r.szklarz r.szklarz
567
BLOG

Buraki w Unii

r.szklarz r.szklarz Polityka Obserwuj notkę 3

 

Dziesiątki zamkniętych cukrowni, tysiące ludzi pozbawionych pracy, a do tego potężne niedobory na rynku cukru. To tylko niektóre skutki zakończonej wielkim sukcesem Unijnej reformy przeprowadzonej w latach 2006-2010. Co poszło nie tak i dlaczego cierpi akurat Polska?

 

Nie sposób nie zauważyć, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy cukier znacznie podrożał. Dotyczy to z resztą większości artykułów rolnych, których ceny ostatnim czasie biją rekordy na światowych rynkach. Przyczyn tego stanu rzeczy upatruje się głównie w kiepskich w zbiorach w minionym roku, wywołanych takimi klęskami jak susza w Rosji, czy powódź w Australii, co z kolei wzbudziło zainteresowanie inwestorów którzy rozpoczęli spekulację Dodatkowo wzrost cen nasiliła decyzja Rezerwy Federalnej w Stanach Zjednoczonych o dodruku dolarów, które coraz częściej lądują na rynkach produktów rolnych. Craz więcej mówi się także o wzroście popytu na towary nieco bardziej luksusowe, do których zalicza się także i cukier, wśród bogacących się społeczeństw azjatyckich. Wszystkie te przyczyny zdają się pomijać winę Starego Kontynentu we wzrostach, jak się jednak okazuje to właśnie Unia Europejska jest głównym odpowiedzialnym za wysokie ceny cukru w naszym kraju.

 

Nie tak dawno temu…

 

 Sytuacja na unijnym rynku cukru w 2005 roku nie wyglądała za dobrze. Wciąż obowiązywały przestarzałe regulacje z 1968 roku, , co prowadziło to do sytuacji, w której rynek zupełnie nie odpowiadał stawianym mu wymaganiom. Za główny priorytet stawiano utrzymanie wysokich cen surowca, tak aby opłacała się jego produkcja. Wszelkie nadwyżki sprzedawano za granicą, a ponieważ cena na rynkach światowych była zdecydowanie niższa, wymagało to wysokich dopłat. Z drugiej strony wysokie cła importowe, powstrzymywały napływ taniego cukru spoza Unii.

Utrzymaniu wysokich cen służyło ograniczanie podaży. Pomiędzy wszystkie państwa członkowskie rozdzielano limity produkcji, czyli tzw. kwoty, łącznie ponad 17,4 mln ton rok przed wprowazniem reformy.  Kraj mógł wyprodukować na rynek wewnętrzny i eksport tylko tyle, na ile opiewała kwota, zaś resztę, już bez korzystnych dopłat, musiał sprzedać poza granice Wspólnoty. Nietrudno zauważyć, że przy konsumpcji wewnętrznej rzędu 16 mln ton rocznie, nie rozwiązywało to problemu nadwyżek podaży nad popytem. Nie zapominajmy przy tym o produkcji poza kwotowej wynoszącej dodatkowo ponad 2 mln ton.

Tak regulowany rynek był daleki od efektywności, a system dopłat dosyć mocno obciążał unijnego podatnika. Ceny były sztucznie zawyżone, co pozwalało utrzymać się na rynku niekonkurencyjnym producentom. W dodatku swój głos w tej sprawie zabrała Światowa Organizacja Handlu (WTO), która na wniosek Australii, Brazylii i Tajlandii uznała za niedozwoloną sprzedaż cukru na rynkach światowych poniżej kosztów produkcji. . W tych okolicznościach  zmiana systemu wydawała się nie tylko rozsądna, ale wręcz konieczna.

 

Mniej, ale taniej

 

W roku 2006 weszła w życie nowa reforma dotycząca regulacji rynku cukru w Unii Europejskiej, której celem było zrównoważenie rynku do roku 2010, przy jednonoczesnej obniżce cen. Wprawdzie utrzymano kwoty, ale uległy one znacznemu zmniejszeniu do poziomu 13,3 mln ton. Przedsiębiorstwom, które dobrowolnie zrzekały się przysługującym im limitom przyznawano hojne rekompensaty, przy równoczesnej obniżce gwarantowanych minimalnych cen skupu cukru, z 631,9 euro/tonę do 404 euro/tonę, czyli aż o 36 proc. Dzięki tym działaniom udało się znacznie ograniczyć produkcję, eliminując z rynku te jednostki, którym bardziej opłacało się przyjąć rekompensatę niż kontynuować produkcję przy niższych cenach, a więc niekonkurencyjne. Ponadto oprócz zwykłych kwot istnieje możliwość zakupu dodatkowych limitów z puli miliona ton, jednak z zastrzeżeniem, że wyprodukowany w ich ramach cukier zostanie wyeksportowany. Plan ograniczenia produkcji w UE w latach 2006-2010 o 6 mln ton udało się zrealizować w 96,6 proc. co jeszcze w zeszłym roku było uważane za ogromny sukces.Reforma wydaje się całkiem racjonalna j biorąc pod uwagę jakimi informacjami dysponowali jej twórcy. Nikt przecież nie mógł przewidzieć, że rynkach roku 2011 cenyna rynkach światowych nie tylko dorównają europejskim, ale jeszcze je przekroczą. W tej sytuacji Unia mogłaby z zyskiem sprzedawać swoje nadwyżki za granicą. Kwoty okazały się jednak na tyle niskie, że produkcja nie jest w stanie zaspokoić nawet wewnętrznego popytu. Wspólnota nie tylko nie zarabia na eksporcie produktu, ale jeszcze jest zmuszona go importować po mocno zawyżonych cenach rynkowych.

 

Co na to Polska?

 

Nasz kraj zawsze należał do największych w Europie producentów i eksporterów cukru. Krótko po wejściu  do Unii Europejskiej, w  roczna produkcja 43 zakładów wynosiła ponad 2 mln ton. Nic więc dziwnego, że byliśmy jednym z czterech krajów, które były przeciwko wprowadzeniu reformy. Dziś kwoty ograniczają nas do zaledwie 1,4 mln ton, które produkuje się w zaledwie 18 cukrowniach, co oczywiście nie pokrywa zapotrzebowania i jesteśmy zmuszeni sprowadzać brakującą ilość zza granicy. Kupujemy produkt w momencie, w którym dysponujemy ogromnymi, niewykorzystanymi możliwościami jego produkcji. Stracili na tym niemal wszyscy: rolnicy, którzy nie obsieją w tym roku swoich pól burakiem, cukrownie, z których większość została zamknięta, ich pracownicy, którzy stracili  źródło utrzymania, producenci słodyczy, których interes jest przestaje być opłacalny, oraz konsumenci, którzy za kilogram cukru płacą już niemal 5 zł. Zyskali natomiast producenci, którzy na rynku pozostali ii mogą bez przeszkód cieszyć się mniejszą konkurencją i wysokimi cenami. . Szkoda tylko, że jest ich tak mało. 

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka