Z faktów, które znamy tylko z jego punktu widzenia:
- Kaczyński nie szukał z nim kontaktu. I Piętak nie spotykał Kaczyńskiego podczas, cokolwiek to oznacza, wspólnych zebrań.
- Kaczyński rzekomo nie współpracował z Centrum Dokumentacji i Analiz (na co "dowodem" wg Piętaka jest, że pomylił jego nazwę).
- Kaczyński nie współpracował z "Głosem" (okazało się to kłamstwem co udowodniono w paru komentarzach na S24).
- Kaczyński nie współpracował z MRKS.
- Kaczyński podpisał taki sam papier jak Olszewski.
- Kaczyński spotkał się z kimś w mieszkaniu, które było pod stałym nadzorem UB jak pisze. (co to ma współnego z unieważnianiem działalności opozycyjnej to wie tylko Piętak).
Podstawowy więc zarzut Pana Piętaka (pkt 1) polega na tym, że nie widywał się z Kaczyńskim w pierwszych miesiącach i latach Stanu Wojennego. Zarzut ten opiera zresztą Pan Piętak na wypowiedzi, której źródła nie podaje (może jakiś link, ewentualnie podanie jaki wywiad w jakiej gazecie i w jakim jej numerze ?). No cóż rozumiem, że Pan Piętak musial sobie wystawić laurkę bo według niego wygląda na to, że cała opozycja w tym czasie kręciła się wokół niego. Reszta to takie właściwie pisanie o niczym nie świadczące. Bo i pomyłka w nazwie po upłynięciu 30-tu lat ma być na coś dowodem? Spotkanie się z kimś w mieszkaniu obserwowanym przez UB. No właśnie jak Pan Piętak taki dokładny i wszystko pamiętający to powinien pamiętać, że w tych latach było już SB a nie UB ma o czymś świadczyć? Cały akapit o porównaniu podpisania czegoś przez Olszewskiegio i Kaczyńskiego to sama mętność. Tylko Autor chyba wie co miał na myśli.
Teraz zejdźmy na poziom analizy nie treści a formy. Otóż post Pana Piętaka dzieli się na 10 nazwijmy to akapitów. Z czego w trzech zawarte są jakieś konkrety, z którymi można polemizować. Pozostałe siedem to po prostu akty strzeliste antykaczystowskie oraz swobodne domniemania Pana Piętaka, których nijak nie da się zweryfikować. Gdyż opinie i porównania nie podlegają weryfikacji. Zawierają za to rytualne, rzekłbym na poziomie onetowych komentarzy, porównania Kaczyńskiego do Stalina. Oczywiście z zaznaczeniem, że Stalin był lepszy. Tudzież wyzywanie od kretynów i inne bluzgi (pewne rzeczy trzeba nazywać po imieniu). W tym wszystkim Pan Piętak neguje to, że Kaczyński był opozycjonistą. Wczoraj coś w innym poście porównałem i dziś też to zrobię.
Jarosław Kaczyński (pl.wikipedia.org/wiki/Jaros%C5%82aw_Kaczy%C5%84ski#Dzia.C5.82alno.C5.9B.C4.87_polityczna_w_PRL)
"W 1976, po tzw. wydarzeniach czerwcowych, rozpoczął współpracę z Komitetem Obrony Robotników, następnie z Biurem Interwencyjnym KSS KOR, gdzie badał m.in. przypadki zabójstw dokonanych przez funkcjonariuszy MO i SB. Od 1979 należał do redakcji kierowanego przez Antoniego Macierewicza niezależnego miesięcznika "Głos""
Piotr Piętak (pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Pi%C4%99tak)
"Na początku lat 80. związany z opozycją demokratyczną. W stanie wojennym przedstawiono mu zarzuty powielania i kolportażu nielegalnych wydawnictw, postępowanie jednak umorzono w związku z zastosowaniem amnestii["
Czyli Pan Piętak obudził się ze swoją heroiczną opozycyjnością w karnawale Solidarności, gdy nawet członkowie PZPR często i gęsto zapisywali się do "S". Wtedy gdy aż żadnej odwagi to nie wymagało. Potem owszem nie odejmuję mu zasług pozostał podczas SW przy "S".
Jednak odmawiać miana opozycjonisty komuś kto za głębokiego Gierka działał już opozycyjnie nie mając żadnych nadziei na zmianę sytuacji bo i kto wiedział, że coś w ogóle się zmieni to czyste biiiiiiiiiiip (zamiast biiiiiip powinien być pewien niecenzuralny wyraz). A to zrobił Pan Piętak.
Podsumowanie.
- Post Pana Piętaka dziwnie przypomina mi podrygiwania, które swego czasu wyczyniała wykreowana przez salonowe media na "legendę" S Henryki Krzywonos. Ba nawet wezwania strzeliste te same. Tamta "legenda" też gęsto gestykulując wykrzykiwała, że jakby Lech Kaczyński z grobu wstał to by się oburzył na swego brata za rzekome kłamstwa. Czyżby ktoś chciał zostać nową legendą S?
- Nie wiem, czy świadomie czy nie Pan Piętak dał pożywkę najdurniejszym wyrobnikom medialnym, którzy zatrudnieni na froncie propagandy oczywiście zacytowali głównie jego bluzgi. Pewnie świetnie się z tym teraz czuje licząc na jakieś kolejne frukta.
I małe pytanie na koniec. Jak taki heros opozycji, która według niego przy nim ogniskowała się w pierwszych miesiącach SW mógł sobie spokojnie wyjechać na Zachód zaraz po tym jak umorzono postępowanie w sprawie jego kolportażu nielegalnych wydawnictw?
"Od 1986 pracował jako informatyk programista, m.in. we Francji i Belgii[" (z linka jw.). Ot w roku 1986 wyjął paszport z szuflady i wyjechał. Proste. Czyż nie? Przecież wtedy już każdy miał paszport w szufladzie i jeździł gdzie chciał.
Inne tematy w dziale Polityka