Przedsoborowy5897 Przedsoborowy5897
142
BLOG

Inercja egzystencjalna, ile jest Bogów, czy ateizm jest protszy i pewien paradoks

Przedsoborowy5897 Przedsoborowy5897 Rozmaitości Obserwuj notkę 0
W tej notce poświęcę uwagę hipotezie inercji egzystencjalnej zaproponowanej przez pewnych ateistycznych filozofów i odpowiem na pytanie, czy jest ona dobrą objekcją do argumentów teistycznych. Omówię też pewne artykuły naukowe dotyczące filozofii religii, odpowiem na pytanie czy może być więcej niż jeden Bóg, i czy ateizm jest prostszy niż teizm, i omówię też paradoks Grim Reaperów i jego związek z teizmem, argumentem kosmologicznym kalam oraz finityzmem przyczynowym.

Metafizyka Świętego Tomasza z Akwinu zakłada, że Bóg nie tylko stworzył Wszechświat w przeszłości, ale utrzymuje go w istnieniu i w ruchu tu i teraz. Nic nie mogłoby istnieć przez nawet tylko jeden moment bez bycia utrzymywanym w istnieniu przez Boga. Tak zakładają argumenty Świętego Tomasza z Akwinu. Gdyby Bóg przestał utrzymywać wszystko w istnieniu, wszystko by zniknęło - oczywiście z wyjątkiem samego Boga. Wielu ateistycznych filozofów religii, takich jak Graham Oppy, a także agnostycznych, takich jak Joe Schmit, sprzeciwia się jednak temu założeniu. Zamiast tego proponuje alternatywę zwaną ''inercją egzystencjalną''. Pojęcie tak zwanej ''inercji egzystencjalnej'' zakłada, że jeżeli dany obiekt już istnieje w pierwszym miejscu, będzie istniał ciągle, dopóki coś nie sprawi, że przestanie istnieć. W tym artykule spojrzymy krytycznie na hipotezę ''inercji egzystencjalnej'' Oppy'ego i Schmita i odpowiemy na pytanie, czy na prawdę zagraża ona argumentom za istnieniem Boga.

Zacznę być może od tego, że założenie ''bożego utrzymywania'' bardziej niż założeniem a priori, na którym się opiera Święty Tomasz z Akwinu, jest w rzeczywistości wnioskiem płynącym z tomistycznej metafizyki. Tomistyczna metafizyka zakłada, że istnieje realne rozróżnienie na istotę oraz istnienie obiektu. Dlatego więc buty, psy, koty, gwiazdy, galaktyki, teleskopy, pizze, piloty od telewizora, pralki, żyrafy, słonie, konie, drzewa, Ziemia, Słońce, itd. nie mają istnienia same z siebie ze swojej własnej istoty. Oznacza to więc, że coś musi im komunikować istnienie tu i teraz. Można to więc porównać do komputera podłączonego do źródła prądu: tak samo jak komputer nie ma swojego własnego źródła zasilania, tak samo wszystko w okół nas w swojej własnej istocie nie ma swojego własnego istnienia. Dlatego też tak samo jak komputer potrzebuje źródła swojego zasilania tu i teraz, by działał, gdyż nie ma on elektryczności sam z siebie, tak samo otaczające nas przedmioty nie mają swojego własnego istnienia, i potrzebują źródła swojego istnienia, które im nadaje istnienie tu i teraz. Gdyby to źródło nie działało, nie posiadałyby ono istnienia, a zatem przestałoby istnieć. Źródłem tym musi być byt taki, którego istota jest równoważna z jego własnym istnieniem, a zatem posiada istnienie sam w sobie w swojej własnej istocie, czyli Bóg.

Proszę zwrócić też uwagę na to, że czwarta z Pięciu Dróg Świętego Tomaszu z Akwinu też jest nieco podobna do argumentu z istoty i istnienia w De Ente Et Essentia, i też przeczy istnieniu inercji egzystencjalnej - z tą różnicą, że jest nieco szersza, i zakłada, że obiekty w chwili obecnej otrzymują nie tylko swoje istnienie od Boga, który jest czystym istnieniem samym w sobie, ale też swoje dobro, piękno, itd., poprzez skończoną i niedoskonałą partycypację w istocie Boga. Tak samo jak sól jest potrzebna tu i teraz, by w chwili obecnej sprawiać, że paluszki są słonę, tak samo Bóg, który jest istnieniem, dobrem i pięknem samym w sobie, jest tym, co tu i teraz sprawia, że w chwili obecnej wszystko istnieje, i jest dobre i piękne. Piękno Boga dostrzegamy w matematyce i w naturze. Powala z nóg na przykład niesamowity zbiór Mandelbrota, który tworzy wspaniały i widowiskowy wzór fraktalny - jeżeli Państwo o tym nie słyszeli, to bardzo zachęcam do obejrzenia wykładów astrofizyka Dra Jasona Lisle'a na YouTube na ten temat.

image 

Podobnie w naturze często pojawia się ciąg Fibonacciego oraz złoty podział (zachęcam do poczytania więcej na ten temat), co wskazuje, że natura jest piękna, i że Bóg myśli matematycznie.

image

imageimage

Piękno i palec Boga jako wspaniałego Projektanta możemy widzieć też w tej znakomitej kolorowej papudze.image

Są jednak też inne przyczyny, by wątpić w teorię na temat ''inercji egzystencjalnej''. Jedną jest, że wydaje się oparta na błędzie logicznym non sequitur. To, że ciasto, pralka, lodówka czy supermarket istnieje w momencie t1, nie implikuje, że musi istnieć w momencie t2. Zwolennicy inercji egzystencjalnej twierdzą, że istnienie inercji egzystencjalnej jest z jakiejś przyczyny metafizycznie konieczne (czyli czymś, co jest prawdziwe w każdym możliwym świecie, niezależnie od rządzących nim przygodnych praw fizyki). Ale nie potrafią rzetelnie wykazać i udowodnić, dlaczego musi tak być. Dlaczego jeżeli filiżanka kawy istnieje w chwili t1, musi też istnieć w chwili t2?

Niektórzy mogą twierdzić, że inercja egzystencjalna jest w jakiś sposób częścią przedmiotów. Ale jeżeli tak, to co powoduje, że ta część przedmiotów istnieje? - ten argument zdaje się sam obalać. A od Plotyna wiemy, że wszystkie złożone z części przedmioty wymagają czegoś prostego (''Jednii'') by je utrzymać w istnieniu tu i teraz - patrz Edward Feser, książka Pieć Dowodów Na Istnienie Boga, rozdział poświęcony drugimeu dowodowi, neoplatonicznemu-plotynowskiemu.

Można też wykazać, że koncepcja inercji egzystencjalnej nie pasuje do żadnej teorii czasu. Są dwie główne teorie czasu: teoria A oraz teoria B. Teoria A zakłada, że tylko teraźniejszość jest prawdziwa. Teoria B zakłada, że teraźniejszość, przeszłość i przyszłość są tak samo prawdziwe. Załóżmy, że prawdziwa jest teoria A. Istnieje tylko teraźniejszość. W momencie, gdy przechodzimy z chwili t1 do chwili t2, chwila t1, przestaje istnieć. I tu pojawia się problem dla inercji egzystencjalnej: jeżeli chwila t1 przestaje istnieć w chwili t2, dlaczego obiekt, który istniał w chwili t1,  ma istnieć w chwili t2? Koncepcja inercji egzystencjalnej zakłada, że istnienie obiektu w chwili t1 wyjaśnia jego istnienie t2, ale przy założeniu teorii A czasu widać, że to jest absurdalne: chwila t1 już nie istnieje w chwili t2, a zatem obiekt z chwili t1 już nie istnieje i nie może istnieć swojego istnienia w chwili t2, bo coś, co już nie istnieje, nie może być przyczyną niczego (Nie mówie tu oczywiście o obiekcie jako substancja w kategorii arystotyleskowskiej, tylko jako istnienie objektu w konkretnej chwili czasu t. Można to też ilustrować przykładem: w chwili t1 istnieje żołądź, a w chwili t2, dąb. W chwili t2 już nie istnieje żołądź, a zatem żołądź nie może wytłumaczyć istnienia dębu w chwili t2.) Możemy alternatywnie założyć, że teoria B jest prawdziwa, i że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są tak samo realne, i żadna z nich nie jest w żaden sposób uprzywilejowana, tylko czas tworzy wraz z przestrzenią coś w rodzaju czterowymiarowego bloku czasoprzestrzennego, a gwiazda, kot, pies czy pizza ma formę czegoś w rodzaju obiektu czterowymiarowego, i każdy moment istnienia tychże rzeczy jest tylko ich częścią. I tu znów się pojawia problem dla inercji egzystencjalnej: jeżeli poszczególne momenty istnienia tychże obiektów są tylko ich częściami, i wszystkie są tak samo prawdziwe, co sprawia, że te wszystkie części istnieją? Jeżeli pizza w chwili t2 jest inną częścią tej samej pizzy niż pizza w chwili t1 , co sprawia, że obydwie części pizzy istnieją? Jeżeli są to dwie różne części, to w jaki sposób część z t1 ma implikować istnienie części z t2? Co więcej, to tylko nas znowu zaprowadza do omawianego już wcześniej dowodu neoplatonicznego Plotyna na istnienie absolutnie prostej ''Jednii'', która musi utrzymywać pizze w istnieniu zarówno w chwili t1 jak i t2.

Jednak jeżeli to dalej Państwa nie przekonuje, to właśnie wymierzymy ostateczny cios w trumnę wszelkiej nadziej dla inercji egzystencjalnej: jest nim Boża prostota! Bóg jest absolutnie prosty, a więc wszystkie jego atrybuty są równoważne ze sobą oraz z jego własnym faktem istnienia. A co za tym idzie, również jego wiedza jest równoważna z jego wolą. Oznacza to, że jeżeli Bóg cokolwiek wie, to znaczy, że pragnie tego też swoją wolą, i powoduje zajście czy zaistnienie tego swoją mocą. Oznacza to więc, że jeżeli Bóg wie o istnieniu czegoś zarówno w chwili t1 jak i t2, to jest przyczyną jego istnienia zarówno w chwili t1 jak i t2, a zatem inercja egzystencjalna jest fałszywa.

Powiedzmy jednak dla potrzeby arguemtnu, że zwolennicy inercji egzystencjalnej mają rację. Czy to musi stanowić problem dla argumentów za istnieniem Boga? Niekoniecznie! Choć argumenty Świętego Tomasza przeczą inercji egzystencjalnej, są inne argumenty, które wcale nie muszą być koniecznie z nią sprzeczne.

Weźmy na przykład argument z przygodności Leibniza, oparty na zasadzie racji dostatecznej. Zaprowadza on nas od istnienia bytów przygodnych do istnienia bytu koniecznego. Zgodnie z zasadą racji dostatecznej, istnienie bytów przygodnych wymaga wytłumaczenia. Czy gdyby inercja egzystencjalna była prawdziwa, zasada racji dostatecznej by upadła? Oczywiście, że nie! Inercja egzystencjalna mówi nam tylko, że istnienie obiektu w chwili t1 tłumaczy jego istnienie w chwili t2, ale nie odpowiada na pytanie, dlaczego obiekt ten w ogóle istnieje zamiast nie istnieć w pierwszym miejscu. Na przykład, jeżeli byśmy znaleźli wieżowiec na planecie Mars, byłoby oczywiste, że konieczne jest racjonalne wytłumaczenie jego istnienia, które nie może być zwykłym ''brutalnym faktem'': wieżowiec ten wybudowali kosmici! I to, że istnienie wieżowca w chwili t1 wyjaśnia jego istnienie w chwili t2 nie zmienia faktu, że wciąż jest potrzebne wyjaśnienie, dlaczego on w ogóle istnieje!

Jeszcze mocniejszy tutaj jest argument kalam. Jego zaletą jest, że opiera się tylko na założeniu, że Wszechświat ma początek w czasie, a nie, że coś go utrzymuje tu i teraz w chwili obecnej. Jeżeli Wszechświat musiał mieć początek w czasie, inercja egzystencjalna nie może wytłumaczyć, w jaki sposób on powstał, bo przed nim nic nie było.

Zapewne wielu z Państwa słyszało o argumentach Al-Ghazaliego czy Williama Lane'a Craiga przeciwko wieczności Wszechświata, w tym ten dotyczący hotelu Hilberta. Chciałbym tu jednak przedstawić pewien ciekawy paradoks, który szeroko omawiali filozofowie tacy jak Robert Koons czy Alexander Pruss, i o którym pewnie wielu z was nie słyszało, a mianowicie paradoks Grim Reaperów. Za chwilę wytłumacze, o co w nim chodzi, ale najpierw może powiem, co to dokładnie jest ''Grim Reaper''. To taki potworek z siekierą lub kosą, reprezentujący śmierć. Ciekawy akt bożej opatrzności sprawił, że akurat w trakcie, gdy zbierałem informacji na temat paradoksu Grim Reaperów, na moim biurku leżał akurat egzemplarz Najwyższego Czasu, przestawiający Mateusza Morawieckiego jako Grim Reapera z kosą.

Paradoks ten jest sformułowany w następny sposób. Fred idzie spać o północy. Przed 1:00 ma umrzeć. Istnieje nieskończona liczba niezatrzymalnych Grim Reaperów z kosą lub siekierą, którzy mają albo go zabić, albo upewnić się, że już nie żyje (i jeżeli już nie żyje, to go zabić). Są one rozmieszczone w taki sposób: jeden pojawia się o 0:30, czyli w punkcie średnim pomiędzy północą a 1:00. Drugi pojawia się o 0:15, czyli w punkcie średnim pomiędzy 0:00 a 0:30. Czwarty pojawia się pomiędzy 0:00 a 0:15, czyli o 0:07:30, i tak dalej w nieskończność. Pojawia się tutaj pytanie: który Grim Reaper zabił Freda? Odpowiedź brzmi: żaden! Jest tak, ponieważ dla każdego Grim Reapera N, można wykazać, że to nie on zabił Freda, ale że zabił go Grim Reaper N + 1, a następnie dla N + 1 da się wykazać, że to nie on go zabił, ale zabił go N+2, i tak w nieskończność. Na przykład, to nie o 0:15 umiera Fred, ale o 0:07:30, ale tak samo analogicznie Fred też nie umiera o 0:07:30, tylko o 0:03:45, ale też nie o 0:03:45, tylko o 0:01:52:30, i tak w nieskończność, aż w końcu okazuje się, że Fred nigdy nie umiera! I tu pojawia się paradoks: jest nieskończona liczba niezatrzymalnych Grim Reaperów, ale żaden z nich nie może zabić Freda, bo dla każdego Grim Reapera można wykazać, że to nie on, ale to ten przed nim zabił Freda. Ale tak być nie może, bo w przypadku, gdy Fred nie został zabity, każdy Grim Reaper, który to zauważa, zabija Freda. Pojawia się więc wyraźna sprzeczność: żaden z Grim Reaperów nie może być tym, co zabił Freda, ale jednocześnie żaden z Grim Reaperów nie może pozostawić Freda żywego. A zatem nie można powiedzieć, że o 1:00 Fred jest żywy, bo żaden z nieskończonej liczby Grim Reaperów nie mógł go puścić żywego, a nie można też powiedzieć, że jest martwy, bo dla każdego Grim Reapera da się wykazać, że on nie zabił Freda.

Jedną z form rozwiązania tego paradoksu jest założenie, że czas nie jest ciągły, ale skwantowany, a zatem sytuacja jest niemożliwa lub nielogiczna. Niektórzy twierdzą, że inną formą jest przyjęcie bronionego przez filozofa i matematyka Alexandra Prussa koncepcji finityzmu przyczynowego, zakładającej, że efekt nie może być poprzedzony przez nieskończony ciąg przyczyn. Te dwa rozwiązania paradoksu Grim Reaperów się jednak nie wykluczają nazwajem, wprost przeciwnie, myślę, że się potwierdzają nazwajem.

Ten paradoks ma pewne podobieństwa z pewnym paradoksem ruchu sformułowanym przez Zenona: zdaje się, że ruch jest niemożliwy, bo aby przejść z A do B, trzeba przejść najpierw połowę drogi, a wcześniej jedną czwartą, a wcześniej jedną ósmą, a wcześniej jedną szesnastą, a wcześniej jedną trzydziestą drugą, i tak w nieskończoność, a zatem odcinek składa się z nieskończonej ilości punktów, a ponieważ musimy przejść przez nieskończoną ilość punktów, co jest niemożliwe, nigdy nie możemy dojść z A do B, a zatem nie możemy w ogóle się ruszyć z miejsca i ruch jest niemożliwy. Jednym z możliwych rozwiązań jest właśnie założenie, że czas i przestrzeń są skwantowane, a zatem nie musimy pokonać nieskończonej liczby punktów, bo odcinka nie da się dzielić w nieskończoność.

Co to ma wspólnego z argumentem kalam? Myślę, że to potwierdza, a nawet wzmacnia argument kalam! Uważny lektor na pewno widzi tu podobieństwa do argumentów Al-Ghazaliego i innych islamskich uczonych przeciwko wieczności Wszechświata, oraz do argumentu Craiga z hotelem Hilberta. Jest jednak pewna różnica, która sprawia, że przykład Koonsa i Prussa z Grim Reaperami jest jeszcze lepszy i silniejszy: argumenty Al-Ghazaliego i Craiga dowodzą tylko, że przeszłość nie może być nieskończona, natomiast paradoks Grim Reaperów - przynajmniej w moim rozumowaniu - dowodzi, że każdy odcinek czasu nie może być podzielny na nieskończoność krótszych odcinków. A zatem jeżeli jest niemożliwe, aby nawet skończony odcinek czasu składał się z nieskończonej ilości nieskończenie krótkich chwil, to tym bardziej musi być niemożliwe, aby cała przeszłość Wszechświata była nieskończona, co potwierdza argument kalam!

No dobra...ale pojawia się dalej parę pytań: ile jest Bogów? Czy nie może być więcej niż jeden Bóg? Czy byt konieczny musi koniecznie być Bogiem? I czy ateizm nie jest prostszy niż teizm, ponieważ nie zakłada niepotrzebnie istnienia żadnego Boga?

W odpowiedzi na te pytanie mam zamiar objaśnić pewne artykuły dotyczący filozofii religii, opublikowane przez wybitnego hiszpańskiego filozofa i tomistę Enrica Gela, autora kanałów interesujących kanałów na YouTube Adictos A La Filosofía oraz Filoadictos Clips w jezyku hiszpańskim, w prestiżowym żurnalu Religious Studies, wydawanym przez Cambridge University Press.

Jednym z nich jest How many and why? A question for Graham Oppy that classical theism can answer. Ten artykuł Enrica Gela polemizuje z naturalistycznymi tezami jednego z najsłynniejszych ateistycznych filozofów, Grahama Oppy'ego. Wskazuje, że to założenie klasycznego teizmu, że istnieje Bóg jako byt konieczny, który jest czysto rzeczywisty bez żadnych potencjalności (actus purus), jak nauczał Święty Tomasz z Akwinu, i jako ipsum esse subsistens, jest dużo prostsze od alternatywy, którą proponuje Oppy. Enric Gil zaczyna cytując Alexandra Prussa i jego książkę Infinity Causation and Paradox, w której Pruss omawia liczne paradoksy matematyczne przemawiące za finityzmem przyczynowym, w tym paradoks Grim Reaperów. Jednocześnie zwraca uwagę na to, że finityzm przyczynowy sam w sobie nie odpowiada nam na pytanie, jaka jest dokładnie natura Pierwszej Przyczyny, ani ile Pierwszych Przyczyn dokładnie jest. Podkreśla też, że sam Oppy również skłania się ku finityzmowi przyczynowemu. Gel zadaje jednak proste pytanie: czy jest 44, 55 czy 10^80 Pierwszych Przyczyn, i jeżeli tak, to dlaczego? Zwraca też uwagę na to, że odpowiedź na to pytanie nie może być przyczyną, ponieważ Pierwsza Przyczyna z definicji nie może mieć przyczyny. Są więc tylko dwie możliwości: albo liczba Pierwszych Przyczyn jest ''brutalnym faktem'' bez wytłumaczenia, albo z jakiegoś powodu jest ona konieczna. Gil twierdzi, że druga opcja jest zdecydowanie lepsza, i byłaby nią nawet gdyby - dla potrzeby argumentu - możnaby zanegować zasadę racji dostatecznej Leibniza. Ale jeżeli ilość Pierwszych Przyczyn jest konieczna, to skąd mamy wiedzieć ile ich jest i dlaczego? Ateizm nie potrafi na to wskazać jednoznacznej odpowiedzi, ale klasyczny teizm może wskazać, że jest tylko jeden Bóg, ponieważ Bóg jest doskonały, a zatem nie może być więcej niż jeden Bóg, gdyż ci dwaj Bogowie musięliby się czymś różnić, a zatem jeden z nich już by nie był doskonały.

W artykule ‘There can be only one’: A response to Joseph C. Schmid, Enric Gel odpowiada na polemikę filozofa Joe Schmida z jego artykułem. Schmid w artykule Naturalism, classical theism, and first causes argumentuje, że argumenty Gela za istnieniem tylko jednego Boga opierają się na zasadzie tóżsamości przedmiotów nierozróżnialnych, która jest wątpliwa, i że wcale nie wiadomo, czy dwoje bogów nie mogłoby się czymś różnić. W odpowiedzi Gel nie tylko broni zasady tóżsamości bytów nierozróżnialnych, ale podaje też inne argumenty za istnieniem tylko jednego Boga. Jednym z nich jest argument Świętego Tomasza z Akwinu, według którego Bóg jest absolutnie prosty, a zatem jest równoważny z jego własną istotą, czyli z tym, co czyni go Bogiem, a zatem z tym, co czyni go tym Bogiem a nie innym, czyli może być tylko jeden Bóg, bo boskość boga jest równoważna z jego haeccitas. Enric Gel broni też zasady tóżsamości przedmiotów nierozróżnialnych w taki sposób, że w przeciwnym razie moglibyśmy być sceptyczni wobec tego czy na przykład na biurku mamy tylko jeden ołowek, czy dwa.

Warto też zwrócić uwagę na inny argument Gela za istnieniem tylko jednego Boga, zawarty w jego pierwszym artykule, a sformułowany oryginalnie przez Joshuę Hoffmana i Gary'ego Rosenkratza: nie może istnieć dwóch Bogów, bo nie mogą istnieć dwa byty Wszechmogące, ponieważ tak to gdyby mieli sprzeczne zamiary, tylko jeden mógłby mieć możliwość zawetowania decyzji drugiego, a zatem tylko jeden mógłby być Wszechmogący, czyli tylko jeden mógłby być Bogiem.

Polak, katolik (nie mylić z sektą Drugiego Soboru Watykańskiego)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości