Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem zrobienia wpisu na blogu odnoszącego się do ataków Prawa i Sprawiedliwości na Platformę Obywatelską i Sojusz Lewicy Demokratycznej za to, że na listach tych partii znalazło się miejsce dla celebrytów lub sportowców. Myślałem, że odpuszczę sobie ten temat ale wczorajsza wizyta Ryszarda Czarneckiego w wieczornych "Faktach po faktach" przelała czarę goryczy.
Muszę przyznać, że hipokryzja tej partii w wyrażanych opiniach przekroczyła już dawno wszelkie granice zdroworozsądkowego przekazu dla swoich wyborców o krótkiej pamięci, lub najzwyczajniej tak zaślepionych wiarą w to co mówią ich idole polityczni. Nie trzeba daleko siegać żeby udowodnić, że na listach Prawa i Sprawiedliwości rówież byli celebryci i sportowcy. Przykłady pierwsze z rzędu to np. Jan Tomaszewski lub startująca do Sejmu lekkoatletka Urszula Włodarczyk. Nie wspomniając o Katarzynie Łaniewskiej znanej z serialu "Plebania". Wyprzedzam już tutaj komentarze wzmożonych moralnie, że to były wybory do Sejmu i Senatu. Nie ma tutaj żadnej różnicy czy to są wybory wyłaniające reprezentantów narodu na arenie krajowej czy europejskiej ponieważ tu i tam do pracy trzeba przykładać się tak samo. Napisałem to tak tylko gwoli przypomnienia bo chciałem się skupić na czym innym w kolejnych akapitach.
Jestem przekonany, że Prawo i Sprawiedliwość sondowało osoby o znanych nazwiskach w ramach tworzenia list do Parlamentu Europejskiego, no ale chyba nikt nie chciałby być kojarzony z partą (?) którą w ostatnim czasie wstrząsnął konflikt rodzinny państwa Gosiewskich. Rodzice Przemysława Gosiewskiego - który zginął tragicznie w katastrofie pod Smoleńskiem - domagali się aby jego pierwsza żona zrzekła się nazwiska, a do tego cynicznie zaapelowali do władz partii "(...) by postawili na Beatkę (...)" w majowych wyborach. To chyba ewenement w światowej historii polityki, gdy rodzina w pogoni za unijnymi fruktami w tak zjełczały i mdły sposób załatwia porachunki rodzinne. To prawie jak kłótnie meksykańskich karteli narkotykowych o wykopane tunele do Ameryki którymi szmugluje się dragi, a co za tym idzie zarabia pieniądze.
Jedną z bardziej znaych "celebrytek" Prawa i Sprawiedliwości jest posłanka - pardon, ta Pani nie lubi jak się mówi o niej "posłanka" - poseł Krystyna Pawłowicz, która flagę Unii Europejskiej nazywa "unijną szmatą", która niby obraża nasze symbole. To jeszcze nic. Po przyjęciu przez Parlament Europejski rezolucji, według której należy przeciwdziałać homofobii i dyskryminacji spowodowanej orientacją seksualną czy tożsamością płciową, nazwała Europę domem publicznym czyli burdelem. Znowu powtórzę pytanie; czy ktoś ze znanych osób chce być kojarzony z kimś takim? Jestem przekonany, że nie bo w środowisku celebrytów jest bardzo wiele osób o odmiennej orientacji seksualnej, a ponadto nikt zapewne w tej grupie nie mówi na flagę międzynarodowej organizacji - która daje nam wszystkim miliardy Euro - w tak ohydny sposób.
Przypadki Macieja Stuhra i Mariana Opani pokazują jaki frontalny atak mogą przeprowadzić - nie tylko ludzie z Prawa i Sprawiedliwości - ale przede wszystkim media powiązane naczyniami krwionośno - finansowymi z partią, której przewaga w sondażach topnieje z każdym badaniem opinii publicznej. Pierwszy oberwał za rolę w filmie "Pokłosie" a drugi za to, ze odmówił zagrania roli Lecha Kaczyńskiego w propagandowej agitce. Tak się szczuje na znanych ludzi, a są to tylko dwa przykłady.
Sportowcy? A proszę Was bardzo, niech będa sportowcy. Kamil Stoch to miał szczęście bo jeszcze nikt na Niego nie napluł - ale wszystko jeszcze przed Nim - po tym jak rodzina oraz sam zainteresowany, odciął się od insynuacyjnych i zawierających przekaz podprogowy publikacji w prawicowych mediach które starały sie wmówić, że dwukrotny medalista olimpijski swoją szachownicą na kasu odnosił się do wypadku pod Smoleńskiem. Szczytem obłudy była wypowiedź Antoniego Macierewicza, który bez żadnych zahamowań powiedział wprost o hołdzie oddanym poległym w Smoleńsku przez Kamila Stocha. Takie zachowanie szefa zespołu d/s wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, jak żywo jest wyjęte z głębokich systemów totalitarnych Koreii Północnej czy Białorusi. Nie pytamy o nic i nikogo (rodziny i Kamila Stocha), tylko bierzemy go na przysłowiową tapetę i wmawiamy wszystkim do okoła, że ktoś znany wyznaje naszą ideologię i popiera nasz system kłamania prosto w oczy. I znowu pojawia się pytanie. Czy ktoś znany chce być kojarzony z takim systemem myślenia?
Prawo i Sprawedliwość przyjęło retorykę krytykowania obozów politycznych, które na swoich listach wyborczych znalazły miejsce dla kogoś kto jest znany ale tylko dlatego, że nikt przy zdrowych zmysłach i poważnie myślący nie będzie chciał firmować swoją twarzą takich zachowań jakie mają miejsce wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości. Moje przypuszczenie graniczące z pewnością jest takie, że Jarosław Kaczyński bardzo chętnie "ogrzałby się" w świetle kamer z kimś znanym, jak to zrobił w 2011 roku zaraz przed wyborami, występując na konferencji prasowej z Janem Tomaszewskim, zaaranżowanej na ławce trenerskiej (ławce rezerwowych?) stadionu KS Przyszłość w podwarszawskich Włochach. Adam Hofman też tam był...
Follow me on Twitter
twitter.com/BWicinski
Inne tematy w dziale Polityka