Maciej Świrski Maciej Świrski
1805
BLOG

Biedni Polacy patrzą na kasyno gry - w odpowiedzi Igorowi

Maciej Świrski Maciej Świrski Polityka Obserwuj notkę 27
 
W Unii jesteśmy już coś ze sześć lat, o ile mnie pamięć nie myli. Przez ten czas unia którą znaliśmy (i do której przystępowaliśmy) tak się zmieniła, że można powiedzieć -  nie istnieje. Dowiedzieliśmy się też, po paru latach bycia w tej Unii, że świat, światowa gospodarka tak naprawdę jest jednym wielkim kasynem gry, w którym hazardziści grają nie swoimi, a podatników i klientów banków, pieniędzmi, w tym naszymi. I że Unia jest jedną z obszernych sal tego kasyna, gdzie wszystko jest do wyboru - bakarat, ruleta, poker - co kto chce, byle tylko należał do tego towarzystwa, które może grać. I tak Polak-szarak, uszczęśliwiony tym, że może po całej Europie jeździć i pracować w momencie głosowania w referendum akcesyjnym zbytnio się nie zastanawiał, jak to wszystko funkcjonuje - ważne, że można jeździć, pracować i mieszkać już nie na czarno, że będą dotacje unijne i w ogóle - Polacy jesteśmy obywatelami Europy! Wreszcie! Jesteśmy tacy sami jak Niemcy, Włosi czy Anglicy, tak samo traktowani i mający takie same prawa!
 
Przeciętny Polak nie wiedział, że wejście do Unii pociąga za sobą rozmaite konsekwencje, jak na przykład supremacja prawa unijnego nad krajowym, albo kwestia wspólnej waluty (chociaż dla przeciętnego Polaka kwestia wspólnej waluty jawiła się jako wygodny sposób rozwiązania różnic kursowych przy wyjazdach zagranicznych). To, że ma to jakikolwiek związek z rozwojem gospodarczym inflacją i makroekonomią przekładajacą się na jego zarobki i kredyt we frankach - tego Polak nie wiedział i nie chciał wiedzieć. Pytanie dlaczego? I tu dochodzimy do jednej z istotnych cech polskiego stanu umysłu doby obecnej, stanu, który w bezpośredni sposób rzutuje na los Polski, Polaków i przyszłość wspólnoty narodowej w całości i każdego Polaka z osobna.
Ten stan umysłu nazwałbym pożądaną ignorancją. Ignorancją, której się pożąda, pragnie, dlatego, że wiedza na temat rzeczywistości, zdanie sobie sprawy z tego jak się sprawy mają naprawdę - ta wiedza jest zbyt bolesna. Konfrontacja marzeń z rzeczywistością jest zbyt bolesna.
 
Jakie to były marzenia?
 
Pierwsze i najważniejsze - to równość wśród narodów. To “myśmy przecież walczyli z komuną”, “zrobiliśmy Solidarność”, i “przecież Papież był Polakiem”. Gdy jeździliśmy za komuny “na Zachód” to przyjeżdżaliśmy jak do krajów alianckich w walce z czerwoną zarazą i tak się czuliśmy (przynajmniej ta część z nas, która nie współpracowała z Departamentem I MSW ;). A więc - bohaterska Polska w awangardzie walki o wolność, a za nią reszta Europy. I większa cześć Polaków w ten sposób odbierała Europę i kwestię wejścia do Unii - jako nagrodę za walkę z komuną, poświęcenie i bohaterstwo (i nie piszę tu o faktach, ale o wyobrażeniach i samopoczuciu - żeby było jasne).
 
Drugie i mniej ważne, lecz istotne - "Unia da". Polacy po eksterminacji dwóch okupacji, przesiedleniach i wygnaniach, po utracie ponad połowy terytorium państwa i przeszło czterdziestoletniej zorganizowanej grabieży przez komunistycznych kryminalistów, stali się narodem nędzarzy - w porównaniu do obywateli innych krajów. Jeżeli się niczego nie posiada, nie ma się w sobie mocy sprawczej, jest się wyrobnikiem na cudzym. Stad niska samoocena i kompleks niższości w stosunku do tych co “mają”. A “mają” ci z Zachodu - Unia. I dlatego Polak ma z jednej strony postawę “łasząco-proszalną” w stosunku do Unii, a z drugiej - pełną skrywanej niechęci. Jest to kompleks nędzarza w stosunku do bogatych państwa, którzy może coś rzucą do kapelusza. Idealnie wyczuła to ekipa Tuska podczas kampanii wyborczej, mówiąc o tych legendarnych 300 miliardach, walutę ustalimy później.
 
I trzecie - dla Polaka-szaraka, któremu współczesna Polska jawi się nawet nie tyle jako własne państwo, ale jako wroga siła, pełna niezrozumiałych zakazów-nakazów, o których wiadomo, że są stworzone dla wspierania jednych oligarchii przeciwko drugim, a nie mają żadnego związku z deklarowaną w konstytucji zasadą pomocniczości państwa - otóż Polak miał nadzieję, że “Unia pomoże uporządkować ten polski burdel”, i wbrew realiom - Polak- szarak miał nadzieję, że rozpasana polska biurokracja będzie wzięta na smycz przez Unię.
 
Na ile te nadzieje się spełniły możemy zobaczyć za oknem.
 
W tej chwili następuje bolesne przebudzenie. Unia nie jest klubem równych państw, są równi i równiejsi. Psychologicznie najgorsze dla Polaka-szaraka jest to, że tymi “najrówniejszymi” są Niemcy. To jest najgorsze, bo - mówiąc już zupełnie poważnie - straszliwa trauma drugiej wojny światowej nie została w narodzie polskim zaleczona, przepracowana. Ona cały czas istnieje, już w trzecim pokoleniu. Pisałem o tym w swoim czasie obszernie, lecz przytoczę kilka zdań:
 
“Polacy żyjący obecnie w granicach III RP zachowują się w swojej masie, większości, jak pacjenci psychiatryczni po niszczącym przeżyciu traumatycznym, które nie zostało przez tegoż pacjenta przepracowane, nie zostało poddane terapii. Pacjent taki "zapada się" w sobie, lęk wywołany niszczącym przeżyciem tkwi w nim, mimo, że samo zdarzenie może być już bardzo odległe w czasie, ale skoro pacjent nie potrafił własnymi siłami sobie  z nim poradzić, to trauma, zamiast słabnąć narasta, lęk jest dominujący i w miarę upływu czasu, jeśli pacjent pozostaje bez pomocy, jego stan może przerodzić się w depresję.
 
Ta trauma, nieprzepracowana przez Polaków, to II wojna i obie okupacje. To że wydarzenia te, najstraszliwsze w dziejach narodu, porównywalne tylko z inwazją tatarską w XIII wieku, już zapomnianą, która była wydarzeniem krótkotrwałym, a niszczącym, nie zostały przepracowane, wynika z późniejszego rozwoju wydarzeń - komunizmu i tego co mamy dzisiaj - liberalizmu? kapitalizmu? W dodatku wspomnienie tych przeżyć jest przekazywane w pamięci rodzinnej i - coraz słabiej wprawdzie - ale odżywające przy lada okazji, związanej z wywoływaczmi skojarzeń, jak ostatnio kwestia Merkel. Pamięć traumy jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, a tych pokoleń jest raptem tylko 3”
 
To własnie powoduje, że przemiany w Unii, których jesteśmy świadkami, dokonywane pod przewodem Niemiec Polacy odbierają w milczeniu i z lękiem. Ci którzy znają się na Unii, inteligencja warszawska, mogą tego lęku nie odczuwać. Ale dla przeciętnego Polaka świat, który się kształtuje, jest straszliwą niespodzianką. A to, że jest to w dodatku kasyno gry, którego zasady są niezrozumiałe, w konsekwencji daje  postawę rezygnacji, wycofania, lęku.
 
Dlatego naród milczy, nie reaguje, wbrew nadziejom działaczy. I nie będzie innej reakcji. 

Jest lęk przed przyszłością i bierność. I to, czy “będzie sejm grodzieński” czy “nie będzie “ nawet nie tyle nikogo nie obchodzi (o ile Polak-szarak wie co to sejm grodzieński), co jest całkowicie nieistotne, ponieważ to co Polak-szarak odczuwa, to zupełna bezradność w mielących kołach historii. 

www.szczurbiurowy.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka