Tadeusz Tumalski Tadeusz Tumalski
1660
BLOG

Newton wielkim fizykiem był, ale p...

Tadeusz Tumalski Tadeusz Tumalski Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 127

Panie Redaktorze, do 'Nauki' proszę! (dziękuję).

nie, nie..., tutaj w tytule nie chodzi o prostą częstochowską rymowankę, na którą nie znajdzie się świadków, żadnych zapisków w  annałach nauki, ani tym bardziej zapisków o upodobaniach kulinarno-barowych wspomnianego Newtona (chociaż idę o zakład, że deda jakby się uparł, to  coś by znalazł). Bardziej chodzi o proste pytanie tytułowe:

Newton wielkim fizykiem był, ale p...rzepraszam, kurde, żeby od razu Świętym???

I każde Jego słowo Prawdą się stało i nam maluczkim już tylko bić pokłony i czekać na nowych proroków i objawienia? A tych wszakże ostatnio wysyp obfity, a i idei różnistych też pod dostatkiem. 

Zostańmy jednakowoż póki co przy ba..., tfuu... przy Newtonie. Podający się często za YKW prof. Artymowicz z Kanady popełnił był  niedawno notkę pt.:  Piękna fizyka: Orbity Newtona   

Ale zanim przejdę do ad'remu mała dygresja; W zamierzchłych i miejmy nadzieję bezpowrotnych czasach kwitnącego jedynie słusznego systemu, była taka tendencja w nauce, czy bezpowrotna, to całkowitej pewności o niej nie posiadam, że młodym, wschodzącym gwiazdom nauk fizycznych często wystarczało, a systemowo i niezbędnym było, co rano po goleniu, a czasem i przed, po trzykroć przeżegnać się przed, obowiązkowo wiszącym  nad pracowitym biurkiem, portretem Alberta Einsteina i po trzykroć powtórzyć: 

-głęboko wierzę w 'ogólną', 'szczególną' i w każdą inną, która Jego jest i w życiu nie będę się odważał ich podważać. 

I to był warunek konieczny, acz nie zawsze wystarczający, żeby młody adept nauk fizycznych mógł w ogóle marzyć o pasowaniu, czyli o przyjęciu do pasa orbit fizyków 'w zawodzie'. 

Wracajmy teraz do ad'remu Pana Pawła Artymowicza , czyli 'Orbity Newtona'. A tam czytamy: 

"Sformułujmy i zredukujmy najpierw problem 2 ciał do problemu 1 ciała. Jak to możliwe? Położenie i prędkość (czy pęd) każdego ciała opisuje 6 zmiennych, 3 składowe położenia i 3 prędkości. Jednak łatwo wyczuć, że połowa wszystkich zmiennych (6) tak naprawdę opisuje jednostajny i prostoliniowy ruch środka masy układu dwóch ciał, zgodnie z zasadą inercji Galileusza (nasze dwa ciała nie są poddane żadnym siłom zewnętrznym)."

W tym miejscu należy ad'remowi Pana Pawła zadać pytanie czy istnieje gdzieś taki rzeczywisty układ dwóch ciał, na który nie działają żadne siły i jego środek masy..., itd, itp. 
Odpowiedź jest tyleż prosta, co nieunikniona: NIMA takiego zwierza w realnym świecie, NIMA! A już na 100% nie wolno takiego uproszczenia zastosować do Ziemi z Księżycem. 
Zrozumiałym jest, że aby cokolwiek móc policzyć sensownie, należy wprowadzić uproszczenia, bo się problemu nie przełknie matematycznie. Ale twierdzenie, ze to co się na twardym dysku wydzieliło, jest realnym światem, to jet mniejszym czy większym błędem, lub wręcz nadużyciem, gdyż świadomie i nagminnie powielany błąd jest nadużyciem. 
Wróćmy na chwilę jeszcze do Newtona osobiście, którego to rozważania o armacie cytowane są z dużą lubością, w tym ad'remie Pana Pawła również, chociaż tam tylko rysunkowo chyba.

image

Walnijmy zatem i tutaj z tej armaty, a co? Trochę prochu, krzesiwo; huknęło, zadymiło, poleciało i spadło. No to trochę więcej prochu, krzesiwo..., resztę znamy..., tylko trochę dalej... 

Teraz robimy eksperyment. Zabieramy Ziemię jako bryłę i zastępujemy ją jej środkiem masy (znaczy bez rozmiarów przestrzennych), a nasza armata stoi na kiju przyklejonym butaprenem do tegoż środka masy. Powtarzamy nasz pierwszy eksperyment, tzn. 'Trochę prochu, krzesiwo; huknęło, zadymiło, poleciało, ale nie spadło, bo nie miało na co spadać. Na szczęście ogniomistrz przy armacie się pochylił po proch do drugiego strzału, bo to przyleciało z tyłu i poleciało jeszcze raz w kierunku jak lufa. No to ogniomistrz trochę więcej prochu, krzesiwo; huknęło, zadymiło, poleciało i też wróciło z drugiej strony. 

I tak to nasz ogniomistrz przy armacie uzyskał sprawność 'ogniomistrza stożkowego', jako że prochem potrafił wyrysować w przestrzeni wszystkie krzywe stożkowe, niektóre co prawda tylko połówkowo, bo mu kule nie wracały jak przeładował proch. Przy ładunku 'pod-okręgowym' punkt armaty był 'apogeum', a przy ładunku 'nad-okręgowym' jest to 'perygeum'. 

Oczywiście dla takich zadań jak poprowadzenie sond Voyager, czy innych przez cały US i te rumowiska kamieni krążących w ciemnościach, to ogniomistrz stożkowy musi być całym zespołem tęgich głów i nie jest moim celem tutaj darcie łacha, a tylko wyrażenie podziwu i uznania. Niemniej jednak zasada pozostaje zasadą.

I na tym moglibyśmy właściwie problemy 'stożkowe' zakończyć, gdyż nawet całe wagony poszatkowanych w plasterki stożków jak poniżej  


image
wikicomm

nic nowego do samej zasady nie wniosą.Nowego coś może wnieść jedynie bliższy rzut oka na wnętrze pocisku ogniomistrza stożkowego, ale chętnych do zaglądania jakoś brak. 

I to by była cała tajemnica wiary w krzywe stożkowe, co proszę ująć w raporcie dziennym.

Przekażcie sobie znak armaty.

Następne rekolekcje odbędą się pod wezwaniem: 'Zrozumieć grawitację' , jako że niejakie deficyty w tej materii widać.

Ciekawy (i szukający) odpowiedzi na pytania odsuwane w kolektywną podświadomość fizyków zawodowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie