Nie wcale nie twierdzę, że oni się nie kochają a ślub to tylko jakaś medialna ustawka. Jednak chyba najbardziej stratny na tym wszystkim jest pan młody, czyli Kuba Badach. Od czasu jak zaczęły się nieść wieści, że ożeni się z Kwaśniewską został przez media "ochrzczony" mianem królem kefirów i nie sądzę żeby było mu z tym dobrze. Mi przynajmniej nie byłoby dobrze. Bo oto Badach jest całkiem niezłym wokalistą śpiewającym w zespole obecnie nazywającym się Poluzjanci. Funky, lekki jazz. Całkiem miło wpada do ucha. Jednak to co robił i robi na niwie muzycznej poszło w odstawkę. Bo został nazwany królem kefirów ze względu na działalność swego ojca w tej branży. Wszystko co jak przypuszczam chce naprawdę robić i do czego doszedł raczej sam zostało załatwione jednym słowem kefir. Może i ustosunkowany oraz bogaty tata pomógł mu raz czy dwa. Jednak robił to raczej mądrze. W przeciwieństwie do taty np. niejakiej Natalii Lesz, której ojciec posyłał umyślnych żeby wykupywali jej płytę w empikach dziesiątkami co mialo przynieść jej sukces bo niby tak dobrze się sprzedaje.
I tak ktoś kto nie śpiewa jakiejś sieczki dającej natychmiastową popularność na listach "przebojów". Kto chyba jak sądzę w miarę starał się dojść do wszystkiego samemu. Ktoś kto nie gonił za łatwą sensacją w tabloidach został na końcu i tak synusiem swego tatusia mając 36 lat. Bo w końcu prezydentówna nie może wyjść za mąż za byle kogo. Do tego prezydentówna robiąca za celebrytkę. Musi być jakiś co najmniej książe. Jak takiego nie ma trzeba go chociaż obwołać królem kefirów.
Jednak jeśli facet to zniósł to musi być to chyba prawdziwa miłość. Teraz musi ostro zapracować na to żeby być nadal sobą, a nie mężem swojej żony. I żeby słowo kefir odkleiło się od niego raz na zawsze.
Czego mu życzę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości