Stare twarze
Twarze szlachetnieją
skąpane w przypływie
oceanu starości. Ich zmarszczki,
ostatnie linie obrony,
wstrzymują
natarcie wieczoru. Stare twarze
chłoną słońce Grecji,
biel dróg na południe
od Rzymu.
Twarze starców
budują
swoje katedry:
wysokie wieże dotykają obłoków
u ujścia rzeki.
Starość
rezygnuje z naskalnych malowideł,
chce zagarnąć
jak najwięcej przestrzeni,
by rzeźba
była wyrazistsza.
W starych oczach
błyszczy rosa ogrodów Lwowa,
w cienkich żyłach
płyną cienie
elektrycznych ryb. Twarze
starców przemawiają
na jesiennych placach, uliczkach,
płótnach okien. Staruszki
zaplatają kolory lata,
wytrwale tkają
kilim ciszy,
namiastkę zbawienia, wełniany sen wieczności.
***
Oślepia mnie słońce, gdy siedzę
przy południowym oknie. Przez chwilę
jestem niewidomy i stary. Karty
ksiąg przerzuca wiatr; mieszają się
słowa: obce, tutejsze, nieznane,
bliskie. Po balustradzie ganku
przechadzają się koty. Gdyby
istniały, musiałyby mieć
dwieście lat. Słyszę,
jak ich miękkie łapy
odciskają się w grząskiej materii
światła i szelestu. Mam
poranione dłonie: w ich wnętrzu
odbija się twoja twarz.
Stara kobieta w oknie robi koronkową serwetę
Niewiele już jest,
może wiatr wygładzający
wodę dookoła, i jeszcze
postronki w rękach
kiełznające czas. Tak samo
było, tak samo jest; ale
coraz więcej poza nią. Coraz
więcej ludzi przypływa na wyspę,
lecz jej oczy
widzą tylko splot białych okoliczności
spływający z palców. Latarnia
ta sama, ale więcej światła
w słabnących oczach. Węzełki
kipu niesie na plecach
ten sam od wieków listonosz
i woda się uśmiecha,
jakby do tego
została stworzona.
Inne tematy w dziale Rozmaitości