Na niedzielnych wyborach najbardziej zdumiał mnie widok ludzi przyjeżdżających samochodami oddać głos. Mieszkam na wielkim łódzkim blokowisku, gdzie okręgi wyborcze są tak wyznaczone, że można do nich dojść w pięć minut. Wydaje się, że każdy zdrowy człowiek jest w stanie tak mały dystans spokojnie przejść.
Akcje rzucania palenia powiodły się w naszym kraju. Kto miał rzucić palenie ten rzucił, reszta potrzebuje specjalnych metod lub jest uzależniona nieuleczalnie. Podobne akcje dnia bez samochodu nie skutkują. Dlaczego? Bo nie mamy odpowiedniej motywacji. Ekologią się interesujemy, ale pojemniki do segregowania są tak daleko, że prawie nikomu nie chce się ich odwiedzać, a bez samochodu trudno się obyć, bo komunikacja miejska jest niedoinwestowania, jeździ rzadko, jest brudna i byle jaka. Wydaje się, że jedynym sposobem na samochody w miastach jest bezpłatna komunikacja miejska. Pisałem o tym tutaj:
http://szymon.g.salon24.pl/107997,bezplatny-transport-publiczny
Może trzeba wymyślić nośne hasło, które wbije się ludziom w pamięć i pomoże im przezwyciężyć pozorną potrzebę korzystania z samochodu zawsze i wszędzie. Pamiętajmy, że z każdej złotówki wydanej na benzynę kilkadziesiąt groszy idzie do Rosji. Pomagamy w ten sposób wspierać Putina i Miedwiewiewa u władzy. Nawet jeśli kupujemy ropę od Norwegów, to należy pamiętać, że rynek ropy to system naczyń powiązanych – gdziekolwiek kupujemy ropę, mamy wpływ na popyt i cenę na świecie.
Nawet jeśli wspieranie autorytarnych reżimów posiadających złoża ropy nie jest dla kogoś problemem, to należy pamiętać, że każda złotówka wydana na ropę, to złotówka mniej w kieszeniach Polaków. Gdyby udało nam się częściowo uniezależnić od ropy mielibyśmy więcej pieniędzy na rozwój i konsumpcję. Rezygnacja z samochodu na rzecz innych środków transportu powinno być postrzegana jako czyn patriotyczny.
