syzyfoptymista syzyfoptymista
575
BLOG

Szokująca prawda o polskim ratownictwie medycznym

syzyfoptymista syzyfoptymista Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Rozmowa z lekarzem pracującym w pogotowiu od 33 lat, przeprowadzona przez dziennikarzy „Faktu”:

 

FAKT: Czy śmierć Dominiki to dowód na kompletną klapę systemu ratowniczego?! A ściślej, czy zastąpienie starego systemu PCPR (Powiatowe Centrum Powiadamiania Ratunkowego), nowoczesnym CPR (Centrum Powiadamiania Ratunkowego) zdaje egzamin w praktyce?

Lekarz pogotowia:Powiem od razu: nowy system to klapa! Wygrała „moda” na kopiowanie wzorców z zachodu, tyle że skopiowaliśmy zachodni, świetnie działający system po łepkach i teraz są same problemy. Moim zdaniem zrobiliśmy krok w tył. Efekty możemy obserwować na cmentarzach...

FAKT: Użył pan ciężkiego sformułowania...

Lekarz pogotowia:Już tłumaczę. Kiedyś (w systemie PCPR – dopisek red.) dyspozytor przyjmował zgłoszenie, wpisywał je do komputera i powiadamiał zespół wyjazdowy. Ten ostatni dostawał informację na tablicy świetlnej w pogotowiu i na swoje pagery. Gdy zespół ratunkowy jechał do chorego, przy wyjściu z pogotowia stała drukarka, która drukowała kartę wyjazdu z rozpoznaniem i miejscem, gdzie mamy się udać. Wsiadając do karetki wiedziałem wszystko, tzn. czy jest to wypadek, zawał, nieprzytomne dziecko czy pijak leżący pod ławką. Do tego w powiatach były nawet po dwie lub trzy dyspozytornie. Teraz np. w warmińsko-mazurskim jest jedna dyspozytornia na całe województwo!
Ale wróćmy do samego momentu wyjazdu... W nowym systemie dostaję polecenie wyjazdu z centralnej dyspozytorni na pager i dopiero w karetce drukuje mi się karta wyjazdu z informacją, gdzie jadę i po co. Nie mogę się wcześniej odpowiednio przygotować. Nie wiem, do jakiego przypadku jadę. Dlatego twierdzę, że kiedyś pogotowie działało lepiej!


FAKT: Może jednak wystarczy centralna dyspozytornia, przecież została wprowadzona nowoczesna technika do karetek; łączność, GPS-y, lokalizatory?

Lekarz pogotowia:(śmiech)Pracowałem na zachodzie i widziałem, jak tam to działa. Na elektronicznej mapie w dyspozytorniach było widać, gdzie fizycznie są karetki i skąd dzwoni potrzebujący pomocy. U nas tak nie ma.Dyspozytor szuka miejscowości na zwykłej mapie. Robi się problem, gdy są dwie miejscowości o takich samych nazwach... Dyspozytor wówczas musi dopytywać, dociekać, sam ustalać, o jaką chodzi... Pracuję w nowym systemie od roku i mimo zgłaszanych uwag, nie zostaje on modyfikowany, tylko jest coraz gorzej. Powiem tylko, że nawet mapy w GPS-ach w karetkach są niedokładne. Do tego szwankuje też łączność radiowa.

FAKT: Może twórcom nowego systemu chodziło o oszczędności. Utrzymanie każdej dyspozytorni kosztuje, a tak jedna centralna obsługuje wszystkie powiaty?

Lekarz pogotowia:Tu raczej chodziło o wyciągnięcie pieniędzy od szpitali. Żeby mieć kontrakt z NFZ, trzeba było przystąpić do CPR (Centrum Powiadamiania Ratunkowego). Każda karetka musiała wyposażyć się w odpowiedni sprzęt umożliwiający łączność z tym centrum. Koszt to około 10 tys. złotych od jednego ambulansu za GPS, drukarkę i pager... A to wszystko nagminnie się psuje. Do tego dochodzi abonament - my mówimy haracz - 200 złotych dziennie od jednej karetki. Efekt? Szpitale zmniejszają ilość karetek, bo nie stać ich na abonament.

 

http://www.fakt.pl/Wstrzasajacy-wywiad-z-lekarzem-Kiedys-pogotowie-dzialalo-lepiej-,artykuly,202811,1.html

 

 

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości