29 maja br. minister finansów Jacek Rostowski, komentując wzrost PKB o 0,8% (rok do roku) oświadczył, że „polska gospodarka jest wyjątkowo odporna na kryzys”. W związku z tą „propagandą sukcesu” nasuwają się 2 pytania: czy faktycznie nasza gospodarka jest kryzysoodporna oraz, czy w ogóle wiemy, co to jest PKB?
Odpowiedź na drugie pytanie na pierwszy rzut oka może wydawać się banalnie prosta. Wystarczy przecież sięgnąć do zawartości portalu edukacyjnego Narodowego Banku Polski, żeby dowiedzieć się następującej rzeczy: „Jeśli zsumujemy wszystkie dobra i usługi, jakie wyprodukował dany kraj, to uzyskamy wynik, który w bardzo prosty sposób podsumowuje jego gospodarkę. Wynik ten nosi nazwę Produkt Krajowy Brutto. Gdy PKB wzrasta – społeczeństwo się bogaci, gdy maleje – biednieje”. W niniejszym tekście spróbujemy zastanowić się, czy zależność ta jest tak oczywista, jak czytamy na stronach NBP.
Podstawową kategorią ekonomiczną w rozważaniach ekonomistów jest Produkt Krajowy Brutto. Agregat ten uważany jest za podstawowy wyznacznik postępu gospodarczego – słyszymy o nim w mediach, bez niego trudno wyobrazić sobie wykład z makroekonomii. PKB używany jest przez niemal wszystkich badaczy gospodarki do potwierdzania lub negowania ich teorii ekonomicznych. Wykorzystywany jest w modelach ekonomicznych i ekonometrycznych, a PKB per capita jest najczęściej stosowaną miarą do określania zamożności obywateli danego kraju.
Koncepcja Produktu Narodowego Brutto, z której korzysta obecnie większość ekonomistów występuje w trzech najbardziej spopularyzowanych (nie komentując już czy „stety” czy niestety) nurtach ekonomii: keynesizmie, marksizmie oraz monetaryzmie. Jest co najmniej dziwne, że trzy tak bardzo różne (na pierwszy rzut oka) szkoły ekonomii korzystają tak naprawdę z tego samego podejścia do analizy gospodarki. Wykładowcy od dziesięcioleci narzucają swoim następcom ten sposób rozumowania, być może dlatego od tak dawna nie nastąpił w naukach ekonomicznych żaden przełom. Ciężko dokonać przełomu w sytuacji, kiedy analizuje się gospodarkę, stosując wadliwe fundamenty tej analizy, czyli – między innymi – PKB.
Pierwszą wątpliwością jest to, czy do rachunku dochodu kraju powinno wliczać się wszelkiego rodzaju broń, gazy bojowe oraz inne przedmioty służące destrukcji. Wystarczy zadać sobie tutaj pytanie, czy podnoszą one zamożność obywateli danego kraju, czy też nie. Oczywiście dla zapewnienia bezpieczeństwa nakłady na obronę są niezbędne. Wiadomo jednak, że niektóre kraje wykorzystają zasoby militarne nie do obrony swojego terytorium, ale do niszczenia bogactw innych krajów, często doprowadzając własną gospodarkę do ruiny. Korea Północna posiada spory arsenał militarny (wart pewnie niemałe pieniądze), ale czy jest ona bogatym krajem?
Wątpliwości pojawiają się także przy używkach. Część z nich, takie jak papierosy, alkohol czy kawa są uwzględniane w rachunkach PKB, inne, jak na przykład większość narkotyków – nie. Zestawiając więc ze sobą Polskę i Holandię w pierwszym z krajów wartość spożytej przez obywateli (przykładowo) marihuany nie będzie tworzyła dochodu, a w drugim już tak – mimo że (hipotetycznie) wielkość spożycia w obu krajach może być identyczna. Czy możemy powiedzieć, że jeden kraj jest bogatszy od drugiego, bo wlicza się w jego rachunku narodowym spożycie marihuany?
Po trzecie, do dochodu narodowego wlicza się dochody z czynszów, których nie otrzymują właściciele domów i mieszkań. Chodzi tutaj o właścicieli mieszkań oraz domów, którzy sami je zamieszkują, wykonując „usługę” wynajmu sami dla siebie. Do PKB wliczana jest także wartość płodów rolnych, których rolnicy nie sprzedają lecz sami konsumują. Oczywiście na uzasadnienie wliczania tych dwóch wielkości metodolodzy rachunków narodowych znaleźliby sporo argumentów – czy jednak nie jest to dość absurdalne? Równie dobrze moglibyśmy wliczać do rachunku inne usługi, które sami sobie świadczymy – na przykład, sprzątając swój dom czy ogródek lub przyrządzając dla siebie i swojej rodziny posiłek. Nie możemy także stwierdzić, że ocena wartości tych czynszów czy wartości płodów rolnych jest obiektywna.
Do tych argumentów możemy również dodać nieuwzględnianie szarej oraz czarnej strefy – która w różnych krajach ma różną wielkość. Na przykład szacuje się, że w krajach afrykańskich szara strefa (w działalności pozarolniczej) wynosi nawet 80% PKB, w Ameryce Południowej około 50%, w Polsce około 25% a Wielkiej Brytanii 3%. Czy skoro istnieją tak duże rozbieżności, to możemy porównywać PKB różnych krajów między sobą i twierdzić, że miara ta jest obiektywna? Mam duże wątpliwości. W tym miejscu należy jednak dodać, że w obowiązującej w Polsce metodologii obliczania ESA 1995, szara strefa jest wliczana do PKB. Nie istnieje jednak na świecie żaden komputer czy umysł ludzki, który byłby w stanie zebrać wystarczającą ilość danych o szarej i czarnej strefie i wszystkich wymianach dóbr i usług w niej zachodzących, abyśmy mogli przyjąć, że te wielkość są szacowane w obiektywny sposób. Tak naprawdę nie wiemy też, czy do wymiany produktów lub usług doszłoby, gdyby wymieniające się nimi osoby (lub instytucje) miały robić to legalnie.
Kolejną wątpliwością jest nie wliczanie do PKB czasu wolnego i efektów zewnętrznych działalności gospodarczej (np. zanieczyszczenia środowiska). Problem określenia ich wartości jest nierozwiązywalny – każdy człowiek inaczej ceni sobie swój czas wolny oraz stratę wynikającą z zanieczyszczonego środowiska, w którym żyje.
Na naszym agregacie moglibyśmy wyżywać się bez końca – zostały dziesiątki wątpliwości, jak choćby sprawa deflatora i związane z tym porównywanie wartości produktu krajowego w różnych okresach. Myślę jednak, że pokazałem wystarczająco dobitnie, na jak wiele sposobów można manipulować tą wartością, by czytelnicy tego tekstu zaczęli do niej podchodzić z większym dystansem.
Wróćmy na chwilę do pierwszego pytania. Czy spadek dynamiki PKB z 7,4% w I kwartale 2007 roku czy z 6% w I kwartale 2008 roku do 0,8% obecnie oznacza, że nasz kraj jest odporny na kryzys? Względnie – może tak, bezwzględnie – na pewno nie. Względem krajów takich jak Słowacja (ponad -10%) czy Ukraina (spadek PKB może wynieść nawet -20%) można powiedzieć, że radzimy sobie nienajgorzej. Choć kryzys się jeszcze nie skończył, więc nie mówmy „hop”.
A z czego wynika ta nasza względna kryzysoodporność? Ano ze sposobu, w jaki rachunek dochodu różnych gospodarek jest tworzony. Oprócz przedstawionych wyżej wątpliwości, warto zwrócić także uwagę, że do PKB zawsze dodajemy eksport oraz odejmujemy od niego import. Im mocniejsze więzi handlowe z innymi krajami, tym bardziej nasza gospodarka jest skorelowana z koniunkturą światową (inaczej mówiąc: zależna od niej). To tłumaczy między innymi fakt, że Niemcy, którzy mają rozwinięty handel z USA bardziej odczuwają kryzys niż my. Paradoksalnie, gdybyśmy mieli bardziej rozwinięty rynek kapitałowy oraz stosunki handlowe z innymi krajami, to bardziej ucierpielibyśmy. Czasem jednak dobrze zostać trochę w tyle…
---------------
www.koliber.org
Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Posiadamy ponad 20 oddziałów w miastach całej Polski.
Konserwatyści, liberałowie, libertarianie, wolnościowcy, monarchiści, minarchiści, anarchokapitaliści, antykomuniści. Licealiści, studenci i przedsiębiorcy - młode pokolenie, któremu bliskie są wartości takie jak: ochrona własności, wolność gospodarcza, rozwój samorządności, szacunek dla historii i tradycji oraz silne i bezpieczne państwo.
W naszej działalności dążymy do:
I Realizacji idei wolnego społeczeństwa.
II Całkowitego poddania gospodarki mechanizmom rynkowym.
III Obrony suwerenności państwowej.
IV Stworzenia "silnego państwa minimum" opartego na rządach Prawa.
V Rozwoju samorządności.
VI Poszanowania tradycji i historii.
VII Uznania szczególnej roli Rodziny
Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych przedsięwzięć jak międzynarodowe konferencje, obozy naukowe, panele dyskusyjne poprzez uliczne manifestacje aż po nieformalne spotkania, imprezy integracyjne oraz pikniki.
Różnorodność nurtów sprawia, że są wśród nas ludzie o różnych poglądach. I właśnie to jest naszą siłą. Nie zawsze się zgadzamy, ale to jedyne takie miejsce na polskiej scenie politycznej, gdzie prawica potrafi rozmawiać i wypracowywać kompromisy.
Poszczególne teksty zamieszczane na blogu nie są oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka