Zamknięte w mydlanych bańkach
ćwierćnuty ognia
stąpały wzdłuż rzeki, wzdłuż
murów miasta. Latarki
strażników rzecznych
ścierały w proch
zmurszałą pamięć. Na ławce
Rzym wtulał się
w miękkie piersi Bizancjum
i myszy nawoływały się
w barbarzyńskiej łacinie. Wiatr
układał wróżby z pestek cytryn;
rozgryzałem ich pełne goryczy wersety.
Chłód nocy piął się
jak winorośl na wieże kościołów.
W nowoczesnej bibliotece na skraju miasta
dyskretny strażnik
pilnował wczorajszych westchnień
zakochanych studentów. Skrzypiały
łóżka w szpitalach dla opuszczonych.
Czekałem cierpliwie,
aż dzień
dopełni dzieła zniszczenia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości