Dziś, o godzinie 20, czeka nas kulminacja kampanii wyborczej. Na tę właśnie godzinę swoją ostatnią konwencję wyborczą zaplanowała Platforma Obywatelska.
I dzień i czas nie są wybrane przypadkowo, ponieważ są to ostanie godziny przed obowiązującą od północy, ciszą wyborczą.
Ostatnie słowo, na skontrowanie którego zabraknie czasu, będzie należało do partii rządzącej. Mając w pamięci całą kampanię i słowa, które w niej padały z ust szefowej, ubiegającej się o kolejną kadencję, Platformy, trudno się spodziewać, że na koniec usłyszymy coś nowego.
Na pewno nie możemy oczekiwać deklaracji programowych, bo obecnie rządzący ich nie mają. Majaczenia o 12 złotowej stawce za godzinę i likwidacji umów śmieciowych, to żaden program. To coś, co powinno być dawno załatwione, czym rządzący mogliby teraz zapunktować.
Na pewno nie będziemy też świadkami kajania się za błędy, bo za błędy to Platforma może co najwyżej wypić i to markowego wina u Sowy, zagryzając ośmiorniczkami.
Zresztą co to za błędy, te kilka, albo kilkanaście afer (mam na myśli te grube) w ciągu ośmiu lat. To przecież tyle, co nic. To co tu się kajać, wypić i już!
Wszyscy wiemy, ze dziś, cały program PO sprowadza się głównie do antypisowskiej i "antykaczyńskiej" narracji. Myślę, że nazwisko Kaczyński usłyszymy podczas tego wieczoru ze sto razy (PiS też), no bo przecież jak się ludzie tak nasłuchają, nasłuchają... to będą tak nienawidzić, tak nienawidzić..... jak tylko Kopacz potrafi, Kaczyńskiego:)
Na dodatek przed snem... a nuż przyśni się ten potwór komuś w nocy, a nikt nie lubi jak mu się śnią koszmary. Wiem to po sobie, bo mnie na okrągło śni się taka jedna kobieta z wykrzywionymi ustami, obsesyjnie powtarzająca: Kaczyński, PiS, Kaczyński, PiS...... chyba dlatego, a nawet na pewno, zagłosuję na Kaczyńskiego, w końcu to przyzwoity facet, na dodatek taki, którego wcale się nie boję, a wręcz przeciwnie, chociaż nim straszą.....
A niech sobie straszą... strachy na Lachy...., a ja swoje wiem. Wiem czego chcę, kogo chcę, a kogo i czego nie akceptuję, nie toleruję, nie lubię, komu nie wierzę i kogo nigdy nie zaakceptuję.