Rosyjskie media sugerują, że dzięki ostatnim wyborom prezydenckim Polska zmieni swoje stosunki z Gruzją. Jak piszę komentator gazety Izwiestia "w polityce zagranicznej Warszawy skończyła się epoka, kiedy Tbilisi było uważane za bodaj najważniejszego strategicznego sojusznika” [Gruzja mniej ważna dla Polski, Rzeczpospolita]. Zdaniem rosyjskiej gazety odwrócenie od Gruzji prowadzić będzie nowego prezydenta, do większego nacisku na partnerski dialog z Rosją.
Niektórzy reagują na takie doniesienia złośliwą ironią [Oś Paryż - Moskwa:Porządek panuje w Warszawie]. Inni będą na pewno reagować oburzeniem. Z punktu widzenia czytelników wychowanych na tendencyjnych publikacjach Gazety Polskiej ograniczenie sojuszu z Gruzją będzie na pewno świadczyć o serwiliźmie polskich władz wobec Rosji. Zdaniem prawicowych komentatorów Rosję należy traktować nie jak partnera a raczej jako niebezpiecznego wroga, który nieustannie planuje róznorodne spiski, by przechwycić władze w Warszawie za pomocą życzliwych sobie naiwnych polityków (pożytecznych idiotów). Ta paranoidalna i nie licząca się z faktami koncepcja stosunków polsko-rosyjskich wciąż znajduje na prawicy swoich zagorzałych zwolenników.
A ja osobiście cieszę się, że Polska w końcu zacznie prowadzić politykę racjonalną i zrezygnuje z niepotrzebnego i zupełnie nieopłacalnego sojuszu z Gruzją. Powiedzmy to sobie otwarcie, na sojuszu tym absolutnie nic nie mogliśmy skorzystać. Jego trwanie było podyktowane wyłacznie marzycielską koncepcją polityki jaką podzielał Lech Kaczyński. Idealizm w polityce niekonicznie oczywiście musi być czymś złym, w przypadku Lecha Kaczyńskiego idealizm ten znakomicie wpisywał się jednak w tradycje polskiej romantycznej głupoty. Poparcie dla Gruzji podczas wojny z Rosją w 2008 roku było aktem niebezpiecznego szaleństwa, z którego nie mogło wyniknąć nic dobrego.
Wyraźnie widać to z perspektwy czasu. Po dwóch latach od zakończenia wojny dystans czasowy umożliwia już obiektywną ocenę tamtego konfliktu. Na jego temat ukazał się już raport przygotowany przez niezależną komisją działającą pod auspicjami Unii Europejskiej. Raport można znaleźć a stronie BBC [źródło tutaj]. Diagnozy raportu są dla Gruzji miażdzące. Przede wszystkim okazuje się, że cały koflikt został rozpoczęty nie przez Rosję a przez Gruzję bezprawnym atakiem na stolicę Południowej Osetii Cchinvali. W nocy z 7 na 8 sierpnia armia gruzińska rozpoczęła ostrzał artylertyjski Cchinvali. Jak stwierdza raport atak ten był bezprawny w świetle prawa międzynarodowego. Gruzja złamała zawarty z Rosją w 1996 roku traktat z Soczi, który zobowiązywał obie strony do rezygnacji z użycia siły w Południowej Osetii. Co bardzo ważne, raport stwierdza, że nie ma żadnych dowodów na to, że przed 7 sierpnia doszło do jakiejkolwiek agresji ze strony Rosji. "Przed rozpoczęciem gruzińskiej operacji nie było żadnej akcji zbrojnej ze strony Rosji. Zapewnienia gruzińskich władz, jakoby przed ofensywą 7/8 sierpnia na terenie Południowej Osetii istniały duże zgrupowania rosysjkich sił zbrojnych nie zostały potwierdzone przez ustalenia komisji". Raport dowodzi więc jednoznacznie, że cały konflikt został rozpoczęty nie przez Rosję a właśnie przez Gruzję. To Gruzja a nie Rosja była więc w tej wojnie agresorem.
Jeśli chodzi o działania sił rosyjskich raport rozróżnia dwa etapy konfliktu, pierwszy w którym Rosja broniła po prostu własych sił pokojowych przed gruzińskim atakiem i drugi, w którym Rosja podjęła ofensywę i wkroczyła a teren Gruzji. Początkowe działania rosyjskiej armii komisja uznaje za uzasadnione. "Nie ma wątpliwości, że jeśli zaatakowane zostały rosyjskie siły pokojowe Rosja miała prawo ich bronić używając środków militarnych proporcjonalnych do ataku." Z drugiej strony jednak wkroczenie wojsk rosyjskich na teren Gruzji komisja ocenia zdecydowanie negatywnie. Zajęcie gruzińskich wsi było nieuzasadnione i przekraczało dopuszczalne ramy odpowiedzi na agresywny atak ze strony Gruzji. Pozostawanie sił rosyjskich na terenie Gruzji już po rozejmie, który miał formalnie kończyć wojne, także było niezgodne z prawem międzynarodowym.
Podsumowując: w całej tej wojnie obie strony zachowywały sie bandycko. Zarówno Rosja jak i Gruzja łamały prawo międzynarodowe. Prezydent Lech Kaczyński popierając Gruzję poparł jednak de facto państwo, które całą wojnę rozpoczęło swoim bezprawnym atakiem na Południową Osetie. Na skutek nieprzemyślaych działań polskiego prezydenta stanęliśmy więc po stronie państwa agresywnego. Nie sądze, by takie działania dobrze służyły interesom państwa polskiego.
Byłoby świetnie gdyby nowy prezydent przemyślał nasze stosunki z Gruzją właśnie w tym kontekście.
pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka