Nie byłem wczoraj regularnie w necie jak zwykle, bo spędziłem dzień w Krakowie na spotkaniu Obywatelskiej Komisji Edukacji Narodowej. Wrzuciłem tylko przygotowaną wcześniej notkę, a potem tylko jednym okiem śledziłem co się dzieje. I tym jednym okiem zobaczyłem najpierw wpis Osieckiego, że wisi na jedynce, potem tekst KANO, potem to, że Osiecki zniknął, a potem awanturę pod wpisem Igora. Jak już dojechałem do domu w nocy, to było 240 wpisów, kilku blogerów zabrało swoje manatki, w tym Aleksander Ścios, kilku zawiesiło pisanie…. Dym.
Wszystko z tego powodu, że na jedynce znalazł się ten skandaliczny wpis Osieckiego i że Igor za słabo, według większości piszących, pokajał się za umieszczenie tego skandalicznego wpisu na jedynce i że w dodatku osłabił to kwestiami BBC.
Nie wiem czy piszący wiedzą jak działa taka maszyna jak Salon24, gdzie mamy do czynienia, mówiąc językiem agencji prasowej, z „linią” newsów. Nie chodzi tu o jakaś „linię polityczną”, ale po prostu szereg informacji wchodzących „w linię”, które po kolei pojawiają się „w linii”, czyli na Salonie po prawej stronie na szarym polu, w takiej kolejności jak są pisane przez twórców. W agencji prasowej „w linii” pojawiają się kolejne depesze, w S24 – kolejne wpisy blogerów.
Wszystko musi czytać redaktor newsroomu – znowu mówiąc językiem agencyjnym. W agencji czyta i albo kwalifikuje do publikacji, albo odsyła do dziennikarza do poprawki. Na S24 nie ma tej fazy. Admin nie może odesłać tekstu do poprawki, bo tym się różni platforma blogowa od agencji prasowej, że w agencji dziennikarze pracują pod nadzorem redaktora newsroomu i szefów redakcji, w końcu i redaktora naczelnego i jest to struktura ściśle zhierarchizowana, a platforma blogowa daje możliwość publikacji na dowolny temat i na odpowiedzialność autora.
I to jest cała różnica. W istocie interfejs do zarządzania S24 (newsroom), cały workflow jak sobie wyobrażam musi być bardzo podobny do jak wygląda w agencji prasowej, z jej systemem edycyjnym.
Po co ten przydługi wstęp o agencji prasowej? Ano dlatego, żeby powiedzieć, że takie wpadki jak z Osieckim to nie wynik jakiegoś spisku, czy świadomej polityki Jankesa i Krawczyka, tylko zwykły wypadek przy pracy ludzi, którzy, tak jak w agencji, pracują w trybie ciągłym i mogą się pomylić. W agencjach prasowych się mylą i takie wpadki mogą się zdarzyć, więc zdziwiłbym się, gdyby się na S24 nie pomylili. Po prostu – taka jest specyfika admina takiego serwisu, która jest bliźniaczo podobna do specyfiki pracy redaktora newsroomu agencji prasowej.
To, dlaczego się pomylono – to jest odrębna sprawa. Prawdopodobnie zadziałał tu automatyzm - skoro zawodowy dziennikarz coś napisał to wrzucamy na jedynkę, można mu ufać, to nie jakiś troll – a tu masz – wpadka. I to co Osiecki zrobił powinno być powodem do poważnych rozważań.
Piszę to, żeby przybliżyć specyfikę pracy takich przedsięwzięć jak agencja prasowa albo platforma blogerska i uświadomić, że przy ogromnej ilości tekstów tu powstających (myślę, że grube kilkaset dziennie) tego rodzaju pomyłki zawsze mogą się zdarzyć, bo ludzie są tylko ludźmi. Ja po prostu WIEM jak działa agencja prasowa. Pisanie o jakiejś złej woli czy intencjonalnym „pożegnaniu w ten sposób Profesora Biniendy” moim zdaniem jest po prostu dalekie od prawdy. Zapanowanie organizacyjne nad maszynerią jest trudne, zwłaszcza gdy trzeba oszczędzać na kosztach i za skandaliczny tekst Osieckiego należy przede wszystkim winić Osieckiego, i jego przeczołgać. Ale jak mi się wydaje taki Osiecki jest odporny na krytykę, takie typy tak mają.
Czy Salon24 zbliża się do mainstreamu ?
Faktem jest, że od jakiegoś czasu pojawiają się osobniki, których po prostu nie da się czytać. Nie będę wymieniać nicków, wszyscy wiemy o kogo chodzi. No i ta szalejąca staruszka z Krakowa – umieszczanie jej na SG jest zupełnie niezrozumiałe. Czy promowanie zapiekłej nienawiści może być usprawiedliwiane jako przedstawianie różnorodności poglądów? Wątpię. Wydaje mi się, że tego rodzaju zapiekła nienawiść jest proweniencji zbliżonej do rzecznika rządu Jaruzelskiego i po prostu nie powinno się tej osoby promować, umieszczać na SG. Promowanie nienawiści jest uczestnictwem w tej nienawiści.
Osobna sprawa to zwijanie. Jestem w stanie zrozumieć podejście ostrożnościowe – polskie prawo prasowe jest tak skonstruowane, że w zasadzie można zlikwidować każdy biznes medialny, jeśli będzie sąd który się uprze. Rozumiem, że właściciele Salonu24 chcą tego uniknąć. Ale polityka zwijania jest niejasna – np. dlaczego zwinięto w swoim czasie Elig, świetną blogerkę?
I wreszcie sprawa najważniejsza.
Traktuję Salon24 jako platformę blogerską, a nie gazetę. To znaczy – publikuję tu swoje teksty i filmy, i biorę za nie odpowiedzialność. Salon24 mi to tylko umożliwia, a ponieważ jest tu dużo czytelników - jestem tu i dlatego zbytnio mnie nie dotknęła wpadka z Osieckim, ponieważ to jest zupełnie co innego, niż gdybym był członkiem redakcji gazety, której jeden z redaktorów zrobił coś skandalicznego. Wtedy musiałbym zareagować, napisać tekst, w ostateczności zwolnić się. Ale tu, w blogosferze – to co innego. W tym sensie, że w żaden sposób nie mam nic wspólnego z Osieckim, to są dwa różne światy. Wprawdzie mój tekst może się znaleźć na tej samej stronie co tekst Osieckiego, ale taka jest już techniczna uroda Internetu. Zbyt emocjonalne podejście do tego przypomina utożsamianie, przez mniej wyrobionych czytelników, osoby autora powieści z jej bohaterem. Skoro narrator jest w pierwszej osobie i w dodatku jest mordercą i gwałcicielem, to autor tej powieści na pewno też jest mordercą i gwałcicielem. A tu patrzcie – wygląda jak księgowy, łysy, w okularkach i pulowerze. A jednak gwałciciel!
Więc wylejmy oliwę na wody wzburzone. Takich wpadek jak z Osieckim oby było jak najmniej, ale wiem, że będą – ponieważ jak uczy doświadczenie agencji prasowych (a specyfika jest podobna) tam gdzie jest duża ilość informacji wpadki będą się zdarzać, bo nie ma siły, żeby zarządzić wszystkim. Nie ma tak perfekcyjnych organizacji. My zaś, blogerzy, musimy żądać od właścicieli i adminów, żeby jakość ich pracy była jak najlepsza, ponieważ pośrednio rzutuje i na nas. I dlatego uważam za sensowny postulat, który pojawił się w dyskusji u Igora, postulat pokazywania kto administruje w danym momencie.
- - - Zapraszam do subskrypcji mojego newslettera. Info o nowościach, tekstach i filmach.
Inne tematy w dziale Polityka