. Mam nadzieję, że Ryszard Czarnecki jakoś to przeżyje.
Follow me on Twitter
Inne tematy w dziale Polityka