Szylkret Szylkret
177
BLOG

« Montjoie! Saint Denis! » czyli jednak rozczarowanie...

Szylkret Szylkret Polityka Obserwuj notkę 8

Chodzi oczywiście o incydent z 8 czerwca, kiedy to ściskającego dłonie mieszkańców Tain-l'Hermitage w departamencie Drôme w Regionie Owernia-Rodan-Alpy Emmanuela Macrona uderzył w twarz jakiś osobnik nie wznosząc wyjątkowo przy tym  okrzyku „Allahu Akbar (arab. الله أكبر)” tylko tradycyjne kapetyngowskie « Montjoie! Saint Denis! » i zaraz potem « À bas la macronie ». Czyli połączenie starego zawołania rycerskiego używanego gdzieś od czasów Ludwika VI Grubego z całkiem współczesnym „Precz z makronizmem” (cokolwiek to znaczy).

***

Tu dygresja: św.Dionizy z Paryża był świętym patronem i opiekunem królów Francji z dynastii Kapetyngów. To proste bitewne zawołanie zostało  zaadoptowane w Burgundii – w formie « Montjoie Saint-André ! », w Anjou  - « Montjoie Anjou ! », przez Maison de Bourbon – w formie « Montjoie Notre-Dame ! » czy przez   rois d'Angleterre, czyli angielskich królów z dynastii  Plantagenêts (« Montjoie Notre-Dame Saint-Georges ! »). Ostatnie publiczne użycie tego okrzyku odnotowano na planie filmu „Goście, goście (Les Visiteurs 1993), kiedy to Godefroy Amaury de Malefète, comte de Montmirail, d'Apremont et de Papincourt, zwany « le Hardi », kapitan Ludwika VI-go Grubego (grany przez Jeana Reno), przeniesiony niepodziewanie na skutek pomyłki czarodzieja  w lata 90-te natarł na żandarmów z okrzykiem:  « Montjoie ! Saint Denis ! Que trépasse si je faiblis ! » Ponadto Montjoie ! Saint-Denys ! jest dewizą gminy Saint-Denis, na obrzeżach Paryża, sławnej z Bazyliki św. Dionizego z grobami królów Francji i stadionu Stade de France a ostatnio raczej z mas imigrantów, prostytucji, handlu narkotykami i wojen gangów.

***

Wracajmy do prezydenckiego policzka. Użycie tak szlachetnego zawołania nasunęło od razu skojarzenie z krucjatą: oto zapewne potomek starego rycerskiego rodu ze starodawnym okrzykiem bitewnym na ustach posuwa się do dramatycznego gestu agresji wobec uosobienia Republiki, protestując przeciw w ogólności przeciw demokracji i republikanizmowi a przeciw obecnemu gospodarzowi Pałacu Elizejskiego w szczególności. Cios zadany może nie po rycersku, bo znienacka, ale pełen gotyckiego dostojeństwa.
Niestety, wkrótce te nadzieje się rozwiały.  Do aresztu zamknięto do sprawy dwóch mężczyzn: autora spoliczkowania i człowieka, który sfilmował scenę. Obiecująco zabrzmiała deklaracja bohaterskiego sprawcy, że „ma tradycyjne przekonania polityczne prawicy lub ultraprawicy". Jednak wkrótce okazało się, że obaj panowie, Damien Tarel i Arthur C, mający po 28 lat, dotąd niekarani, nie są potomkami rycerskich rodów. Pierwszy jest bezrobotny, utrzymuje się z zapomogi socjalnej  i mieszka z rodzicami swojej dziewczyny (dziewczyna jest niedowidząca i pobiera rentę dla niepełnosprawnych), drugi jest pracownikiem tymczasowym. Mieszkają niedaleko od miejsca zdarzenia - w Saint-Vallier. Stosowne badania wskazały, że feralnego dnia byli troszkę pod wpływem alkoholu.

W domu aresztowanego Arthura C odkryto kopię Mein Kampf oraz jakieś symbole komunistyczne związane z rewolucją rosyjską. Znaleziono również kilka rodzajów broni: broń ręczna, broń długa, historyczna broń czarnoprochowa, miecz, inną broń białą. Arthur C. legalnie posiada przynajmniej jeden karabin, reszta – nie wiadomo. Do sprawy prokuratura powróci w kontekście legalności posiadanej broni.

Szybko wyszło też na jaw, że Damien Tarel na YouTube zapisuje się do skrajnie prawicowych influencerów, takich jak Papacito, autor kontrowersyjnego wideo objaśniającego, jak zaatakować bojownika Zbuntowanej Francji (La France insoumise LFI – radykalna lewica), której przywódca Jean- Luc Mélenchon  zapowiedział złożenie skargi o „nakłanianie  do zabójstwa”. Śledzi także kanał Juliena Rochedy, byłego przewodniczącego Narodowego Frontu Młodzieży, a także działalność grupy „Équipe Communautaire Paris”, powiązanej z siecią „Les Braves”- białej supremacji -Daniela Conversano.

Obaj osobnicy są członkami stowarzyszeń w swojej gminie "związanych ze sztukami walki, średniowieczem i światem mangi". Damien Tarel jest rzekomo prezesem Europejskiego Stowarzyszenia Historycznych Sztuk Walki (AMHE) w Saint-Vallier (Drôme). W dodatku zdjęcie zamieszczone na jego koncie na Instagramie przedstawia go w stroju takim jakby  rycerskim, z długim mieczem u boku. Jednak prezesem jest chyba samozwańczym, bo Francuska Federacja AHME  (Association d’arts martiaux historiques européens) oświadczyła 8-go czerwca, że Tarel nie był i nie jest « znany czy związany z naszą federacją ». Tarel odbył ponadto kiedyś 2-miesięczną podróż po Japonii, skąd przywiózł fascynację tym krajem.
Podczas przesłuchania nasz bohater przedstawił się jako sympatyk „ruchu żółtych kamizelek” podzielający – jako się rzekło -  „tradycyjne przekonania polityczne prawicy lub ultraprawicy”, ale nie utożsamia się w pełni z żadną partią albo ruchem politycznym i społecznym.

***
     10 czerwca w sądzie poprawczym w Valence odbył się proces w tej sprawie. Przed sądem stanął tylko Damien Tarel. Jak opisał zdarzenie i swoje motywacje? Mówił, że widział z daleka prezydenta zbliżającego się do barierki i szukającego z nim kontaktu wzrokowego. Kiedy się zbliżył i ujął naszego bohatera za lewą rękę, przymierzając się do uściśnięcia prawicy,  nastąpił okrzyk i cios. Uderzył, bo: «(...)nie szanuję go (Macrona). Kiedy ujrzałem jego wzrok równocześnie pełen sympatii i obłudy, widzący we mnie jednego ze swoich wyborców, poczułem obrzydzenie». Dodał, że  «byłoby mu trudno » iść «z podniesioną głową» ze świadomością, że «właśnie uścisnąłem dłoń Emmanuelowi Macronowi». Określił swoją reakcję jako «nagłą» i «silną», i podkreślił : «Sądzę, że  gdybym tylko mówił, to zrobiłbym mniejsze wrażenia tak na Emmanuelu Macronie, jak i  żółtych kamizelkach i patriotach.» Przyznaje jednak, że sam czyn był „regrettable” – godny pożałowania.  
Prokurator Alex Perrin w swoim stanowisku podkreślił, że „nie wolno lekceważyć przemocy werbalnej i tej fizycznej, zwłaszcza że dopuszczono się jej w stosunku do prezydenta Republiki”. „Potrzebna jest kara surowa, znacząca i chroniąca instytucje republikańskie. Żąda 18 m-cy więzienia, dożywotniego zakazu pełnienia funkcji publicznych, pięcioletniego okresu pozbawienia praw publicznych i zakazu posiadania broni.
Obrona podniosła niekaralność oskarżonego a także to, że rozumie on wagę zarzutów i znaczenie czynu, że można być pewnym, że tego typu działanie z jego strony już się powtórzy. Obrona wnioskowała o wolnościowe środki karne.
Ok. 17.00 zapada wyrok: Damien Tarel zostaje uznany winnym użycia przemocy bez uszkodzenia ciała i rozstroju zdrowia wobec funkcjonariusza publicznego poprzez uderzenie w twarz prezydenta Macrona. Zostaje skazany na 18 m-cy pozbawienia wolności, z czego 4 w systemie zamkniętym, reszta z zawieszeniem na okres 2 lat. Został zobowiązany do poddania się opiece psychologicznej i otrzymał zakaz posiadania broni przez 5 lat. Dodatkowo: ograniczenie praw publicznych na okres lat 3 i dożywotni zakaz pełnienia funkcji publicznych. Wyrok nie jest prawomocny.

***
Cóż, różne akcje wobec oficjeli, szczególnie w okresie kampanij wyborczych to we Francji nic specjalnego. Sarkozy`ego w 2011 r. ktoś złapał za marynarkę i pociągnął na barierkę i gdyby nie akcja ochrony, to mógłby ucierpieć. To mikry chłopina w końcu był. Lionel Jospin w 2002 r. dostał na twarz porcję keczupu. W czasie tej samej kampanii Jacques Chirac został opluty i zwymyślany od złodziei. No, ale on był łatwym celem – w każdej grupie wystawał o przynajmniej pół głowy. Mieli swoje przygody i politycy z innych krajów – najbardziej spektakularny przypadek Berlusconiego z 2009 r., kiedy to jakiś wariat cisnął mu w twarz miniaturową (ale jednak dość dużą) replikę Duomo di Milano niszcząc na czas jakiś rezultat ciężkiej pracy chirurga plastycznego.

***
Z przypadku Macrona wynika jeden wniosek – musi współpracować z ochroną i nie spieszyć się do wyciągniętych rąk. Skala sympatii dla niego jest dużo mniejsza niż 4 lata temu i zwłaszcza na głębokiej prowincji jego widok niekoniecznie budzi tylko pozytywne emocje. Ale nic się nie stało, naruszeniu nietykalności nie towarzyszył żaden uraz, ucierpiał może tylko błogostan prezydenta, co przy jego narcystycznej osobowości mogło trochę zaboleć.

***
Trochę  jednak żal, że to nie legalny potomek na przykład Godefroya Amaury de Malefète, comte`a de Montmirail, d'Apremont et de Papincourt dokonał tego symbolicznego zamachu na osobowy emblemat Republiki tylko bezrobotny na zasiłku, niedoszły specjalista w zakresie tanatopraksji. Byłoby o czym mówić, a w razie nawrotu nastrojów monarchistycznych Francja ma przecież gotowego króla na własnym terytorium. To Jean Carl Pierre Marie d'Orléans, zwany Janem, hrabią Paryża albo oficjalnie - Son Altesse royale le comte de Paris.
Mogłaby wybuchnąć pierwsza w historii Francji rewolucja nie po to by króla obalić, tylko by go na tronie umieścić.
« Montjoie! Saint Denis! »


Szylkret
O mnie Szylkret

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka