Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mówienie o niektórych aspektach naszego życia, nie spotyka się tu z większym zainteresowaniem. Jednak sprawa, którą chcę poruszyć, wcale nie jest błaha, zwłaszcza, że sięga i tych wyższych i tych niższych szczebli w hierachii naszego życia społecznego, na które w efekcie ma olbrzymi wpływ. Chodzi mi o zawarty w tytule notki – nepotyzm. Nepotyzm w wymiarze, niespotykanym nigdy wcześniej. Niespotykany za żadnych dotychczasowych rządów. Nie nazwany, bo nie było takiej potrzeby – za komuny (nie ta skala). Za to dziś wszechobecny, szczególnie w sferze zatrudnienia. Wszyscy wiemy aż za dobrze,z jak olbrzymim bezrobociem mamy dziś do czynienia. Znalezienie pracy graniczy obecnie niemal z cudem. I nie mają tu znaczenia kwalifikacje kandydata, ilość fakultetów, doświadczenie, referencje itd. Liczy się jedno - znajomości, albo kolokwialnie mówiąc – plecy. I dzięki tym plecom przyjmowani są do pracy różni, mniejsi i więksi dyletanci, często z „dyplomami”, ale niekoniecznie odzwierciedlającymi stan ich wiedzy. Dzisiejsi absolwenci z dyplomami są często tylko ich posiadaczami, gorzej z posiadaną wiedzą, którą rzekomo te dyplomy powinny gwarantować. Nie jest żadną tajemnicą (a może jest, nie wiem), że wszystkie (jeżeli nie wszystkie, to większość) „konkursy”, szczególnie w administracji państwowej i samorządowej, rozpisywane są pod konkretnych kandydatów. Co z tego, że na niby wolny etat zgłasza się 20-30 osób, gdy z góry wiadomo, kto będzie przyjęty. Biedni, naiwni ludzie składają swoje CV, przychodzą na rozmowy i nie zdają sobie sprawy, że biorą udział w gigantycznej mistyfikacji. Nie wiedzą, że „robią za tło”, tylko. Mówię o gigantycznej mistyfikacji, ponieważ skala tego zjawiska jest jak dotychczas, niespotykana. Tak naprawdę, to organizatorzy tych "spektakli" nawet nie udają. To znaczy przed kandydatami - tak, ale przed pracownikami, nie są w stanie. Ale wiedzą, że są bezkarni, że nic im nie można zrobić, ani udowodnić. A, żeby czuć się jeszcze bezpieczniej, wymieniają kadrę przy każdej nadarzającej się okazji, oczywiście na swoich i zaufanych. I tak rośnie nam administracja, która głównie generuje olbrzymie koszty, a wyróżnia się brakiem kompetencji, indolencją i jest niewydolna, często intelektualnie nie mówiąc już o fachowości. Nie można też pominąć faktu nie tylko obsadzania wolnych etatów, ale nierzadko tworzenia etatów fikcyjnych, bo trzeba zatrudnić męża koleżanki, żonę kolegi, dzieci przyjaciół, samych przyjaciół, czasami rodzinę. Jak widać, w dalszym ciągu obowiązuje u nas zasada promowania biernych, miernych ale wiernych. I tak wygląda nasza rzeczywistość. Jest to nasza europejskość, która w takim wydaniu kojarzy się wyłącznie z nędznym zaściankiem.
W walce z bezrobociem w naszym kraju, na niewiele się zda otwieranie dostępu do niektórych zawodów. Nawet gdy korporacje będą musiały się otworzyć, to i tak w efekcie im przypadnie większość uwolnionego rynku pracy, gdyż tworzą oni swojego rodzaju sieć, żeby nie powiedzieć sitwę. Sitwę, która ma wpływ na wiele obszarów naszego życia, w tym rynku pracy.
Jak widać, począwszy od posad urzędniczych, a skończywszy na jeszcze nie otwartych zawodach opanowanych przez klany korporacyjne, nepotyzm jest tym czynnikiem, który nie pozwala na normalne funkcjonowanie rynku pracy, a częściowo na walkę z bezrobociem. Bardzo źle się dzieje, że w związku z niedopuszczeniem do zdrowej konkurencji na rynku pracy, przybywa nam coraz więcej słabych merytorycznie, niewykwalifikowanych należycie kadr.
Są to spostrzeżenia człowieka, który jest biernym obserwatorem tych anomalii i osobą........ do wymiany przy najbliższej okazji.
Inne tematy w dziale Rozmaitości