To wasze terytorium, nie sposób zaprzeczyć.
Coraz mniej miejsca dla mnie:
niewielki pożytek
z kopacza, któremu drżą ręce. Czasami
liczę to, co zostało:
deszcz w maju, lot kosa,
uśmiech dziecka, niejasny sen o piramidzie.
Byliśmy bohaterami, byliśmy szlachetni!
Do dziś lubimy nosić
płaszcze z czystej wełny!
Ta pieśń przenika wodę,
wchodzi w skórę drzewa.
Lecz słychać głos pastucha,
gdy znaczycie brzegi
swego terytorium przeciągłą sylabą,
moczem, szczękiem nożyc,
tępym wzrokiem latarń.
Co należy do mnie: deszcz w maju, śmiech dziecka…
Widzę wasze cienie: tańczą w lepkim świetle.
Barbarzyński rytuał, radość posiadania…
Cóż to za terytorium –
tylko piach i bagna!
I coraz mniej miejsca
dla mnie, deszczu w maju…
Inne tematy w dziale Rozmaitości