"Walentyna, Walentyna
To pierwsza w świecie podniebna miss.
Jej imieniem więc się zaczyna
Najnowszy "Walentyna Twist"."
Dokładnie pięćdziesiąt lat temu, 19.06.1963 pierwsza kobieta w historii zakończyła podróż kosmiczną. Start rakiety, która wyniosła na orbitę statek kosmiczny Wostok-6, odbył się 16.06. Lot pierwszej kobiety trwał blisko trzy doby, czyli - w owym czasie - dłużej niż loty wszystkich amerykańskich astronautów razem wziętych.
Swoją podróż życia zawdzięczała, paradoksalnie, amerykańskim konkurentkom i... amerykańskim przechwałkom. John Glenn - pierwszy Amerykanin, który wykonał lot orbitalny - na spotkaniu z radzieckim kosmonautą Hermanem Titowem i radzieckim szefem szkolenia Nikołajem Kamaninem roztoczył tak barwną wizję zaawansowania amerykańskigo programu kosmicznego, że ci wrócili do ZSRR święcie przekonani, iż lot pierwszej astronautki odbędzie się lada moment. Na taki afront ojczyzna światowego proletariatu nie mogła sobie pozwolić. Zapadła decyzja o przyspieszeniu realizacji radzieckich planów wysłania kobiety w kosmos.
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Nie mając wyszkolonych pilotów wojskowych płci żeńskiej, a jednocześnie czując na karku oddech konkurencji, zdecydowano się na spadochroniarki. Aerokluby radzieckie zaczęły selekcjonować kobiety pod kątem zdolności do ewentualnego lotu rakietą kosmiczną. Jedną z tych, które przeszły przez sito selekcji, była zwykła dziewczyna, tkaczka, Walentyna Tiereszkowa...
Rozpoczęły się miesiące szczegółowych badań lekarskich i morderczych treningów. Kandydatki powoli się wykruszały. W końcu z czterystu kobiet zostały tylko cztery. Ostatecznego wyboru dokonał sam Chruszczow. Jego decyzja była decyzją stricte polityczną - mając do wyboru proletariuszkę i feministkę, wybrał tę pierwszą.
Statek kosmiczny Wostok- 6, którym leciała Walentyna Tiereszkowa, był zdalnie sterowany z Ziemi. Co nie znaczy, że lot oodbył się bez problemów. W ciągu 70 godzin, 50 minut i 8 sekund lotu "zaliczyła" chorobę kosmiczną, nawracające skurcze i awarię, która mogła kosztować ją życie. Już na Ziemi czekało ją twarde lądowanie - mocno uderzyła się w twarz, choć na zdjęciach tego nie widać. Ślad po uderzeniu zakryli grubą warstwą pudru telewizyjni charakteryzatorzy.
"Królowie wszystko mogą, ale (...) ożenić się z miłości nie może żaden król" - śpiewała wiele lat później Ałła Pugaczowa. A Tiereszkowa stała się królową. Kochano ją, podziwiano, układano dla niej piosenki... Jej małżeństwa nie zostawiono przypadkowi. Męża - radzieckiego kosmonautę - wybrał jej sam Chruszczow. Na rozwód nie zgadzał się Breżniew. Ostatecznie małżonkowie rozwiedli się w 1982 roku, roku śmierci Breźniewa i roku drugiego w historii lotu kobiety w kosmos - również obywatelki radzieckiej.
Pierwsza Amerykanka poleciała w kosmos dopiero promem kosmicznym, w dwudziestą rocznicę lotu Tiereszkowej - 18 czerwca 1983 roku.
"Walentyna, Walentyna
Już gwiazd kraina ją dobrze zna.
Były kwiaty dla Gagarina
A Walentyna twista ma!"
Inne tematy w dziale Technologie