Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski
129
BLOG

Kapral Basia

Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 Moja żona Grażynka jest listonoszem. Nasze małżeńskie pożycie aż do wczoraj przebiegało w całkowitym zaufaniu. Ona pracowała jak bóg przykazał w urzędzie - o tu - zaraz pod blokiem, w związku z czym ja mogłem nieustająco mieć ją na oku. Wiedziałem gdzie ona chodzi, z czym chodzi, kiedy chodzi, do kogo chodzi i - o której od niego wraca. Niestety - nagle - moja Grażka dostała wezwanie. Bardzo ważne wezwanie. Z podpisem samego wojewody: 

 „Ponieważ Szanowna Obywatelka piastuje zawód dla państwa strategiczny, w związku z wyborami zostanie natychmiastowo przeniesiona na front walki wyborczej. Do jutra rana nakazuje się Obywatelce spakowanie, przygotowanie prowiantu na trzy dni i pożegnanie się z partnerem na dłużej”. 

         Grażynka niby to żegnała się ze mną na dłużej, ale - wyszło krócej niż zwykle. To nic - myślę sobie, wojna to wojna - trzeba się godzić na czasowe deficyty.  

 Ledwo żona wyjechała, a tu już ktoś puka do moich drzwi. Zerkam przez judasza... Jakieś straszydło w chełmie na głowie i gaz masce na gębie dobija się do mnie. Matko boska! A to co? Kosmita? - myślę przerażony. 

Jak na zawołanie kosmita ściąga gaz maskę, zaraz potem chełm, iii - spod chełmu burza czarnych włosów się wyłania. Burza tak mi dobrze znana. Oczka czarne mnie świdrują, buźka wesoło się uśmiecha... Sąsiadeczka tuż zza ściany - z którą nie raz titiu titiu do białego rana - jednym tchem ogłasza: 

        - Obywatelu Januszu - ja kapral Basia ochotniczej straży ratowania mężczyzn przed wymarciem z powodu epidemii - zgodnie z rozporządzeniem premiera - internuję pana w swoim mieszkaniu na czas nieokreślony. Proszę się spakować, zabrać prowiant na trzy dni oraz pożegnać się z partnerem, bo za godzinę wybywa pan na dłużej. 

         - Ale ja nie mogę - front nadchodzi. Żona jest już powołana. 

         - Wiem. Wywiad doniósł. Inaczej bym pana nie internowała.        

         - A szczoteczka do zębów będzie mi potrzebna?  

         - Nie sądzę. Przecież ta, którą pan u mnie używa, wystarczy jeszcze na pół roku. 

         - Ale jakąś książkę to chyba mogę? 

         - Niby w jakim celu? Ma pan zamiar się u mnie nudzić? 

         - Aaa... Czy na tym internowaniu to ja będę sam, czy z konkurencją? Bo rywali z natury nie znoszę. 

         - Wszystko zależy od tego, jak się pan przyłoży do swoich obowiązków. 

         - A gdybym się tak nie zgodził na to internowanie? 

         - Szczerze odradzam. 

         - A gdybym taaak? 

         - Teoretycznie to pan może. Ale praktycznie to się nie opłaca, bo ja dostałam rozkaz do natychmiastowego wykonania: „W razie oporu obywatela, kwarantannę przeprowadzić na siłę w miejscu jego zamieszkania. I na ten wypadek, w celu utrzymania dobrego nastroju internowanego, pobrać z rezerwy dwie młode, przebadane dziewczyny”. 

        Jak to, w moim wieku z trzema zdrowymi dziewczynami w kawalerce? - pomyślałem przerażony i gorący pot mnie oblał. W geście poddania uniosłem więc obie ręce do góry, czym wywołałem na ustach kapral Basi pełen triumfu uśmieszek. 

        Jak na byłego harcerza przystało - z plecakiem na plecach i manierką w ręce - gotowy w niespełna godzinę - oczekuję na korytarzu na kapral Basię. Brzuch wciągnięty, głowa w górze, dziarsko w miejscu maszeruję, w tempo kroków podśpiewuję: marsz, marsz, lewa, lewa... 

 Nagle, winda z hałasem się zatrzymuje i czterech mundurowych - dwóch terytorialsów i dwóch policjantów - z karabinami w rękach wyskakuje. 

        - Oho... Konkurencja! I to - z długą bronią -  myślę sobie - A obiecywała, że wystarczy jak się postaram...No tak, niestety ona wie, na co mnie stać - użaliłem się nad samym sobą. 

        - Obywatelu, a wy dokąd? Do lasu nie wolno, na rower nie wolno, do parku nie wolno, a wy z plecakiem? Wycieczek się wam zachciało? Pójdzie pan z nami! 

        - Ale... Pani kapral Basia... - jęknąłem. 

        - Ją obyczajówka już zgarnęła - usłyszałem w odpowiedzi. 

        Z przyjemnością i wielką ulgą się z nimi udałem. Tak nawiasem mówiąc, to wcale nie żałuję, gdyż strasznie nie lubiłem tej twardej  szczoteczki, co to ją już tyle razy używałem u kapral Basi. 

 

         

 

 

 

 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości