Szylkret Szylkret
962
BLOG

Tanie dranie z Ujazdowskich – refleksyj kilka

Szylkret Szylkret PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Motto:

Jeden tam tylko jest porządny człowiek – prokurator, ale i ten, prawdę mówiąc – świnia.

Mikołaj Gogol


Wstęp

Farma trolli pod bokiem Ziobry. Pan Zbyszek ojcem chrzestnym gangu podstępnie oczerniającego w internetach sędziów walczących o niezależność wymiaru sprawiedliwości przy pomocy plotek o kochankach, aborcjach i czymś tam jeszcze . Gangu, który z krakowska pewnie zwie się Naso Rzec (po włosku Cosa Nostra). Albo promocyjnie – Gang Piebiaków. Ochrona danych osobowych leży i kwiczy. Trumpie, nie jedź do Polski – wołają amerykańskie gazety.

A z drugiej strony: oto prawdziwe oblicze kasty sędziowskiej, gryzą się między sobą od zawsze, bo mianowała ich jeszcze stara Krajowa Rada Sądownictwa. Gdybyśmy my ich powoływali, no to byliby inni ludzie! No i co, że kilku z tłiterowych trolli a nawet hejterów zatrudniono w Ministerstwie Sprawiedliwości (akurat tych, choć wybór był duży) – nawet Partia może się mylić a wróg czyha wszędzie. Wszak walka nasila się w miarę postępów w budowie Nowej Polski a nienawistnik staje się coraz bardziej podstępny. Zresztą może to wypadek przy pracy, a Platforma to-ci dopiero trollowała. I trolluje/hejtuje. Na przykład Jachira. Co z tego, że z twarzą i pod nazwiskiem. To się niczym nie różni. Ale generalnie to nieoczyszczone środowisko sędziowskie. Ziobro poruszony. Prezes zaniemówił z oburzenia.

Afera Piebiaka kandydatom dwóch głównych partyj, umęczonym trudami udawania w kampanii mądrzejszych niż są, z niebios wprost na talerz – teraz można śmiało byle kijem przeciągnąć po sztachetach emocjonalnych elektoratu i obudzić ducha.

Refleksja pierwsza – pochwała profesjonalizmu

„Za świństewko drobne proszę

pani, płaci pani grosze.

I za świństwo w większej skali

budżet panu nie nawali.

Stosujemy zniżek system

za abonamenty świństew -

kto rąk nie chce kalać, zań

je pokala tani drań.”

/Jeremi Przybora/

Taką ofertę złożono już publicznie w 1965 r. Tanie Dranie uosabiani wtenczas przez Mieczysława Czechowicza i Wiesława Michnikowskiego żadnej oferty na tym świecie już nie przyjmą, ale czemu nie skorzystano ze speców od trollingu żyjących tu i teraz? Wszak jest gdzieś ta półsotnia czy nawet sotnia internetowych trolli wynajęta w 2015 r. przez PO, o czym wspominała tajemniczo acz półpublicznie Kopaczowa Ewa, naówczas Prezes Rady Ministrów. Można się było do nich zwrócić. Zauważmy, że nikt z tej armii ludzi przez te wszystkie lata nawet pary z gęby nie puścił na temat owego zlecenia – znaczy dyskretni zawodowcy. Do nich albo jakichś innych, a nie polegać na amatorkach-entuzjastkach. Swoją drogą PiS nie ma szczęścia do ludzi. Co próbują skrytym tokiem podjąć jakieś dzieło, to wykonawca się odwraca i do wrażych mediów poleci. Dziwne, że szaleństwo i alkoholizm małej Emi zauważono dopiero, kiedy zaczęła domagać się podwyżki czy tam czegoś. Mąż separator, sędzia Tomasz Szmydt na konto pieniążki dla żonusi podobno przyjmował niczego złego w tym nie widząc. Swoją drogą jakiś rok temu udzielił Wojtusiowi Biedroniowi wywiadu na portalu wPolityce.pl i zauważył w nim, że: „ujawnianie politycznych poglądów przez sędziego kreuje w społeczeństwie pogląd, że niektórzy sędziowie związani są z określoną opcją polityczną, a to przekłada się na kwestię zaufania do takie sędziego i sądownictwa w ogóle.” Sam bym lepiej tego nie ujął.

Co ciekawe niektórzy bojowo nastawieni krytycy stanu sądownictwa domagają się powszechnych wyborów sędziów. Według jakich zasad z grubsza nie wiadomo, jedno wiadomo na pewno – w warunkach polskich wybory takie byłyby z pewnością wykorzystywane do bieżącej naparzanki politycznej. To jak to w końcu ma być z tą apolitycznością sędziów? A może postawić na dobrze zmierzone i kwalifikacje zawodowe ocenione przez innych fachowców w transparentnej i publicznej procedurze?

Refleksja druga – tetryczna

Czas jakiś temu, znużony ciągłymi wojnami na górze inicjowanymi przez bohaterów tzw. „walki z komuną” stojącymi na czele różnych grup, grupek i frakcyj, zżeranych ambicją napędzaną megalomanią wrodzoną i nabytą, z nadzieją myślałem o pokoleniu młodzieży, urodzonej gdzieś po 1975 r., która wolna od tych zaszłości i dobrze wykształcona, ze znajomością świata, umiejętnością korzystania z nowoczesnych narzędzi pozyskiwania i przetwarzania informacji, wkroczy wreszcie na salony władzy z mocnym postanowieniem zmiany i gry fair. No i niestety, chłopcy i dziewczęta z tego pokolenia wchodzący ochoczo do struktur partyjno-państwowych na ogół okazali się nadzwyczaj zewnątrzsterowni, nastawieni na poszukiwanie teczki, którą mogliby nosić za kimś ważnym, w walce o tę teczkę zatwardziali i podstępni. Ogólnie płaska krzywa uczenia się i spore ambicje. Dużo wiadomości, mało wiedzy, że o mądrości nie wspomnę. I mentalność kształtowana przez nadmiar fantasy i gry komputerowe. 

Refleksja trzecia – jakby kulturowa

Kiedy się pomyśli co popycha dorosłych ludzi z wyższym wykształceniem do takich sztubackich działań, jak te choćby, które uczyniły sławnymi na świat cały Gang Piebiaka, to przypomina się Johan Huizinga, który już w 1938 r. dostrzegł coraz mocniej przenikający życie społeczne infantylizm modernistyczny, zwany puerylizmem, przejawiający się pogonią za banalną rozrywką, sensacją, upodobaniem do imprez masowych, nietolerancją dla odmiennych poglądów, skłonnością do przesady w różnych sferach życia, łatwością wydawania skrajnych opinii, dychotomicznych podziałów i temuż podobnież. Skoro stawało się to widoczne już wtedy (z całą jaskrawością tam, gdzie infantylna władza ochoczo pozbyła się wszelkich mechanizmów kontrolnych), to dzisiaj tym bardziej, zwłaszcza, że mamy nieskrępowany a traktowany przez Huizingę podejrzliwie „dostęp do życia duchowego niewykształconych mas” i zbytnią łatwość w posługiwaniu się niezrozumiałymi technologiami. Do tego, jak twierdzą psychologowie społeczni dochodzi istotny w stosunku do dawniejszych czasów postęp w umiejętności wykorzystywania pojęć abstrakcyjnych i myślenia hipotetycznego oraz wykraczania poza przyjęte reguły, przy coraz mniejszym zakotwiczeniu w codziennej rzeczywistości, w tym jej aspekcie wspólnotowym i moralnym. Życie i relacje z bliźnimi jako gra komputerowa i przesuwanie paluszkiem po ekraniku…

Czyżby to, co widzimy to były po prostu przepowiedziane rządy „półdorosłych”? 

Refleksja czwarta – o radości z cudzego przypadku

W jakimś stopniu uderzająca w tej historyjce była fraza Piebiaka "Super. Właśnie przesyłam Szefowi, żeby i on się ucieszył", będąca reakcją na program w Telewizji Publicznej na temat sędziów, który miał zostać zrealizowany m.in. dzięki zainteresowaniu zaprzyjaźnionych i rozgrzanych dziennikarzy tematem prywatnego życia sędziego Piotra Gąciarka przez słynną Małą Emi. Jeżeli tym Szefem był Zbigniew Ziobro, to po emisji tego materiału powinien się raczej zmartwić, wszak chodziło o rzeczywiste czy domniemane występki sędziego, podwładnego tegoż Ziobry. Piebiak był jedna przekonany, że te złe wiadomości ucieszą Szefa. Zasada Kubusia Puchatka „im bardziej tym bardziej” zmieniona na "im gorzej tym lepiej"? A może wzorem Szeryfa Rottingham z filmu Mela Brooksa „Faceci w rajtuzach”, Piebiak opanował sztukę przekazywania Księciu złych wiadomości w wesoły sposób?

Refleksja piąta – bardziej ogólniejsza

I co o tym myśleć? Najodpowiedniejszym quasi-podsumowaniem wydaje się przytoczenie fragmentu przemowy niejakiego Scezui, krakowskiego sołtysa w latach 1920-29, wygłoszonej z okazji otwarcia remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w 1926 r. Otóż ów Scezuja zagadnięty nachalnie przez kogoś z ministerstwa co sądzi o zamachu majowym odparł po chwili zastanowienia, co następuje:

- Co wom powiém, to wom powiém, ale wom powiém, ze wom nie powiém ani tak, ani tak. Bo jak bym wom pedzioł tak abo tak, tobyście se myśleli tak abo tak. A jak wom nie powiém ani tak, ani tak, to se nie bedziecie myśloł ani tak, ani tak… - /cytat za: Śledź Otrembus-Podgrobelski, Wstęp do imagineskopii, Pruszków 2009, str. 140/.

Czyli bądź tu mądry a politycy to wszyscy po jednych pieniądzach. Widocznie tak już być musi, bo jest zapisane w górze (écrit là-haut).

Refleksja szósta – z zupełnie innej beczki

Są tacy, którzy święcie wierzą, że najistotniejszym czynnikiem w tej historii jest to, iż dzieje się niemal wyłącznie w środowisku sędziowskim, którego corruptio stanowiło wezwanie do krucjaty dla władzy obecnej. Stanowiło tytuł oficjalny, bo nieoficjalnie uzyskanie politycznego zwierzchnictwa nad sądami i sędziami stanowić miało ukoronowanie procesu koncentracji władzy, żeby było jak było, np. jak… za PRL-u. Bo jak mówi stara maksyma – czasem trzeba wszystko zmienić, żeby było jak było.

Ale wracając do sędziów – być może jest coś w twierdzeniu, że to środowisko szczególne. Jego zamknięcie (nawet żony i kochanki naszych bohaterów pochodzą z tzw. środowiska) bierze się być może z techniki naboru do zawodu. Najczęściej ścieżka kariery wygląda tak, że po maturze adept zdaje (zostaje przyjęty) na studia prawnicze (zdarza się, że z dyskretną pomocą prawniczej rodziny) i odbywa 10 semestrów studiów – ani lekkich ani ciężkich, ani trudnych, ani łatwych. Otrzymuje tytuł magistra i zdaje na aplikację sędziowską. Zostaje przyjęty (zdarza się, że z dyskretną pomocą prawniczej rodziny), odbywa aplikację i zdaje egzamin sędziowski. Zostaje asesorem potem otrzymuje nominację sędziowską. Przez cały ten czas nie wychyla nosa poza środowisko sędziowskie, z którego wybiera najczęściej znajomych i przyjaciół a często i współmałżonka. Ktoś z bliskich czasem także jest sędzią. Przez cały czas, w procesie kształcenia i formowania zawodowego jest utrzymywany przez preceptorów – innych sędziów - w przekonaniu wyjątkowości i szczególności zawodu, który wybrał. Do tego dochodzi szczególny status prawny sędziego i upojenie władzą na sali sądowej. To wybuchowa mieszanka, prowadząca do często megalomanii, sprzyjająca utracie kontaktu z rzeczywistością.

Dlatego mechanizmy pozwalające na upuszczaniu zepsutej i dopuszczaniu świeżej krwi są pożądane. Wybory sędziów w polskich warunkach nie wydają się najlepszym pomysłem, ale ukształtowanie ścieżki kariery w ten sposób, że urząd sędziego stanowiłby ukoronowanie kariery prawniczej albo urzędniczej (w przypadku sądów administracyjnych) wydaje się możliwe do wprowadzenia. Sędzią mógłby zostawać adwokat, prokurator, radca prawny a nawet policjant z odpowiednim wykształceniem. Naturalnie naukowiec – prawnik też (podobnie jak dzisiaj). Oczywiście po stosownym postępowaniu kwalifikacyjnym i prześwietleniu drogi życiowej i zawodowej. I tu dochodzimy do sedna – kto to postępowanie i w jakim trybie miałby prowadzić. W interesie obywateli należałoby trzymać polityków z daleka, ale patrząc na powszechną, milczącą zgodę na coraz większy pozamerytoryczny cień polityczny nad sądownictwem, to marzenie ściętej głowy.

Więc może zamiast wrzeszczeć pomyślmy, jako obywatele – niezależnie od tego, kto jakie majtki nosi – jak to sądownictwo naprawdę zmienić i stosownych jasnych koncepcyj wymagajmy od kandydatów wyborach. Bo prowadzona obecnie reforma polegająca na zamianie jednych Piebiaków na innych do niczego dobrego nie prowadzi. Chyba, że władzy na rękę jest pełzająca kompromitacja środowiska sędziowskiego, aby ostatecznie znieść separację władz. Strach pomyśleć, kto wtedy będzie wydawał wyroki...


Szylkret
O mnie Szylkret

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka