Wczoraj Viktor Orban wygłosił przemówienie, które było dość szeroko relacjonowane w TVP. Niestety w relacjach tych zabrakło najistotnijszego, jak sądzę, fragmentu jego wystąpienia. Tego mianowicie, w którym powiedział, że celem rządzących w Brukseli jest stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy. Temu też, ma jego zdaniem, służyć polityka migracyjna UE, forsowana przez kanclerz Merkel. Masowa emigracja ludności z Bliskiego Wschodu ma jak taran rozbić obecną strukturę etniczną, kulturową, religijną i społeczną Europy. W konsekwencji położyć kres państwom narodowym w Europie. Identyczną wręcz hipotezę sugerowałem w jednej ze swych notek na temat polityki migracyjnej Merkel. Uważałem, i nadal uważam, że hipoteza ta jest racjonalna, gdyż wszystkie inne, najszerzej kolportowane przez media ( jak choćby gest humanitarny czy niemiecki syndrom winy ojców ) nie wytrzymywały testu racjonalności. Pozostawał więc argument: niemiecka kanclerz palnęła bzdurę i nie potrafi się z tego wyplątać. Z tego typu argumentacją trudno dyskutować, bo zaćmienia umysłu nigdy nie można wykluczyć. Trudno jednak uznać, by prawie cały rząd niemiecki cierpiał na zaćmienie umysłowe. O reszcie zarządców w Brukseli nie wspominając.
Mamy więc hipotezę Wiktora Orbana, która jest ciężkim oskarżeniem. Nie chodzi tu o hipokryzje, lecz o niedemokratyczną politykę narzucaną poszczególnym państwom i UE. Nikt przecież na tę politykę nie wyraził zgody. Ba, nikt jej nawet nie poddał dyskusji. Jakim więc prawem? Prawem kaduka...
Czy hipoteza Orbana jest prawdziwa?
Sądząc z dotychczasowego milczenia światowych mediów, można zaryzykować stwierdzenie, że na to wygląda. Przecież gdyby były to koszałki opałki premiera Węgier, to jakiż byłby to łakomy kąsek dla postępowych mediów. Na razie nie jest. Ergo...?
Inne tematy w dziale Polityka