Maciej Świrski Maciej Świrski
853
BLOG

Budowlańcy a cywilizacja łacińska, czyli zgon pomocniczości

Maciej Świrski Maciej Świrski Polityka Obserwuj notkę 23

 

We wczorajszym tekście pisałem o utylitaryzmie urzędniczym, który generuje katastrofę społeczną współczesnej Polski, co w końcu doprowadzi nie tylko do wyludnienia i zmniejszenia populacji Polaków. Ów utylitaryzm urzędniczy – czyli podejmowanie decyzji przez urzędników z użyciem kryterium opłacalności, a nie pomocniczości – jest systemowo wbudowany w polską praktykę publiczną bez żadnego uzasadnienia, chyba że tym uzasadnieniem jest maksymalne utrudnienie życia obywatelom – ale jako żywo nie ma to nic wspólnego z wolnością, która jakoby jest immanentną cechą ”demokratycznego państwa prawa” .

Ostatnio szczególnie jaskrawym przykładem szkodliwości (w skali cywilizacyjnej) utylitaryzmu urzędniczego jest kwestia katastrofy branży budowlanej. Po ostatniej mojej rozmowie z najlepszym w Polsce specjalistą od Prawa Zamówień Publicznych jestem wręcz przekonany, że katastrofa branży budowlanej jest wywołana przez urzędników Głównej Dyrekcji Krajowych Dróg i Autostrad.

Otóż wykonawcom prac budowlanych w procedurze przetargowej narzucane są sposoby i terminy płatności za wykonane roboty, a poza tym w umowach nie uwzględniono rekompensaty dla wykonawców wzrostu cen materiałów. W konsekwencji praktyka jest taka, że wykonawcy otrzymują płatność po 60 dniach od wystawienia faktury, a fakturę mogą wystawić dopiero po wszelkich odbiorach, które ciągną się miesiącami. Czyli wykonawca najpierw musi włożyć pieniądze w prowadzoną inwestycję (opłacić materiały, transport, pracowników, maszyny itd.) i dopiero długi czas po zakończeniu inwestycji może otrzymać pieniądze. I powszechną praktyką jest, że należność wypłacana jest w ostatnim dniu 60 dniowego okresu płatności za faktury.

Kwestia utylitaryzmu urzędniczego pojawia się już od początku projektowania inwestycji infrastrukturalnej. Każda inwestycja, żeby w ogóle zaistnieć musi być poprzedzona zarezerwowaniem budżetu na tę inwestycję (dotyczy to także zakupów i w ogóle wszelkiego wydatkowania środków na podstawie Prawa Zamówień Publicznych). I budżet ten jest całkowicie rozdzielny od bieżącego budżetu jednostki na utrzymanie jej działania (biura, fundusz płac itd.). Pieniędzy na inwestycje nie wolno przekazać na inny cel, jak zamierzony w budżecie. Jeśli tak, to istnienie środków przeznaczonych na inwestycje nie ma związku najmniejszego z bieżącym funkcjonowaniem jednostki, nie ma wpływu na płynność. W jakim więc celu urzędnicy-utylitaryści w dokumentacji przetargowej wpisują takie warunki jak opóźnione terminy płatności, niemożliwość zaliczek w trakcie prowadzenia inwestycji? Ano właśnie dlatego, że w myśleniu utylitarystycznym urzędnik zachowuje się jak biznesmen, który musi utrzymać płynność swego przedsiębiorstwa, a pieniądze mają pracować, i im później będą wydane, tym lepiej. A przecież inwestycje mają swój harmonogram i zgodnie z tym harmonogramem z budżetu centralnego przekazywane powinny być środki dla zamawiającego dla zapłaty wykonawcom. Nie ma potrzeby utrzymywania płynności, a więc po pierwsze – długie terminy płatności są nieuzasadnione i równocześnie – nie ma przeciwskazań, żeby przedsiębiorca nie otrzymał zaliczki na prowadzenie zamówionej inwestycji. Utylitaryści mogą się tłumaczyć, ze ten brak zaliczek ma służyć zabezpieczeniu interesów zamawiającego, żeby nie zostać oszukanym. Ale równocześnie przecież jednym z wymogów SIWZ (specyfikacja istotnych warunków zamówienia) w większości dużych inwestycji jest wadium, które jest zabezpieczeniem dla zamawiającego. Czyli nie dość, że wykonawca musi zabezpieczyć środki na wadium, to jeszcze musi mieć środki na prowadzenie inwestycji.

Czym jak nie odwrotnością zasady pomocniczości jest opisany proceder? Nie dość, że do przetargów nie mogą przystąpić wszystkie firmy, a jedynie tylko te najsilniejsze finansowo, ale nawet i te, w przypadku dużych inwestycji mogą być za słabe, w przypadku np. wzrostu cen materiałów (co zresztą się stało).

Utylitarni urzędnicy zachowują się tak, jakby późniejsza zapłata za wykonane roboty (plus przedłużane odbiory wykonanych robót) miała uratować płynność przedsiębiorstwa, jakby w interesie państwa była jak najpóźniejsza zapłata, co więcej – urzędnicy zachowują się tak, jakby „naciągnięcie” przedsiębiorcy było uprawnionym działaniem ze strony państwa.

Gdyby nie utylitaryzm, tego rodzaju procederu by nie było. Gdyby urzędnicy kierowali się zasadą pomocniczości, to po pierwsze byłyby zaliczki, a po drugie – płatność byłaby wykonywana natychmiast. W cywilizacji łacińskiej państwo ma służyć obywatelowi a nie wyzyskiwać go, Ma dawać możność realizowania jego celów, a nie stawać mu na przeszkodzie.

Niestety. Żyjemy w państwie, które w dużej mierze już nie należy do cywilizacji łacińskiej. Obywatel jest wrogiem i państwo ma na celu utrudnienie mu życia, a nie pomóc mu.

 

 - - - Zapraszam do subskrypcji mojego newslettera. Info o nowościach, tekstach i filmach.

 

www.szczurbiurowy.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka