NIEZMIENNY
Mężczyzna spadł z roweru
Na asfalt gładki jak lód.
Głowa zawisła na obręczy,
Nogi w łańcuchu, kark pęknięty.
Już dziesięć lat nie podnosi
Ku niebu hardych oczu,
I tyle ma pola widzenia,
Co ręką i laską zatoczy.
Nieraz upada jak kłoda w płocie,
Chrystus do niego podchodzi,
Podnosi go, karmi, tuli w nocy -
A on Chrystusowi wydrapuje oczy.
Inne tematy w dziale Kultura