PABLO1984 PABLO1984
555
BLOG

Apartheid nadchodzi - projekt rozporządzenia o statusie zaszczepionych

PABLO1984 PABLO1984 Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Wczoraj wieczorem szedłem przez park i minąłem debatującą o czymś parę. W końcu dziewczyna zdjęła maseczkę, rzuciła ją za siebie i powiedziała, "chrzanię to, już dłużej nie będę wierzyć w te głupoty". Co konkretnie miała na myśli nie będę interpretował, bo rozmowy nie slyszałem, ale po chwili to samo zrobił jej partner. Poszli dalej razem bez maseczek. Dwie maseczki zdeptane butami to skromna oznaka buntu.  

Prawie w rocznicę starego stanu wojennego rząd zdecydował się na nowy tym razem feryjno-slwestrowy stan wojenny. Bunt dociera do serca powoli, ale im bardziej totalitarnie będzie zachowywał się rząd, gen buntu będzie mieszał się z krwią coraz prędzej. Dzisiaj można już przeczytać o kolejnym ruchu rządu, aby ten gen obudzić.   

Co to jest? Rząd wprowadza apartheid - nieważne, czy robi to z własnej woli, czy zewnętrznego przymusu, działa rozmyślnie czy też popełnia błąd - segregacja sanitarna społeczeństwa staje się faktem. Czy ją zaakceptujemy? Jakie są konsekwencje? Czy warto się martwić tym co będzie za kilka lat czy za kilka dekad?  Czy obawy są na wyrost? 

Zgodnie z projektem rozporządzenia osoby, które się zaszczepią będą: 

- mogły organizować większe imprezy i spotkania,

- mogły nie przechodzić testu przed skorzystaniem z publicznych usług zdrowotnych. 

Niewiele tego jak na zgodę w udział w nielegalnym eksperymencie medycznym z nieznanymi skutkami ubocznymi. Jak mówi Konstytucja art. 32: "Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny." Więc rząd bardzo sprytnie PR-owo nie postanowił czego obywatele zaszczepieni nie mogą, tylko co zaszczepieni od tej pory będą mogli. To jednak w świetle prawa niewiele zmienia i dyskryminuje niezaszczepionych. Nie można dać się nabrać też na to, że i tak ludzie sobie poradzą. Fakt, że ktoś i tak nie posłucha zakazu, albo będzie i tak robił imprezy, jakie mu się podoba, nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia, że ktoś sobie pójdzie prywatnie do lekarza. Jest to niedopuszczalna i nazistowska dyskryminacja.  

Projekt jest bardzo ostrożnym przyczółkiem dla dalszych zmian pogłębiających podział społeczny. Tylko naiwny może myśleć, że na tym zakończy się projekt segregacji. Dla nieprzekonanych polecam przykłady z krajów azjatyckich, gdzie zaszczepieni dzięki kodom QR mogą dostać się np. do sklepów. Niedaleko, bo w Wielkiej Brytanii jest już projekt kontroli dostępu do punktów usługowych i handlowych ("venues") z pomocą kodu QR dla zaszczepionych. Niezaszczepieni nie będą mieli tych praw. Idąc też za radykalizmem tych propozycji nie sposób powstrzymać myśl, że będzie utrzymywany nacisk na kolejne kraje, aby do tego doprowadzić. Polska nie będzie wyjątkiem.   

Rząd nie przemyślał szerokich konsekwencji projektu tego, jak i konsekwencji jego nieuniknionych, bardziej radykalnych kontynuacji (a takie na pewno będą, przyjmuję zakłady). Oprócz konsekwencji dla ustroju konstytucyjnego, dochodzą bowiem praktyczne i świadomościowe. Te praktyczne będą dezorganizować szeroko pojęte życie społeczne i gospodarcze. Nie tylko 'szarzy ludzie" i "drobni przedsiębiorcy" będą się szczepić lub nie. To samo będzie dotyczyć urzędników, czy lekarzy. Czy to oznacza, że jeżeli urzędnik nie będzie chciał się szczepić będzie objęty już bezterminowo kwarantanną. Co z lekarzem, który się nie zaszczepi? A różnych grup zawodowych o mniejszym lub większym sceptycyzmie wobec szczepienia jest więcej. Oczywiście z tyłu głowy pozostaje myśl, że rząd liczy, iż wszyscy się zaszczepią, żeby nie mieć problemów w przyszłości, a pozostały margines zamknie się w domach i obejmie jakimś programem antygłodowej pomocy społecznej. Znając jednak Polaków można uważać, że to tylko obudzi naszego kombinatorskiego ducha przetrwania. Geny uśpione w liniach rodzinnych od II wojny i komunizmu znowu się obudzą. W nowym komunizmie znowu będziemy bardziej gniewni, niepokorni i staniemy się ludźmi radzącymi sobie z totaliryzującym reżimem na różne sposoby, byleby nie skłonić karku. Tacy jesteśmy. 

Na wypadek, gdyby ktoś myślał, żeby poddać się dyktatowi jest wiele sposobów na to, żeby poradzić sobie z jego konsekwencjami i nadal być wolnym:

- w handlu: jest wymiana barterowa i tokenizacja transakcji, 

- w edukacji: jest edukacja domowa, niewykluczone, że zbuntowani rodzice będą organizować prywatne, domowe klasy, albo obejdą zakazy poprzez organizację "prywatnych zajęć dodatkowych",

- w zaopatrzenia w podstawowe produkty: pojawi się głębsza solidarność społeczna, ludzie będa organizować pomoc sąsiedzką, będa nawet prywatne inicjatywy dla reaktywacji obrony cywilnej.  

Łącząc segregację poszczepienną z bezgotówkowym terrorem urośnie szara strefa. Dla loży szyderców, którzy chętnie drwią z tych, którzy nie chcą się szczepić i przez to w przyszłości "będą zdychać z głodu" (słowa jednego z forumowiczów) pozostaje tylko oznajmić, że: tak - nie będa oni bogaci, tak - wiele rzeczy nie będzie dla nich dostępnych, ale zachowają przynajmniej godność i będą wolnymi ludźmi, a wolni ludzie nie pozwolą aby ktokolwiek z nich umarł z głodu. Z całym szacunkiem, dla tych, którzy będą woleli kupować, latać na zagraniczne wakacje - ja wolę wybrać wolność. Nie chcę być lepszym i cieszyć się iluzoryczną wolnością w postaci możliwości zarabiania czy pójścia do sklepu. Nie będę dostarczał danych o swoim położeniu, nastroju. Nie będę chciał, aby lodówka zamawiała za mnie coś co zdaniem algorytmu koncernu będzie mi potrzebne. Taka koncepcja "wolności" nawet nie mieści się w jednym zdaniu praw, które nam wszystkim przysługują, a wręcz im zaprzecza. Dla poparcia tych słów przytoczę tylko odkrycia pana Klausa Schwaba i podlegającego mu Światowego Forum Ekonomicznego, że musimy znacznie ograniczyć nasze potrzeby i nie potrzebujemy własności prywatnej, tylko zdjęcia rodzinne (oczywiście dotyczy to tylko zwykłych obywateli, ale już nie elit bankowo-korporacyjnych). Ludzie będą jednak bronić własności i swoich praw, a ja ostatecznie wolę biedę niż szaleństwo.  

Segregacja poszczepienna pokazuje, że na pierwszym planie działań nie jest walka z COVID-19, lecz transformacja społeczno-ekonomiczna w stronę kastowego (na szczęście nie globalnego) komunizmu. Tak właśnie na naszych oczach dzieje się to, z czym walczyli nie tylko nasi dziadkowie i pradziadkowie w czasie II wojny światowej. Segregacja na ludzi lepszych i gorszych, wartych i niewartych życia, panów i podludzi, jednak nie jest znana tylko z naszego gruntu. Wszystkie dotychczasowe doświadczenia dotyczące dyskryminacji, segregacji i likwidacji wybranych grup obecnie są ponownie materializowane, wyposażone w szczepionki, media, marketing i technologie. Pierwsza fala ograniczeń związana była z tzw. wojną z terroryzmem, gdy pojawiło się wiele inwigilacyjnych technologii i praw. Z dzisiejszej perspektywy jednak warto zapytać, gdzie są terroryści, bo wszystkie te prawa i technologie z nami pozostały? Kolejne próby ograniczenia naszych praw podjęto w latach 2003-2004 (SARS-coV-1) i 2009 (świńska grypa). Za każdym razem nachalnie starano się napędzać histerię, promować szczepionki i szybciutko wprowadzać kolejne technologie inwigilacji. To jednak nie wypaliło. Dlaczego teraz to się udaje wynika z tego, że wirus jest bardziej lotny niż terroryzm, poza tym przez 20 lat społeczeństwa i rządy są bardziej zadłużone. Dlatego też obok rozwijającej się inwigilacji próbuje się stworzyć nowy system społeczno-ekonomiczny oparty na segregacji kastowej. 

Co prawda, apartheid w RPA upadł, ale obecnie najbardziej jaksrawym przykładem apartheidu religijnego są Indie. Indie to kraj, który poprzez prawo zwyczajowe i sakralne zaakceptował fakt, że kilkaset milionów jego obywateli jest traktowanych jak zwierzęta (siudrowie). Kiedyś podchodziłem z rewerencją do duchowości hinduistycznej, dopóki nie zobaczyłem dwóch filmów na Youtubie. Na jednym filmie grupa ludzi ratowała ranną krowę. Na drugim filmie, pokazującym również sytuację z Indii, ludzie odganiali żebrzące dzieci, kopali i bili je, gdy nie zdążyły uciec. O dziwo, drugi wyświetlił mi się zaraz po pierwszym, tworząc trudny do uzyskania kontrast myślowy. Dlaczego ludzie, którzy pomiatają innymi ludźmi, a ratują zwierzęta uchodzą za tak uduchowionych? Dopiero wtedy zacząłem czytać i słuchać wykładów o kastach występujących w hinduizmie. Siudrę (czyli przedstawiciela najniższej kasty) można obrabować, nie zapłacić mu za pracę, zgwałcić jego córkę. Losem siudry jest służba, zgoda na pogardzanie nim, wzbudzanie litości i miłosierdzia - dzięki temu w przyszłym życiu może się odrodzi w lepszej kaście. Co ciekawe, nie widać w tym wszystkim jakiegoś buntu, rebelii, czy nawet ruchu obywatelskiego w obronie równouprawnienia. Siudrę chroni konstytucja i prawo cywilne i karne, ale w praktyce policja, urzędy czy sady wymigują się od ich stosowania mając oparcie w wyższej kategorii norm. Los gorszej kasty jest usankcjonowany przez prawo boskie, hindusi wierzą w obietnicę lepszego życia po kolejnym przyjściu na świat (reinkarnacja), a stojący najniżej siudrowie w myśl tego porządku mieli w poprzednich wcieleniach ciała zwierząt, a w kolejnych - p ile spełnią swoją rolę - mogą urodzić się w lepszej kaście np. vajśjów (czyli kasty usługowo-rzemieślniczej). Nie ma szansy na poprawę swojego losu na życia. Nie wolno zmienić swojego położenia za życia, nie wolno walczyć, trzeba się poddać w nadziei, że po śmierci będzie lepiej. Ustrój kastowy Indii fascynował i inspirował HItlera, ale inspiruje i dzisiaj.       

Po co więc potrzebna jest planowana segregacja? Społeczeństwem dzielącym się na lepszych i gorszych łatwiej jest manipulować. W początkowym okresie taki porządek można utrzymać przez strach i przemoc. Pomogą w tym niektórzy zwykli zaszczepieni obywatele, którzy będą czuli się w obowiązku, aby szczuć na innych, aby zebrać punkty za słuszną krytykę i obywatelską postawę. Udzielają się już nawet "lekarze", którzy do takiej agresji zachęcają. Swoje może zrobić wykluczenie społeczno-ekonomiczne zwiększające liczbę zgonów i zmniejszenie zainteresowania prokreacją. Potem wystarczy gorsze kasty wychować i wyedukować o swojej roli i pozycji jako nieuniknionej, koniecznej i potrzebnej. Uzupełni się to jakąś pseudoreligią synkretyczną, w której kasty i reinkarnacja staną się jednymi z prawd wiary. Trudno spekulować do czego to może prowadzić? KIlka lat temu brytyjski wywiad opublikował raport, w którym przedstawiono perspektywę człowieka i społeczeństwa do 2060 roku, brak praw jednostki i praw człowieka, bionizacja i cybernetyzacja organizmu ludzkiego i podłączenie do "wspólnej świadomości". Ten raport nie jest już dostępny (może ktoś go jednak gdzieś widział w sieci?), ale dał mi sporo do myślenia. "Wspólna świadomość" miałaby być sposobem na warunkowanie zachowań obywateli, pogodzenie się z życiem kastowym i swoją pozycją. Wyplenieniem wszelkiego zarzewia buntu już na gruncie ludzkich neuronów i zachodzących między nimi wyładowań elektrycznych.  

Czy społeczeństwo kastowe wyeliminuje problemy tego świata? Wyśle nas na Marsa? W gwiazdy? Tego nie wiem. Poszukując analogii w przyrodzie jednak pozostaje porównanie nas do roju mrówek czy pszczół. Nie wiem ilu ludzi zobaczy Marsa czy dotrze do najbliższej gwiazdy, ale czerwona powierzchnia Marsa i wielkie miasta w kosmosie nie wzbudzą żadnych emocji. Podobnie czują się mrówki budujące nowe mrowisko.    

Dystopie kinowe pokazują możliwe konsekwencje organizacji społeczeństw kastowych tym razem nie jako "wizjonerską perspektywę" czy nieuniknioną konsekwencję rozwoju". W "Dawcy pamięci" idealny świat przyszłości opiera się na przypisaniu każdemu członkowi społeczności okreslonej roli. Nie ma wolnej woli, ale nie ma też lęku, gniewu, współczucia czy miłości. Emocje są farmakologicznie wyłączone, dlatego relacje przy stole rodzinnym są bardzo chłodne i rzeczowe, zaś dorośli nauczeni autocenzury dbają o "precyzję języka" swoich pociech. Z kolei pan doktor bez mrugnięcia okiem zabija śmiertelnym zastrzykiem niemowlę, mniejsze z bliźniąt ("to bliźnięta", "ten waży mniej", "to tylko jedna jednostka mniej"). Ludzie są podzieleni na kasty i farmakologicznie zostaje im zaaplikowana całkowita akceptacja panujących zasad bez możliwości kwestionowania, gdyż fizjologicznie nie są w stanie nawet uruchomić odpowiedniej emocji za pośrenictwem ośrodka w mózgu. 

W czteroczęściowej serii "Igrzyska Śmierci", społeczeństwo podzielone jest na Kapitol mieszczący klasę uprzywilejowaną korzystającą z pieniędzy, luksusów, rozrywek i ubierającą się w drogich domach mody (po to, aby nie myśleć o tym, że są niewolnikami żyjącymi w bogactwie). Pozostała część społeczeństwa to 12 kast (dystryktów), które wykonują wyspecjalizowane prace: górnictwo, rolnictwo, produkcja itd. Nie mają prawa do posiadania pieniędzy, zajmują się polowaniem i stosują barter, by nie umierać z głodu. Żyją jak robotnicza biedota z przełomu XIX i XX wieku, nie dociera do nich przepych i technologia Kapitolu zapewne z końcu XXI lub początku XXII wieku. W końcu mieszkańcy dystryktów buntują się i prowadzą wojnę z Kapitolem. Prezydent rebelii, której rolę powierzono Julianne Moore, zostaje zabita przez główną bohaterkę, Katniss Everdeen po tym, jak chce utrzymać stary ład, aby zagwarantować sobie dyktatorską władzę.    

Wreszcie w "Nowym wspaniałym świecie" według A. Huxleya pokazana jest bardzo zaawansowana organizacja kastowa, w której człowiek nie ma żadnych praw poza tymi, które są przeznaczone dla konkretnej kasty, ludzie są do tego warunkowani, nie ma też naturalnego rozmnażania, tylko klonowanie. Nie ma żadnych więzi rodzinnych, przyjaźni, działa tylko kolektyw, podstawowa i jedyna struktura spajająca i jej prawa. 

Na ile należy traktować je jako science-fiction czyli sztukę o wyobrażeniach przyszłości, a na ile ostrzeżenie, każdy może zdecydować. Ale rozporządzenie jako wyraz całego nurtu zmian prowadzących do stworzenia społeczeństwa kastowego jest elementem spełniających się dystopijnych wizji. Zaskakujące, że robi to partia, która tyle obiecywała na rzecz obywateli, "powstania z kolan" i walki o suwerenność.   

Dla ludzi, którzy wręcz czuliby się w takiej sytuacji komfortowo i z przyjemnością spojrzą na dyskryminowanych sąsiadów czy niektórych członków rodziny nie ma dobrych wiadomości. Może wejdą do galerii handlowej, może coś odłożą i opalą się nad Adriatykiem, ale w ciągu kilku dekad oni i ich dzieci wszyscy bez wyjątku będa niewolnikami. Pod kontrolą będą ich: aktywność prywatna i zarobkowa, zakupy, zainteresowania, stany zdrowotne, w przyszłości także stany emocjonalne. Wdrażane technologie pozwolą także na podgląd co dana osoba robi i gdzie jest (sygnał 5G i wdrożona obecnie technologia satelitarna do obrazowania wnętrza pomieszczeń). Taka bedzie cena za udział w wyższej kaście. Stworzą społeczeństwo, które nie będzie ani sprawiedliwe, ani różnorodne, natomiast w pewnym stadium pozbawione dalszego sensu i motywacji do istnienia. To wszystko zajmie zapewne dekady, ale zręby tego "porządku" powstaną w ciągu kolejnych 2-5 lat. 

Na gruncie polskim istnieje jeszcze możliwość oparcia się temu i stworzenia alternatywy. Liczę, że pomysły władz odniosą odwrotny skutek i tylko przypomną nam kim jesteśmy. Na pytanie o to kim jesteśmy odpowiem pytaniem: czy kiedykolwiek poddaliśmy się komukolwiek walkoverem?   

PABLO1984
O mnie PABLO1984

Zamiast polemiki lubię niewygodne fakty - przytaczam je i przyznaje rację przytaczającym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości