Pierwotnie, chciałem notce nadać tytuł: Hurysy z raju Michnika. Jednak nadchodzące Święta Wielkanocne wpłynęły na to, że notka ma tytuł taki a nie inny. Owe michnikowe króliczki to kobiety, nie tylko z Wyborczej, ale wszystkie panie aktywne medialnie, którym można przypisać poglądowe ojcostwo Adama Michnika. Media jakie reprezentują są nieistotne, gdyż często pracują w kilku, albo przechodzą, jak prawdziwe króliczki z jednej medialnej nory do drugiej.
Wszyscy je znamy z gazet oraz, albo przede wszystkim z innych mediów, gdzie z zapałem i gorliwością nieraz przewyższającymi ich redakcyjnych kolegów bronią wizji michnikowskiej III RP i zwalczają wizję inną, tą w której akcenty postawione są na Polskę, patriotyzm, wiarę i tradycję.
To cały zastęp pań. Od Agnieszki Kublik i Ewy Milewicz, poprzez Renatę Kim i Agatę Nowakowską, a na Monice Olejnik i Janinie Paradowskiej kończąc. Oczywiście to nie wszystkie króliczki. Jest Kinga Dunin, Kolenda – Zaleska, jest Kazimiera Szczuka. Są wreszcie Pochanke i Werner. Są i inne, nie wymienione tutaj, wszystkie oddane sprawie i na pierwszej linii ideologicznego frontu. Co prawda nigdy nie sądziłem, że dwadzieścia pięć lat po obaleniu komuny, będą istniały ideologiczne fronty, ale najwidoczniej Adam Michnik uznał, ze istnienie takowych jest niezbędne, aby lansować nowy, wspaniały, postmagdalenkowy świat.
Na pamięć znam liberalną gorliwość Kim, opinie a’la fakty Paradowskiej, czy nieokrzesanie i prorządowe zadęcie Olejnik. Wielu czytało stronnicze, pisane pod tezę artykuły Kublik czy słyszało kłamliwe wypowiedzi Kolendy Zaleskiej. Czytamy, słyszymy i widzimy do jakich poświęceń są zdolne króliczki Michnika, aby tylko zwyciężyła wizja ich ojca duchowego. Choćby wczoraj, Monika Olejnik usiłująca medialnie flekować Joachima Brudzińskiego za jakieś wydumane winy CBA podczas rządów PiS. Na szczęście Brudziński się nie dał i oddawał z nawiązką, choćby Urbanem z którym swego czasu Monika Olejnik lubiła urządzać wspólne samochodowe wycieczki. Na marginesie, gdyby można było retorykę przełożyć na pięściarskie ciosy, Olejnik po rozmowie z Brudzińskim wyglądałaby jak Rocky Balboa po piętnastej rundzie. Wiem, mało przyjemna wizja króliczka, jednak u diaska jak opisać kogoś, kto zamiast zachowywać się jako profesjonalny dziennikarz jawi się jako werbalny bandyta?
Albo Kolenda – Zaleska potrafiąca kłamliwie zmieniać wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, czyniąc z niego rasistę. Wyjątkowo ambitny króliczek, gotowy dla michnikowskiej idei dopuścić się czegoś, za co w świecie normalnego dziennikarstwa została by zawodowo rozstrzelana.
Ale nie na tym głównie polegać ma robota króliczków Michnika. Bo przecież nie o awantury przed kamerą czy kłamanie otwartą czcionką albo mówienie wprost kłamstwa chodzi. Działalność króliczków musi być bardziej subtelna. Mowy nie może być o nieprawdziwych faktach, choć i to Kolendzie- Zaleskiej się zdarza. Chodzi o kłamliwe wnioski i retorykę relatywizmu, podawane miękkim, kobiecym głosem, który wmawia nam, że to, co obowiązywało zawsze, teraz obowiązywać już nie musi. Przoduje w tym Renata Kim, dziennikarka lisowego Newsweeka, potrafiąca głębokim, pełnym nieskrywanego przekonania głosem, wmówić nam, wbrew faktom i zapisom, że przykładowo taka Konwencja w Sprawie Przeciwdziałania Przemocy wcale nie każe zwalczać utrwalonych przez eony wzorców kulturowych, w których kobieta jest kobietą, a mężczyzna mężczyzną. Albo Dominika Wielowieyska znajdująca niepomiernie więcej czasu aby rozdymać potknięcia PiSu, a nieznajdująca go prawie wcale, aby piętnować, wielkie jak wieżowce afery Platformy Obywatelskiej. I choć Wielowieyska nie kłamie, jej przemilczenia często bywają od kłamstwa gorsze.
Można by tak wymieniać i podsumowywać króliczą robotę, ale miejsca by nie starczyło aby podawać wszystkie przykłady działań podgryzających tą naszą polską demokrację i rzymsko katolicką rzeczywistość. Adam Michnik może być z nich dumny. Króliczki przez dwie i pół dekady wykonały lepszą robotę niż wszyscy komunistyczni propagandyści i propagandowi politrucy razem wzięci. Dzięki nim mamy dziś Polskę bez świętości i bez moralności, nijak niepodobną do wielkanocnego ideału, zaś króliczki Michnika nie zaprzestają roboty, zaś gdy im się bardziej przyjrzeć, to w tych puchatych pyszczkach, odnajdujemy coś jednoznacznie żmijowatego…
Zupełnie innych wielkanocnych króliczków i innej Polski życzę Państwu z całego serca.
Inne tematy w dziale Polityka